słodkiego, francuskiego rogalika. Ziewnęła przeciągle i rozprostowała kości z beztroskim westchnięciem, opadła leniwie na poduszki. Patrząc w sufit zastanawiała się co zrobi mając w kieszeni dwadzieścia tysięcy amerykańskich dolarów. Wiedziała, że sprzedała swoje ciało na jedną noc, ale doskonale znała „kupującego” i nie widziała w tym problemu.
Zjem za
darmo, napiję się, a potem grzecznie pójdę spać.- Myślała uśmiechając się
beztrosko.
-Boże,
dwadzieścia kawałków za nic ! Jestem genialna.- Zaśmiała się wyciągając ręce ku
niebu.
- Oj jesteś,
jesteś. Coraz częściej zastanawiam się czemu nie opłacam cię co wieczór.-
Odezwał się młody mężczyzna oparty o drzwi pokoju. Spojrzała w jego stronę z
szerokim uśmiechem, a gdy zobaczyła, że w dłoniach trzyma tacę zastawioną
pożywnym jedzeniem, krzyknęła rozradowana:
- Śniadanie !- Oczy zabłysły jej jak gwiazdy. Przyklasnęła i szybko usiadła na łóżku, układając poduszki wygodnie pod plecami.
- Śniadanie !- Oczy zabłysły jej jak gwiazdy. Przyklasnęła i szybko usiadła na łóżku, układając poduszki wygodnie pod plecami.
- Prosto z
kuchni, madame…- Rzucił z kiepskim francuskim akcentem i postawił tackę na jej
kolanach. Dziewczyna w mgnieniu oka wgryzła się w idealnie wypieczonego
rogalika i westchnęła z rozkoszą.
- O tym
marzyłam.
- Czy
dostanę coś ekstra za spełnienie twoich porannych pragnień.- Zapytał
roześmiany, kładąc się obok niej na łóżku.
- Kopa w
tyłek, jeśli już tak bardzo chcesz.- Pokazała mu język i złapała łyk kawy.-
Jestem w niebie.- Westchnęła i powoli
dokończyła śniadanie.
- Do nieba
ciągle ci daleko.- Cmoknął ją w policzek i wstał z łóżka nim zdążyła przyłożyć
mu za zuchwałość.- Ale mogę ci je przybliżyć.- Uśmiechnął się tajemniczo i
podszedł do wielkiej szafy. Otworzył jedną z szuflad i wyciągnął z niej spore,
beżowe pudełko.- Myślę, że będzie pasować.- Puścił jej perskie oczko i położył
pakunek w nogach łóżka, pośpiesznie opuszczając pokój.
Gdy tylko
zamknął za sobą drzwi, jak oszalała wyskoczyła spod pierzyny i złapała
pudełeczko. Szybko uchyliła wieko i zajrzała do środka, a to co zobaczyła
przeszło jej najśmielsze oczekiwania.
***
- Liam, jest
cudowna !- Pisnęła zachwycona prezentem. Stała przed olbrzymim lustrem
oglądając idealnie dolegającą, sięgającą tuż przed kolano, rozkloszowaną
sukienkę w stylu Audrey Hepburn, z rękawem 3/4. (Nie wiem czy będziecie wiedzieć oco mi tu chodziło, więc dorzucam zdjęcie :D) Z tyłu suknia wcięta była w
literę „V” przez co można było podziwiać jej idealnie wyrzeźbione plecy w ich
całej okazałości. Rozradowana objęła chłopaka za szyję i stanęła na palcach by
złożyć na jego pełnych, kuszących ustach, krótki pocałunek. Brunet uśmiechnął
się szeroko, obejmując ją w talii i przyciągając do siebie bliżej.
- Wyglądasz
przepięknie.- Pocałował ją ponownie. Powoli, delikatnie. Gdy uchyliła wargi,
wsunął między nie swój język, który niemal natychmiast splótł z jej. Wplątał
jedną dłoń w jej piękne, długie, lekko zwichrzone czarne włosy i nie odrywając
ust spijał wszystko co najlepsze. Mógłby całować ją tak całą wieczność, lecz
ona ciągle trzymała chłodny dystans.
Odczepiła
się od niego i uśmiechnęła z lekkim
zażenowaniem. Widział jak na jej policzki występują, purpurowe rumieńce, które
tak uwielbiał. Czerwieniła się bardzo często, a przynajmniej w jego
towarzystwie robiła to notorycznie. Zdążył się już przyzwyczaić, więc gdyby
nagle ich zabrakło, czuł by się co najmniej dziwnie.
- Muszę
skoczyć do domu po buty.- Szybko ucięła jego rozmyślania swym pięknym, gładkim
głosem.
- Nie, nie
musisz…- Wymruczał w jej szyję i obrócili się razem ku wielkiej garderobie.
Podniósł ją na ręce, a gdy zdziwiona nie zorientowała się jeszcze o co chodzi.
Ruszył ku ogromnym, zamykanym drzwiom.
- O nie,
nie, nie… Ja tam z tobą sama nie wejdę!- Krzyknęła łapiąc się progów i nie dając wciągnąć się do środka garderoby. Oboje
roześmiani dawali pokazy swej siły zapierając się w drzwiach. W końcu odpuścił
i postawił ją na ziemi. Uśmiechnęła się triumfalnie i podparła o boki.
- Dobra,
wygrałaś.- Jęknął opierając dłonie o kolana i sapnął ze zmęczeniem. Zaśmiała
się poklepując go po plecach i weszła do olbrzymiej garderoby.
- Ile tu
ciuchówwwww~!- Pisnęła przeciągając sylabę i rzuciła się w stronę półek z obuwiem.
Nigdy nie widział, żeby komuś aż taką przyjemność sprawiało przymierzanie zwykłych
butów. Dziewczyna niemal skakała z radości gdy udało się jej wypatrzeć dwunastocentymetrowe
szpilki na platformie. W sumie nie wyróżniały się niczym szczególnym. Krwisto
czerwona podeszwa, zaokrąglone, zakryte czuby i czarny zamsz pokrywający cały
but.
Wsunęła w
nie swoje drobniutkie stopy i z szerokim uśmiechem podeszła w jego stronę. Byli
teraz niemal jednakowego wzrostu, z jego kilkucentymetrową przewagą. Pomimo, że
dziewczyna do najniższych nie należała, on jako Tytan był naprawdę wysoki.
Liczył dobre metr dziewięćdziesiąt pięć.
- Na którą
mam być gotowa?- Zapytała. Chłopak wyciągnął z kieszeni białą kopertę, otworzył
ją i wysunął blado błękitny kawałek papieru.
- Do Heleny
jest około godziny drogi, kolacja rozpoczyna się po osiemnastej… Myślę, że
jeżeli wyjedziemy koło siedemnastej będziemy kulturalnie, spóźnieni.- Uśmiechnął
się szeroko i ucałował ją w czubek nosa.- Masz jeszcze sześć godzin.-
Westchnęła i ruszyła w kierunku łazienki.
***
- Soul teraz
to naprawdę się spóźnimy!- Krzyknął uderzając pięścią w drzwi łazienki.
- Daj mi
dziesięć minut!
- Masz
dwadzieścia sekund.- Słyszał jedynie ciche przekleństwa rzucane w swoją stronę
i dźwięk przewracających się na szafce kosmetyków. Cicho uchylił drzwi i
wśliznął się do środka, lecz to co zobaczył, zbiło go z nóg.
- Czy tu
przeszło tornado ?!- Złapał się za głowę i rozejrzał po zagraconym
pomieszczeniu. Dziewczyna dokończyła malować rzęsy i odwróciła się w jego
stronę z szerokim uśmiechem. - I jak
wyglądam?- Przez dłuższą chwilę Liam zbierał z podłogi szczękę, która
opadła mu
na widok pięknej kobiety, stojącej tuż przed nim, przez co zupełnie
zapomniał o bałaganie.- Zamknij buzię… Ślinisz się.- Zaśmiała się
podchodząc do półki na
której stały perfumy. Ich kuszący zapach osiadł na jej idealnym ciele i
rozproszył się po całej łazience. Ostatni raz zerknęła w lustro.
Widziała w nim
piękną, szczupłą kobietę ubraną w sukienkę w stylu Audrey Hepburn której
długie
czarne jak noc włosy swobodnie opadały falami na lewe ramię. Zbłąka
ne kosmyki,
wysuwające się z pieczołowicie ułożonej na prawy bok, fryzury, okalały jej
idealną, pociągłą twarz z tejże strony, co dodawało jej wdzięku i subtelności.
Karminowa szminka czyniła usta jeszcze pełniejszymi i kuszącymi, a duże,
ozdobione odpowiednim przydymionym makijażem i długimi, gęstymi rzęsami, oczy
przyciągały każdego na kogo spojrzała ich właścicielka. Dziś nie zakładała
soczewek. Lewe oko spoglądało na ludzi lodowatym błękitem, a prawe niczym szkło
podczas zachodu słońca, mieniło się odcieniami złota.
- Jesteś…-
Zająknął się podchodząc do dziewczyny od tyłu. Objął ją w pasie i ucałował
linię żuchwy. Przymknęła oczy mrucząc z zadowoleniem. Łakomie przesuwał dłońmi
wzdłuż jej idealnego ciała, dopóki ponownie nie poczuł jej chłodnego
zdystansowania.
- Płacisz mi
dopiero od osiemnastej. Zachowaj parę na później.- Szepnęła mu słodkim głosem
do ucha i wyszła z dusznej łazienki. Chłopak odchrząknął znacząco i poprawił
blado błękitną koszulę którą miał na
sobie.
***
Gdy samochód
zatrzymał się przed ogromnym wiktoriańskim pałacem, Soul z niedowierzaniem
wyjrzała przez okno.
- Ty… Ty tu
mieszkałeś?- Zająknęła się. Drzwi od jej strony szybko otworzył ubrany w
wystawny smoking, szofer. Podał jej dłoń. Chwyciła ją delikatnie i wysiadła z
samochodu, stawiając szpilki na wysypanym, białym tłuczniem podjeździe.
Podziękowała uprzejmie mężczyźnie i z gracją podeszła do Liama.- Rozpoznają
mnie, Liam.- Szepnęła mu do ucha. Chłopak zmarszczył brwi i złapał ją za
nadgarstek.- Ej poczekaj !- Krzyknęła gdy pociągnął ją w stronę różanych
krzewów.
- Załóż to.-
Wyciągnął z kieszeni pudełeczko z małym, ozdobnym pierścionkiem.
- Mam udawać
twoją narzeczoną? To kosztuje jeszcze kilkadziesiąt dolarów ekstra.- Prychnęła
gdy wsunął na jej szczupłe palce, srebrny pierścień.
- Poczekam
jeszcze z oświadczynami. A tak poważnie, ten pierścionek nosiła moja
praprababka. Była człowiekiem, a jej mąż nie chciał by straciła swoją ludzkość
i stała się bestią.- Zacisną usta w wąską linię i chwycił dziewczynę za dłoń,
przyglądając się srebrnemu cudeńku.- Gdy chciał oszukać rodzinę, że wiąże się z
pełnoprawną Tytanidą, nakazał wykuć ten pierścionek, podobno w oczach innych
stajesz się kimś bardziej im bliskim.- Uśmiechnął się gładząc ją delikatnie po
policzku. Kiwnęła głową zaciskając dłonie w pięści.
- Liam…-
Zaczęła.
- Hmmm?-
Mruknął wygładzając lekko pomiętą koszulę.
- Czy twoi
rodzice naprawdę mieszkają w tym…
- Tak,
mieszkają w tym „pałacu” na co dzień.- Zaśmiał się urywając jej wypowiedź.
Spletli razem dłonie i ruszyli ku głównemu wejściu.
- Cóż…
Mogłam wyciągnąć od ciebie znacznie więcej za tę noc.- Uśmiechnęła się chytrze
i cmoknęła go w policzek.
Wchodząc do
wielkiego holu otworzyła z wrażenia usta. Sufity zawieszone były wysoko ponad
ich głowami, a ze sklepień zwisały ogromne kryształowe żyrandole, wszystkie
rozświetlały dość ponure wnętrze. Bordowe ściany z prostym wzorem obudowane
były filarami z ciemnego, egzotycznego drewna, z tego samego z którego zrobiona
została błyszcząca klepka. Wszędzie wisiały obrazy w złotych, ciężkich ramach.
Przedstawiały nieznanych jej ludzi, ubranych w średniowieczne i nowożytne,
bogate stroje. Idąc prosto korytarzem, należało przejść przez mocne, pięknie
rzeźbione drzwi, niedaleko których stała mała wiktoriańska komoda i kilka
foteli. Skręcając w prawo natrafiało się na potężne drewniane schody z ręcznie
rzeźbionymi po wywijanymi balustradami, które wręcz zapraszały gości na górę.
Gdy dziewczyna podeszła do nich, w całym pomieszczeniu rozległo się echo
stukotu jej szpilek.
- Wow…-
Szepnęła i wskoczyła na pierwszy schodek.
- Robi
wrażenie, prawda?- Poczuła jak jego sprawne dłonie oplatają ją w pasie i unoszą
do góry. Pisnęła cicho gdy zakręcił się z nią dookoła.- Już po osiemnastej, możesz
zacząć swoją grę.- Uśmiechnęła się
szeroko i ujęła jego twarz w dłonie.
Zetknęli swe usta w delikatnym, czułym pocałunku. Obejmował ją mocno w talii, a
ona przytrzymywała jego głowę. Czuł miękkość jej warg i zapach pociągających go
perfum. Zapewne za chwilę wziął by ją na ręce i zaniósł na piętro- do sypialni,
w końcu przez cały wieczór miała być tylko jego, lecz słodką chwilę przerwało
im donośne chrząknięcie zza pleców. Oderwali się od siebie jak oparzeni, ona roztarła
karminową szminkę równomiernie na pełnych, kuszących ustach, a on otarł
wierzchem dłoni jej resztki, które wyglądały w tej chwili nieco niestosownie.
Uśmiechnęli się do siebie z zażenowaniem, gdy zobaczyli kto przerwał im tę
intymną chwilę.
Starszy, posiwiały,
a nawet lekko łysiejący na bokach, mężczyzna wlepiał w nich rozradowane
spojrzenie. Ubrany był w bardzo gustowny smoking, który podkreślał jego silnie
zarysowane, pomimo wieku, muskuły. Otworzywszy ramiona uśmiechnął się szeroko i
podszedł do nich szybkim krokiem.
- Panicz
Liam!- Odezwał się przyjemnym dla ucha głosem. Czarnowłosa dziewczyna cofnęła
się o krok, widząc jak mężczyźni padają sobie w ramiona.
- Enrico !-
Zakrzyknął ciemnowłosy i poklepał „dziadziusia” po plecach, uśmiechając się
ciepło.- Jesteśmy bardzo spóźnieni ?- Zapytał ze skruchą.
- Nie
bardziej niż twoja siostra…
- …Jak
zawsze.- Odpowiedzieli razem niemalże chórem. Dziewczyna dotychczas stojąca z
boku zaśmiała się cicho, przez co posiwiały staruszek zerknął na nią z
zaciekawieniem.
- Witam
panienkę w domu państwa Váradi.- Ukłonił się nisko i ujął jej dłoń, by
następnie ją ucałować.- Nazywam się Enrico Morricone.
- Louise
Françoise de La Blanc.- Przedstawiła się i dygnęłam lekko. Mężczyzna
zmarszczył brwi i wypuści jej rękę.
- De La Blanc… Skądś znam to nazwisko.- Szepnął
cicho, a po chwili ponownie uśmiechnął się szeroko i wskazał dłonią na
drewniane, ciemne drzwi.- Zapraszam na kolację.- Młodzi ludzie spletli razem
dłonie i ruszyli we wskazanym kierunku.
Gdy
przekroczyli próg, do ich uszu dobiegły dźwięki klasycznej muzyki,
charakterystycznej dla epoki wiktoriańskiej. Rozejrzałam się dookoła i
zaniemówiłam, po raz drugi dzisiejszej nocy. Sala do której weszli była
ogromna! Piękne kilkunastometrowe okna sięgające od samego sufitu, po podłogę
osłonięte były, na oko ciężkimi bordowymi zasłonami. Ściany tak jak w
poprzednim pomieszczeniu pokrywał ten sam kolor i te same wzory, nawet
drewniane okucia były identyczne. Stali na piętrze, od którego na boki
rozchodziły się długie balkony, podtrzymywane drewnianymi filarami o które
poopierani byli elegancko ubrani ludzie. Kobiety w długich wieczorowych
sukniach lśniły, na parkiecie oświetlanym przez kryształowe żyrandole, niczym
gwiazdy na nocnym niebie, a mężczyźni w czarnych garniturach i smokingach
eskortowali je podczas tańca. Pary poruszały się z gracją i wdziękiem, jakby
nie robiły nic innego od setek tysięcy lat. Pierwszy raz poczuła się jak
księżniczka na wielkim, średniowiecznym zamku.
- Chyba mam
trochę nieodpowiednią sukienkę.- Szepnęłam do ucha stojącego obok mnie
chłopaka.
- Mnie się
podobasz.- Ucałował ją w policzek i podał ramie. Ujęła je z uśmiechem i ruszyła
ku ogromnym schodom. Nagle poczuła szarpnięcie. Liam stał w miejscu.
- Coś się
stało?- Zapytała kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Możesz mi
wytłumaczyć czemu przedstawiłaś się jako Louise… Soul ? Sam nie wiem jak cię
nazywać.- Przeczesał dłonią włosy.
- Dziś
wyjątkowo zmieniam się dla ciebie w Louise.- Uśmiechnęła się szeroko i objęła
go w pasie.- Brzmi bardziej szlachecko.- Zaśmiała się i przygryzła płatek jego
ucha. Przymknął oczy i westchnął gdy poczuł jej delikatne dłonie na plecach.
Ponownie usłyszeli znaczące chrząknięcie.
- Czy wy
wszyscy macie chore gardła ?!- Warknęła nieprzyjemnie odwracając się w stronę
denerwującego głosu. Jej oczy otworzyły się szeroko, a nogi same cofnęły się za
ciemnowłosego chłopaka.
-
Przeszkadzam?- Mężczyzna w białej masce, która zasłaniała połowę twarzy, stał
przed nimi ubrany w czarną pelerynę. Przed oczami stanęła jej wczorajsza scena
w lesie.
- Skądże.
Witaj Nathanielu.- Liam wyprostował się i złapał brunetkę za rękę.
- Twoja
matka zaczyna się denerwować.
- Już
idziemy. Dziękuję za upomnienie.- Uśmiechnął się uprzejmie i pociągnął
dziewczynę za sobą. Ruszyła krok do przodu gdy drogę zastąpił jej wysoki
brunet. Złapał ją za ramiona i popchnął do tyłu, przez co ręce młodych ludzi
rozłączyły się. Czarnowłosa zachwiała się do tyłu i z głuchym jękiem uderzyła
plecami w drewniany filar.
- Miejsce
dla służby jest w piwnicach.- Warknął ukazując rząd białych zębów. Jego oczy
zaszły mgłą i zaświeciły ja żarówki, a żyły znajdujące się pod skórą obok nich
stały się czarne i nader widoczne.
- Więc czemu
jeszcze cię tam nie ma ?- Dziewczyna wydała z siebie gardłowy warkot i skulona,
zjeżyła się jak kot.
-
Nathanielu, cofnij się inaczej będę zmuszony wskazać ci drogę do wyjścia.-
Poczuła się odrobinę pewniej i ominęła rozwścieczonego mężczyznę szerokim
łukiem.- Louise, uspokój się.- Objął ją w talii i nie oglądając się na bruneta,
razem ruszyli w dół schodami.
***
(Polecam włączyć sobie piosenkę Nightwish- „Sleeping Sun”, robi klimacik- przynajmniej według mnie xd)
(Polecam włączyć sobie piosenkę Nightwish- „Sleeping Sun”, robi klimacik- przynajmniej według mnie xd)
Przeciskali
się między tańczącymi parami, czasem obracając się w rytm muzyki. Śmieli się i
żartowali. Widać było, że dziewczyna czuła się z nim bezpieczna. Czasem znikali
na chwilę w tłumie by na nowo pojawić się, nigdy osobno-zawsze razem. Gołym
okiem można było dostrzec jak on burzy mury którymi ona broni się przed światem
zewnętrznym. Coś zaczynało się między tą dwójką dziać i bynajmniej nie wpływała
na to ciepła atmosfera którą wszyscy budowali.
Bardzo
wysoka, piękna brunetka wyglądająca na około dwadzieścia kilka lat, wzdychała
przeciągając się ze znudzeniem w pozycji półsiedzącej-półleżącej na pozłacanym
szezlongu w stylu wiktoriańskim. Jako jedyna nie miała na sobie typowo
„balowej” sukni. Ubrana w dopasowaną w talii sukienkę o kwiecistych wzorach i
bufkach na rękawach, ciągle tylko głaskała przerzuconą przez prawe ramię
czarną, futrzastą etolę. Jej włosy, idealnie upięte w gładki pin up, ozdabiała
czarna chusta która Urody
dodawała jej nie tylko nieziemska kreacja, ale również perfekcyjnie
przygotowany makijaż. Krwistoczerwona szminka o lekkim odcieniu bordo w
połączeniu z mlecznobiałą skórą i przydymionym spojrzeniem spod gęstych,
czarnych rzęs nadawała jej wygląd co najmniej niebezpieczny. Do tego szpiczaste
brwi, które co chwilę unosiła marszcząc przy tym z niezadowoleniem nos, gdy
tylko oceniała przechodzących obok niej ludzi.
utrzymywała je w świetnym stanie nawet bez użycia ton
lakieru do włosów. Największą uwagę przykuwało jej czoło, na którym ułożona była
zawinięta w „różyczkę” grzywka, spoczywająca spokojnie na prawym boku. Kobieta
wyglądała jak wyjęta z czasów vintage.
- Gdzie, do
jasnej cholery, podziewa się mój syn ?!- Warknęła zrywając się z szezlonga.
Złapała za płaski kieliszek, wypełniony po brzegi jej ulubionym Martini.
Stojące za nią pokojówki spojrzały na siebie znacząco i skrzywione zaczęły
zabawiać swoją rozkapryszoną panią.
- Daj spokój
Margo ! Nie będę rozmawiała z tymi dziwakami! W tej chwili chcę się zobaczyć z
synem.- Tupnęła nogą tak zamaszyście, że z trzymanego przez nią kieliszka
uciekło kilka kropel alkoholu. Pokojówka, zwana Margo, posłusznie skinęła głową
i usunęła się w cień, a zirytowana kobieta na raz wychyliła cały trunek i
odstawiła szkło na stoliczek. Odwracając się przodem do gości jej wzrok spoczął
na pięknej czarnowłosej dziewczynie. Miała zapewne niewiele ponad osiemnaście
lat. Śliczny, szczery uśmiech ozdabiał jej pociągłą buzię, a sukienka
uwydatniała wszystko co najlepsze- długie do samego nieba nogi i zgrabną, pełną
sylwetkę. Obracała się zupełnie nie w takt granego właśnie przez orkiestrę
walca. Razem z ubranym w błękitną koszulę chłopakiem, wpadali na tańczące
dookoła pary, potrącając je lub czasem nawet przewracając. Przepraszali z
powagą, a gdy stratowani przez nich ludzie odchodzili z niezadowoleniem, ci
wybuchali śmiechem i wieszali się na sobie.
Kobieta
skrzywiła się widząc zachowanie młodej dziewczyny, która przed chwilą
obmacywała ciemnowłosego. Przytulali się w dość nieodpowiedni sposób zważywszy
na tłum który ich otaczał. Jednak z daleka widać było jak bardzo opinia innych
ich interesuje, a mianowicie- nic.
- Proszę
Pani, a czy to przypadkiem nie Panicz Liam ? Przyprowadził nową damę… Całkiem
ładna dziewczyna, wygląda na typową Amerykankę.- Szepnęła do ucha ciemnowłosej
piękności, lekko zlękniona Margo. Kobieta przekrzywiła głowę i dokładnie
zlustrowała nieodpowiednio zachowującą się parę stojącą tuż przed nią.
- To zdaje
się mój syn…- Szepnęła jeszcze bardziej krzywiąc się i poruszając śmiesznie
brwiami.- Myślałam, że nieco lepiej go wychowałam. Obłapia się na oczach tych
wszystkich ludzi z jakąś pierwszą lepszą… Amerykanką.- Syknęła wściekle coraz
szybciej głaszcząc, nieżywą futrzastą etolę. Chłopak czując na sobie czyjeś
wrogie spojrzenie rozejrzał się wkoło i zdziwiony spostrzegł, że to właśnie
jego matka obdarza go tym nieprzyjemnym gestem.
- Moja matka
już nas wypatrzyła.- Szepnął do ucha piękności która zgodziła się mu dziś
towarzyszyć.
- Chrzanić
twoją matkę, chodźmy tańczyć !- Pocałowała go przelotnie i pociągnęła ku
środkowi pakietu, jednak on stanowczo pokręcił głową.
- Jeśli
teraz pójdziemy, ona obedrze mnie ze skóry.
- A to była
by spora strata dla mojego portfela…- Szepnęła pod nosem i ruszyła za nim
spokojnym krokiem.
Odeszli
niewielki kawałek od bawiących się gości. Matka Liama stała obok pięknego wiktoriańskiego
szezlonga i przyglądała się im zawistnie. Pierwsze na co dziewczyna zwróciła
uwagę to jej kurczowo zaciśnięte dłonie. Trzymała je splecione na piersi, a jej
postawa zdradzała wielkie niezadowolenie.
- Witaj mamo
!- Krzyknął czarnowłosy rzucając się kobiecie w ramiona. Ucałował jej dwa
policzki i cofnął się kilka kroków by zrównać się ze swoją partnerką.- Poznaj
proszę, Louise. Spotkaliśmy się jakiś miesiąc temu.- Pchnął zaskoczoną
osiemnastolatkę w stronę swej matki, która nawet nie kryjąc niezadowolenia wyciągnęła
do niej sztywno dłoń. Nie spuszczała z wrogiego nastawienia, ciągle trzymając z
brunetką kontakt wzrokowy. Dziewczyna nieśmiało, lecz z przyjaznym uśmiechem
uścisnęła jej dłoń i uprzejmie przedstawiła się.
- Bardzo miło mi Panią poznać, nazywam się Louise Françoise de La Blanc, ma Pani przepiękny dom.
- Bardzo miło mi Panią poznać, nazywam się Louise Françoise de La Blanc, ma Pani przepiękny dom.
- Isotta
Gianna Váradi, matka młodzieńca którego jeszcze chwilę temu tak ochoczo
obmacywałaś.- Skwitowała chłodno i wyrwała dłoń z jej uścisku. Uśmiech Soul
niemal natychmiast zbladł. Ponownie zaczęła budować swoje mury i osłaniać się
nimi od wszystkich zgromadzonych, a szczególnie od kobiety którą miała przed
sobą.
- Mamo…-
Jęknął Liam obejmując smutną dziewczynę w talii. Położył głowę na jej ramieniu
i uśmiechną się.- Mamo, czy wiesz może gdzie znajdziemy ojca? Chcę mu
przedstawić kobietę z którą kiedyś się ożenię.- Ucałował zaróżowiony policzek
Soul, nie zważając na jej lodowate spojrzenie. Znów wszystko wróciło do normy.
Powróciła jej chłodna obojętność i nienawiść do wszystkich dookoła. Isotta
zgromiła młodzieńca wzrokiem i zacisnęła pięści.
- Ożenisz?
Chciała bym to zobaczyć.- Prychnęła rozbawiona kobieta.- Takich panienek jak ty
było tu już sporo, koteczku. Na twoim miejscu nie nastawiała bym się na bycie
tą jedyną.- Zaśmiała się i poklepała dziewczynę po policzku. Ta jednak twardo odtrąciła
jej rękę i wyrwała się z objęć chłopaka. Przedzierała się przez tłum, nawet nie
widząc gdzie idzie. Oczy miała całe załzawione, chociaż sama nie wiedziała
czemu płacze. Było jej cholernie przykro. Bawiła się tak dobrze, lecz jedna
kobieta potrafiła zniweczyć jej dobry humor w niecałe pięć minut.
- Wredna
baba.- Szepnęła sama do siebie, wspinając się po wysokich schodach na balkon z
którego parędziesiąt minut temu schodziła. Już miała kierować się do wyjścia,
gdy jednak przypomniała sobie, że nawet nie ma jak wrócić do domu, a taksówka z
Heleny do Rogers Pass będzie kosztować ją majątek, zawróciła i ruszyła prosto
przed siebie balkonem w kształcie litery „U”.
Opierała się
o barierkę, obserwując z wysokości tańczących ludzi. Wydawali się być tacy szczęśliwi…
- Cholerni
faceci!- Syknęła opierając głowę o drewniany filar.
- Tak,
jesteśmy okropni…- Usłyszała tuż przy uchu jego głos. Wzdrygnęła się i ledwo
powstrzymała od odwrócenia głowy.
- Dobrze, że
tu jesteś. Odwieź mnie do domu.
- Mamy
umowę. Cała noc i dwadzieścia kawałków będzie twoje.
- Po akcji z
twoją matką cena skoczyła do czterdziestu.- Odepchnęła się od drewna i ominęła
chłopaka szerokim łukiem.
- Nich
stracę. Dam czterdzieści pięć jeśli będziesz chciała jeszcze chociaż raz na
mnie spojrzeć.- Te słowa zatrzymały ją w półkroku. Odwróciła się w jego stronę
z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Gdy spojrzał w jej dwukolorowe oczy widział w nich bezdenną rozpacz i samotność.
Jakby od środka błagała o chwilę bliskości. – Co powiesz na ostatni taniec?- Zapytał
wyciągając ku niej dłoń. Uśmiechnęła się delikatnie i ujęła ją. Chwilę później
obydwoje deptali sobie po palcach, udając, że tańczą najprawdziwszego walca.
***
Roześmiana
trzymała się go za szyje i pozwalała nieść między tańczącymi parami. Wypiła już
kilka kieliszków wina za dużo, przez co porządnie szumiało jej w głowie, a
sporym problemem okazało się utrzymanie pionu. Przyciskała się do niego i
chichotała jak wariatka, zwracając tym samym na siebie uwagę innych ludzi.
- Nigdy nie
byłam w tak tragicznym stanie.- Jęknęła gdy wchodził z nią po schodach na jeden
z balkonów.
- Przejdzie
ci. Wilkołaki szybko trzeźwieją.- Zaśmiał się i postawił ją na własnych nogach.
Delikatnie oplótł ją w talii dłonią i prowadził ku wyjściu z sali. Uśmiechał
się i pozdrawiał ludzi w nieznanym dziewczynie języku. Spojrzała na niego
zdziwiona gdy zaczął dłuższą rozmowę z jednym z gości.
- Dobrze
znasz włoski?- Zapytała gdy podeszli do schodów prowadzących na pierwsze
piętro.
- Moi
rodzice pochodzą z Włoch, to prawie jak mój ojczysty język. A ty? Co umiesz po
włosku?- Zaśmiał się widząc jak brunetka powoli łapie równowagę i lekko
podpierając się ściany wchodzi o własnych siłach po schodach.
- Tequila…-
Szepnęła potykając się o schodek i runęła jak długa na półpiętrze.
- Tego się
mogłem spodziewać...- Westchnął i pomógł jej wstać.- Tequila jest meksykańska.-
Czknęła pijacko i oparła się o ścianę.
- Dalej nie
idę.- Tupnęła nogą i założyła ręce na piersi.
- No cóż…-
Złapał ją w pasie i przerzucił przez ramię, w mgnieniu oka znaleźli się na
pierwszym piętrze. Odstawił ją pod drzwi pokoju i ucałował w czoło.
- Dalej już
chyba sobie poradzisz, prawda?- Zapytał otwierając przed nią drzwi. Ona jednak
pokręciła przecząco głową i złapała go za rękę.
- Pokaż mi
dom.
- Przecież
ledwo stoisz na nogach.- Westchną zażenowany, widząc jednak, że dziewczyna
pochyla się i zupełnie sprawnie zakłada wysokie szpilki, otworzył szerzej oczy.
- No co tak
patrzysz?- Zapytała prostując się i opierając o ścianę.
- Udawałaś?
- Pfff… no
pewnie.- Wzruszyła ramionami i ruszyła ku potężnym mahoniowym drzwiom wgłębi
korytarza.- Umiem udawać orgazm, chwiejny krok to przy tym pestka.- Uśmiechnęła
się tajemniczo i pobiegła przed siebie, znikając chłopakowi z oczu.
- Czekaj!
Zgubisz się!- Krzyknął, ruszając biegiem w ślad za nią. Schowana za filarem
brunetka uśmiechnęła się szeroko gdy lekko zdenerwowany przeczesywał dłonią
włosy, poszukując jej wzrokiem.- Z nią są zawsze same problemy…- Warknął.
- No wiesz
co !- Wyrosła jak z pod ziemi, stając za jego umięśnionymi plecami. Chłopak
niemal podskoczył do góry słysząc jej delikatny głos tuż za sobą.
Zmrużył oczy
i zdenerwowany przerzucił dziewczynę przez ramię. Krzyknęła zaskoczona jego
zachowaniem, lecz już po chwili okładała go pięściami po plecach próbując
wyswobodzić się ze stalowego uścisku.
- Puść !
Puść ! Puść !- Krzyczała machając nogami. Czuł jak od jej ciała bije ciepło,
jak perfumy wymieszane z zapachem jej skóry wdzierają się w jego delikatne
nozdrza. Wierciła się, ocierając piersiami o jego łopatkę, niemal czuł koronkę
jej stanika. Przełknął głośno ślinę i z zawrotną prędkością pokierował się na
czwarte piętro, ogromnego wiktoriańskiego pałacu. Biegł z przewieszoną przez
ramię brunetką, długim korytarzem, aż w końcu znaleźli się w łączniku, do
którego przez olbrzymie okna wpadały wąskie strużki księżycowego światła.
Zsunął ją z
ramienia i oparł o ścianę, tak by jej twarz oświetlały delikatne wiązki,
błyszczącego na nocnym niebie, księżyca. Z całą namiętnością którą tego
wieczoru nosił w sobie, wpił się w jej karminowe usta. Smakował ich z nadmierną
zachłannością pozbawiając oddechu za równo siebie, jak i partnerkę. Przygryzał
delikatnie jej wargi, co chwila wsuwając między nie język. Oddawała jego
W końcu
oderwał się od niej z żalem by złapać oddech, lecz odsunęła się i podeszła do drzwi
znajdujących się tuż obok nich.
-
Dzisiejszej nocy jestem twoja.- Szepnęła ciągnąc go za rękę ku pomieszczeniu
które chwilę wcześniej otworzyła.
+18
(Tylko dla wytrwałych ! :p)
Gdy z jej
ust padły cztery, tak ważne słowa, jego serce zabiło mocniej i szybciej.
Wiedział jakie będą następstwa chwili rozkoszy którą przeżyje razem z nią. W
duchu modlił się by te czterdzieści pięć tysięcy zwróciło mu się z nawiązką.
Wciągnęła go
do pomieszczenia, zatrzaskując drzwi biodrem. Przypadek, a może przeznaczenie sprawiło,
że znaleźli się w jego dawnym pokoju. Wnętrze było chłodne i urządzone dość
klasycznie. Ciężkie mahoniowe meble, stare tkane ręcznie dywany z wieloma
ozdobnikami i wzorzyste zasłony w oknach sięgających od podłogi do samego
sufitu. Chciał dosięgnąć włącznika światła, by rozjarzyć wiszący na środku
pomieszczenia, ogromy kryształowy żyrandol, jednak dziewczyna złapała go za
ręce i położyła je na swoich biodrach.
- Po co ci
światło…- Mruknęła niskim, gardłowym głosem ocierając się o niego jak łasząca
się kotka.- Chyba trafisz?- Zaśmiała się krótko i nim zdążył skomentować
jej niezwykle „trafną” uwagę, zamknęła
mu usta głębokim pocałunkiem. Ich języki splatały się i pieściły wzajemnie.
Przygryzła jego dolną wargę i przesunęła dłonią w górę rozgrzanego torsu.
Westchnął gdy przylgnęła do niego całym ciałem. Poczuł jej ciepło, przez co
ogarnęło go jeszcze większe podniecenie. Położył dłonie na jej pośladkach i
lekko uciskał je, sprawiając, że dziewczyna mruczała rozkosznie obgryzając
powoli płatek jego ucha. Wsunął palce pod sukienkę brunetki, jakież było jego
zaskoczenie gdy wyczuł pod nią szorstki materiał podwiązek. Już miał sięgać po
suwak by zedrzeć z niej to niepotrzebne okrycie jednak ona porzuciła ten
pomysł, łapiąc go za dłonie i splatając razem palce docisnęła je do ściany tuż
nad jego głową. Językiem sunęła wzdłuż linii jego żuchwy i szyi, zataczając
koła w miejscach gdzie koszula nie była dopięta. Mężczyzna przymknął oczy i
oddał się jej całkowicie. Powoli wyswobodziła ręce i lekko drżącymi z pożądania
dłońmi rozpinała guziki błękitnego materiału, który okrywał jego ciało. Gdy
uporała się z ostatnim kawałkiem plastiku, zsunęła z jego barków koszulę i
opuszkami palców zaczęła wędrówkę po umięśnionym ciele swego partnera.
Kąsając,
naprężoną od doznań, skórę przesuwała się coraz niżej, zatrzymując się czasem w
bardziej strategicznych punktach, dotarła na końcu do jego podbrzusza.
Pogłaskał ją po głowie i uniósł za ramiona ku górze. Nie mógł pozwolić na to by
nie doznała przyjemności którą ona tak hojnie obdarowała jego. Ucałował czule
jej wargi, przesuwając językiem po równiutkich zębach, dziewczyny i dłonią
zawędrował do zamka błyskawicznego przyszytego na tyle sukienki. Rozsunął go, a
czarny materiał okrywający jej idealne w proporcjach i kształtach ciało, opadł
bezwładnie na ziemię. Odsunęła go szybko nogą w kąt pokoju, tak by nie zawadzał
w ich dalszych igraszkach. Teraz ich role się zamieniły. Obrócił się,
przyciskając ją swym ciałem do ściany. Podgryzał i drażnił językiem szyję tuż
pod linią szczęki, a dziewczyna kurczowo zaciskała palce na jego nagich
plecach. Powoli zaczęła wydawać z siebie ciche pomruki zadowolenia, czasem
nawet zdarzyło się jej westchnąć i odlecieć Bóg jeden raczy wiedzieć gdzie.
Czuła jego ręce, przesuwające się po jej piersiach, plecach i pośladkach, na
których zwykle najdłużej zagrzewały miejsce. Sięgnęła do haftki czarnego
stanika, którego niemalże przeźroczysta koronka, drażniła jej pobudzone jego
delikatnym dotykiem piersi, lecz nim udało jej się wyswobodzić z uwierającego
materiału, gdyż natrafiła na jego cichy protest.
- Daj mi się
chodź raz wykazać…- Szepnął jej do ucha i złapał pod prawym kolanem, unosząc
tym samym nogę dziewczyny w górę. Objęła nią jego biodro, przyciskając go do
siebie bliżej. Poczuła, na samej sobie jak bardzo jej pożąda. Wreszcie
wiedziała w jak silnym stopniu pobudziła jego organizm, zdawało się jej, że
gdyby teraz miał sposobność, zatopił by w niej swoje kły.
Jego dłoń
przesuwała się wzdłuż jej długiej, smukłej nogi, a gdy natrafiła na szorstki
materiał jej półprzeźroczystej, koronkowej bielizny, wsunął pod niego palce,
gładząc jej skórę. Jęknęła i wbiła palce w jego nagi tors, gdy poczuła jak
dłonią rozsuwa jej pośladki i delikatnie przejeżdża opuszkami palców po ich
wewnętrznej stronie, zahaczając lekko o jej wilgotną już kobiecość. Słyszała
jego urywany, płytki oddech gdy powoli zsuwał się na kolana całując ją po
naprężonym od doznań brzuchu. Mocno zagryzła wargi czując jak stanik swobodnie
opada na ziemię, a cienki materiał koronkowych majtek zsuwa się po udach,
ściągany przez chłopaka zębami.
Wydała z
siebie zduszony jęk czując jak, ciągle nie podnosząc się z kolan, rozsuwa jej
nogi. Wbiła paznokcie w ścianę do tego stopnia, że całe zbielały, gdy jego
zwinne dłonie i gorące usta zetknęły się z jej najdelikatniejszym miejscem.
Chłopak smakował jej powoli, delikatnie lecz zachłannie, a ona z odczuwanych
emocji, ledwo dawała radę stać na własnych nogach. Trzęsła się i wzdychała jak
oszalała gdy jego ruchy stawały się coraz szybsze i pełniejsze. On też pomrukiwał
z zachwytu.
W pewnym
momencie już sama nie wiedziała co się z nią dzieje. Wplotła palce we włosy
partnera i przycisnęła go do siebie mocniej, przygryzając dolną wargę aby nie
krzyknąć, chociaż nawet pomimo takich starań jej jęki były dość głośne. Nagle
wszystko odeszło. Rozlało się po jej drżącym w konwulsjach ciele, a napięte do
tej pory mięśnie rozluźniły się, przez co zmęczona, z zamkniętymi oczami
osunęła się na podłogę.
- Już
wymiękasz?- Zapytał ją z przekąsem, oblizując wargi. Zerknęła na niego spod
przymkniętych powiek i westchnęła beztrosko. Złapał ją za ramiona i podniósł do
pionu. Uwiesiła się kurczowo na jego szyi i odnalazła, kuszące wargi. Ich
języki przepychały się wzajemnie, tocząc zaciętą bitwę w której nie było
przegranych. Pchnął ją na łóżko w międzyczasie rozpinając pasek spodni. Opadła
z głuchym jękiem na poduszki. Położył się na niej i lekko skubiąc, badał jej
ciało jeszcze dokładniej. Ona również nie traciła czasu, kiedy partner zajmował
się jej, oswobodzonymi z koronkowego stanika, piersiami, ona gładziła jego
umięśnione plecy i zsuwała się niżej- ku pośladkom. Mruknął gdy poczuł jak jej
delikatne dłonie pozbywają się materiał jeansów i bokserek, pozwalała sobie na
coraz więcej, a on jako mężczyzna nie mógł tego znieść. Wpadł więc na skuteczny
w wyniku, pomysł. Złapał drżące dłonie i przycisnął je wysoko nad jej głową.
- Co robisz…?-
Zapytała, oddychając ciężko. Kątem oka wypatrzył krawat, który jeszcze kiedyś
kazała mu nosić matka i nic nie mówiąc związał jej szczupłe nadgarstki i mocno
przytwierdził do wezgłowia łóżka. Otworzyła szerzej oczy i zaczęła szarpać się
by wyzwolić skrępowane ręce, jednak supeł na nich był tak mocny, że nie dała
rady ich rozerwać.
Rozszerzył
kolanem jej zaciśnięte mocno nogi i patrząc w pełne podniecenia oczy,
dziewczyny uśmiechnął się zawadiacko. Ucałował delikatnie napiętą skórę jej
brzucha i podciągnął biodra brunetki do góry. Zagryzła dolną wargę i odchyliła
szyję, otwierając się na niego.
Kochali się
powoli, bez pośpiechu. Jakby nie liczyło się nic poza ich obopólną satysfakcją.
Chłopak chcąc zaspokoić potrzeby partnerki w najdrobniejszych szczegółach,
poruszał się według rytmu który ona sama nadawała. Dziewczyna pragnęła tego
samego dla niego, zaciskała dłonie w pięści, próbując szarpnięciami uwolnić się
z więzów, jednak gładkie ruchy chłopaka, który wypełniał ją całą, nie dawały
skupić się na obranym wcześniej celu. Czuła jak już jest blisko, wiedziała, że
i jemu niewiele brakuje. Nie zważała na to czy krzyczy i czy goście, bawiący
się na sali cztery piętra niżej, usłyszą jej głos. Ważna była teraz jedynie
rozkosz która rozlewała się po jej wnętrzu. Zacisnęła mocniej nogi i wygięła
kręgosłup w łuk. Na czoło wystąpiły jej kropelki potu, a serce o mało co nie
wyskoczyło z piersi.
- Liam…-
Szepnęła, opadając na poduszki ciągle targana konwulsjami, chwilę temu
przeżytej ekstazy. Dyszała i wiła się na pościeli, nie mogąc znaleźć dla siebie
odpowiedniego miejsca. Uspokoiła się dopiero gdy poczuła ciepło ust chłopaka na
swoich wargach. Był delikatny, dotykał opuszkami palców jej drobne piersi, a
językiem przesuwał po wysuszonych ustach. Obejmował ją swoim ciałem i sam
rozkoszował się jej bliskością.
- Liam…
jestem w niebie…- Zaśmiała się ochryple, oddając jego pocałunki z
zachłannością.
- Skarbie…-
Sapnął gryząc ją w kark.- To dopiero początek…
Jako iż w sobotę jadę do siostry ciotecznej na urodziny, uroczyście ogłaszam, że "pechowa 13" pojawia się właśnie dziś- we wtorek ! :D Jakoś szybko mi się pisało ten rozdział i szczerze powiedziawszy to miało być w nim zawarte jeszcze wieeeeele wyjaśnień pewnych spraw, ale był by po prostu makabrycznie długi O.o Uważam, że 10 stron w Wordzie to max ile możecie znieść moich wypocin xD Tak więc, rozdział 13 kończymy, beznadziejnym "+18" które myślałam, że wyjdzie mi lepiej :/ Jakoś tak dziwnie mi się to wszystko opisuje xD
Dobra nie zanudzam, liczę na duuużo komentarzy i do zobaczenia za tydzień :D Buziaczki :*
PS: Zapraszam do udziału w ankiecie u góry strony.
Dobra nie zanudzam, liczę na duuużo komentarzy i do zobaczenia za tydzień :D Buziaczki :*
PS: Zapraszam do udziału w ankiecie u góry strony.
Wow... i wow... i wow... i... WOW O.O TEN ROZDZIAŁ JEST PO PROSTU B O S K I! A Końcówka tym bardziej ^^ i nie mów mi że to było beznadziejne, bo mam obok... dobra na zewnątrz -.- siekierę, której nie zawaham się użyć! Ale... dobra kurde! -.- nie zabije kogoś z takim talentem! Potem czytelnicy by mnie zabili ;D
OdpowiedzUsuńCo z tego, że 10 stron, skoro i tak chcemy więcej! :D
Więc, czekam z niecierpliwością na kolejny ;*
Dziękuję, dziękuję, dziękuję :* A siekierę się powinno trzymać pod daszkiem :D Bo jak pada to zardzewieje xd Nie mam talentu :p Po prostu piszę co mi się wyobrazi... wyszłam na zboczeńca T.T Dobra nie pogrążam się xd A jak się podoba nowa muzyka :D?
Usuń~June
Muzyka no nie przepadam za takimi, ale czytając rozdział i słuchając jej jakoś tak zawsze "przenoszę" się do tego co się tam dzieje ;D Więc... mnie się podoba ;D
UsuńWoW! O.o tylko tyle jestem w stanie z siebie wydusic! Rozdzial po prostu BOSKI!!! Prezecik suuuper, a ich dom... Po prostu ekstta! I ta koncowka ;3
OdpowiedzUsuńA jak jeszcze raz, napiszesz mi, ze cokolwiek, cokolwiek, z tego co napisalas... To wierz mi na slowo... Nie chcialabym byc w twojej skorze!!!!!!!
A wiec powiem ci tak, ze z niecierpliwoscia czekam na nexa! :)
PS. Serdecznie zapraszam na nowy rozdzial na blogu, ktory prowadze razem z Arli ;)
http://my-amazing-lovestory.blogspot.com
O boże, dostaję pogróżki w komentarzach :o Tego to jeszcze nie było :o Nie no dobra... kilka razy już się zdarzyło xd Dziękuję, za takie wsparcie *.* Jesteście kochane :*
Usuń~June
O chryste *.* Jak mi się podoba ten rozdział *.* a +18 to *.* O boże *.* jestem zachwycona twoim rozdziałem ^ ^ Po prostu piszesz cuda *.* które ja kocham :D Ale Liam ma do spłacenia u niej dług wielki :D Sama tyle chciałabym za nos :D Czekam nn :*
OdpowiedzUsuńOj Angie, Angie :D Nadużywasz "*.*" jak ja ":D" albo "xD" :p Cieszę się, że wszystkim tak bardzo się ten rozdział podobał :* Długo go dopracowywałam :3 Liam z długiem... hmmm to się jeszcze zobaczy :D Uknułam już taki "Evil plan", że chyba mnie pozjadacie za następny rozdział :o ;D Poleje się krew, oj poleje ;p
UsuńA jak wam się muzyka podoba ?
~June
Co do muzyki to nie jest mój klimat, ale fajna jest. :) Np Sleeping Sun jest taka spokojna nawet. ^ ^ Ale jednak to nie mój klimat i nie umiem się wypowiedzieć na ten temat, bo nie słucham takiej muzyki :)
Usuń