niedziela, 31 marca 2013

5. Odczucia



Uderzyłam się otwarta dłonią w czoło i oparłam łokciami o blat na którym nie było odłamków. Po chwili drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem wpuszczając do środka lodowate powietrze. Odwróciłam się gwałtownie, przygotowana do ataku ze strony, jak się spodziewałam Ethana. Stałam osłupiała mogąc wydusić z siebie jedynie:
- A co ty tu…?
***
-Co ty tu robisz do cholery !- Krzyknęłam. Całe moje ciało drżało, przez ciągle narastające zdenerwowanie. Patrzyłam jak jego srebrne, niespokojne oczy przeczesują pomieszczenie, centymetr po centymetrze. Po kłótni z Ethanem byłam wrażliwsza na każdy dźwięk, wszystkie gesty stawiały mnie w ryzach gotową do ataku. W tej chwili nie byłam zwykłą Soul… Zmieniłam się w coś czego zwykły człowiek nie mógł pojąć umysłem. Byłam, jestem i już zawsze będę bestią, która zabija dla samego, słodkiego smaku krwi.
Przekrzywiłam na bok głowę przyglądając się nieproszonemu gościowi. Wydawał się być czujny, jak gdyby wiedział z czym się zetknął. Opuściłam ramiona próbując opanować konwulsyjne drgawki. Dopiero teraz, kiedy ciśnienie zaczęło opadać poczułam jak po karku ścieka mi wąska stróżka karminowej cieczy. Zamknęłam oczy pociągając nosem i obejmując się szczelnie ramionami. Koszula praktycznie cała przesiąkła krwią, a ta w miarę sucha część została pocięta przez wypadające z okna odłamki szkła. Pociągnęłam nosem. Temperatura w domu zaczęła gwałtownie obniżać się, przez otwarte na oścież wejście i wybitą szybę.
- Czy możesz zamknąć drzwi?- Zapytałam zachrypłym głosem. Usłyszałam skrzypnięcie. Ze zwieszoną głową wyszłam z kuchni wprost do salonu, podpierając się co chwila o ciemne, sosnowe belki z których zbudowany został cały domek.
Poczułam na ramionach silny uścisk. Szarpnęłam się do tyłu napierając plecami na ścianę. Ze zdziwienia otworzyłam usta, pierwszy raz pod dotyku jednego z synów Hyperiona nie poczułam paraliżującego bólu. Zająknęłam się, gdy ponownie podszedł do mnie. Jego przystojna twarz nie wyrażała agresji, był delikatny i spokojny. Chciał pomóc.
 Ponownie położył silne dłonie na mych roztrzęsionych, drobnych barkach.
- Pokaż to.- Szepnął unosząc mój podbródek i dokładnie obejrzał poszarpaną skórę.- Postaraj się nie wykonywać żadnych gwałtownych gestów, dobrze?- Podniósł na mnie wzrok. Uważnie przyjrzałam się jego srebrnym tęczówkom. Przypominały zagięte sierpy letniego księżyca, a ich głębia była większa od niejednego oceanu.
Skinęłam głową, zaciskając palce na wypukłej konstrukcji ściany. Czarnowłosy jeszcze mocniej odchylił moją głowę do tyłu. Jęknęłam uginając nogi. Ból rozchodził się po każdym mięśniu w moim ciele. Ethan mógł przez przypadek przestawić mi coś w szyi lub nadgryźć jakiś nerw.
- Spokojnie…- Szepnął przysuwając twarz wprost do rany. Czułam jego gorący oddech, a serce prawie wyskoczyło mi z piersi. Przysunął się bliżej napierając na mnie swoim umięśnionym torsem. Westchnęłam, gdy jego język gładko przesunął się po krwawiącej ranie, z wrażenia zamknęłam oczy. Nigdy w życiu nie czułam czegoś co mogła bym porównać z tym doznaniem. Dosłownie każda komórka w moim ciele wołała o bliższy kontakt z srebrnookim. Przylgnęłam do niego jak krople deszczu do szyby, a gdy silne ramiona zamknęły mnie w uścisku dłońmi poszukiwałam jego ciała jak szalona. Sama nie wiedziałam co jest nie tak. Obmacywałam się z wrogiem w swoim własnym domu. Tylko ja mogłam mieć tak „genialne” pomysły.
Chłopak odsunął się ode mnie niechętnie, ocierając usta z mętnej cieczy. Przesunęłam opuszkami palców po jeszcze chwilę temu zmasakrowanej szyi, nie wyczułam nawet opuchniętego śladu, czy blizny. Otworzyłam oczy przełykając głośno ślinę.
- Co to było?- Zapytałam łamiącym się głosem, ciągle nie mogąc dojść do siebie.
- Tylko się zbytnio nie podniecaj. Nie mam zamiaru powtarzać tego kiedykolwiek.- Wzdrygnął się, wchodząc szybkim krokiem do kuchni, która teraz wyglądała jak jeden wielki bajzel. Zupełnie nie przeszkadzało mu, że przechodzi po pękającym szkle. Złapał w dłonie mój ulubiony kubek i jednym haustem opróżnił jego, przestudzoną zawartość.- Smakujesz okropnie, wiesz?
- Dzięki, marzyłam o tym, żebyś mi to powiedział.- Fuknęłam odzyskując władzę w nogach.- Czemu tu przylazłeś i przyssałeś się do mnie jak pasożyt?- Warknęłam stając w progu aneksu kuchennego. Srebrnooki odstawił niebieski pojemnik i uśmiechnął się łobuzersko. Nachylił się do przodu, ciągle pokazując mi szereg swoich śnieżnobiałych zębów. Przewróciłam oczami składając ręce na piersiach.
- Nawet taki „Pasożyt” jak ja, potrafi być dżentelmenem. 
- Szczerze wątpię w twoje dobre intencje, pijawko.- Wysyczałam wrednie i wypchnęłam go z kuchni. Usiadł na stołku barowym, przy otwartym blacie, przyglądając się moim poczynaniom ze stłuczoną szybą.
- W ten sposób z nów się pokaleczysz.- Westchnął z żałością, patrząc jak podnoszę szkło, kawałek po kawałku.
- Pocałuj mnie w dupę.- Rzuciłam przez ramię naburmuszona. Sama nie wiedziałam za co jestem zła, jak by nie patrzeć zagoił moje rany. Mniejsza z tym, że dał mi przez to przyjemność jakiej nie odczuwałam nigdy wcześniej z nikim innym.
- Zrobił bym to z miłą chęcią, jednak myślę, że szybciej wyrzuciła byś mnie stąd niż zdążył bym się rozkręcić.- Nonszalancko oparł się oblat. Czułam jak wzrokiem śledzi każdy ruch mego ciała, było mi miło z tego powodu. Od wielu lat czuła się tylko i wyłącznie własnością Ethana, więc spojrzenia innych mężczyzn były tak dużą rzadkością, że przestałam je zauważać. Ciemnowłosy ponownie zagadał.- Wiesz jaki popełniasz błąd?
- Hmmm? No dawaj, oświeć mnie.- Burknęłam dalej zbierając potłuczoną szybę.
-Odwracasz się tyłem do wroga. A co gdy bym teraz tak na przykład zrobił to…- Nie zauważyłam nawet kiedy, pojawił się za mną. Jego delikatne ręce uniosły mnie w górę, złapał w dziwnym geście za głowę i kark. Wzdrygnęłam się.
- Dawno chyba nie dostałeś w łeb.
- Nie proszę się o to.
-Widać, a teraz mnie puść. Już jednego faceta wyrzucałam dziś z tego domu. Chcesz być kolejny?- Zapytałam wyrywając się mu. Wyciągnęłam szczotkę zza drzwi, zmiotłam mniejsze odłamki i wrzuciłam je do kosza. Teraz pozostało już tylko wstawić nową szybę. Westchnęłam masując palcami, pulsujące skronie.
- Boli cię głowa?- Zapytał stając przede mną z poważną miną.
- Od kiedy to jesteście tacy troskliwi dla takich jak ja ?- Fuknęłam podchodząc do wybitego okna. Próbowałam zakleić je czarną folią, aby chociaż na jeden dzień śnieg nie padał do środka. Oderwałam zębami kawałek taśmy klejącej i przechyliłam się nad zlewem, chwilę później ciemna płachta wisiała w oknie.- Trzyma się…- Szepnęłam wykrzywiając usta w słabym uśmiechu.
- Generalnie gdyby wszedł tu ktoś inny niż ja najprawdopodobniej leżała byś martwa na ziemi, a twojego kochanego buca posądzono by o morderstwo.- Zamrugałam nerwowo, bębniąc palcami w blat. Faktycznie, ostatnią osobą która zadała mi rany był Ethan. Nawet Bethany miała by problem z udowodnieniem jego niewinności, jeśli tytani nie zostawili by żadnych śladów.
Przełknęłam głośno ślinę, odwracając się do czarnowłosego przodem. Wyciągnęłam dłoń, mówiąc pewnym głosem:
- Zacznijmy jeszcze raz.- Uśmiechnął się łobuzersko i uścisnął rękę. Poczułam jak serce znów przyśpiesza do maksymalnych obrotów, a mój oddech staje się płytki i urywany. Działał na mnie jak magnes, z jakiegoś niewiadomego powodu wiedziałam, że mogę mu zaufać, czuć się bezpiecznie w jego obecności. Nigdy nie miałam tak bliskiego kontaktu z wrogiem. Spojrzałam na przystojną twarz srebrnookiego, wydawał się być zamyślony i niepewny. Czyżby się wahał? Gdyby ktokolwiek dowiedział się o sytuacji która dziś zaistniała, prawdopodobnie wplątała bym się w niezłe kłopoty. Liam jest  pełnoprawnym tytanem. Zapewne też miał by sporo problemów.
- Mogę cię o coś prosić?- Zapytałam wiedziona ciekawską myślą. Chłopak uniósł pytająco brew nie puszczając mej dłoni.- Jak wygląda twoja gwiazda?- Sama nie wiem czemu byłam tym tak bardzo zainteresowana, nigdy nie widziałam boskiego symbolu, jednak słyszałam o nich bardzo dużo. Podobno wypala się je zaraz po narodzinach, by zapieczętować moce małego noworodka. Im posiadacz znaku jest starszy, tym bardziej gwiazda wchłania się pod skórę tworząc coś na kształt średniej wielkości blizny.
- Po co ci to wiedzieć?- Parsknął śmiechem widząc niczym nie uzasadnioną determinację na mojej twarzy. Nic nie odpowiedziałam. Po prostu stałam wlepiając w niego natarczywe spojrzenie.- No dobra, tylko mnie nie zjedz.- Pokazał mi język i szybkim gestem zsunął z ramiona skórzaną kurtkę. Wzniosłam się na palce alby lepiej widzieć jego szyję, lecz nie dostrzegłam na niej niczego godnego zainteresowania, potem przyszła kolej na dłonie i nadgarstki. Tam również nie znalazłam przedmiotu mojej fascynacji.
- Czego ty się tam doszukujesz?- Spytał lekko zażenowany moim dziecinnym zachowaniem.- Chcesz go zobaczyć czy nie?- Kiwnęłam głową przenosząc ciężar z jednej nogi na drugą. Czarnowłosy sięgnął po skrawek koszulki, szybkim ruchem pociągnął ją w górę. Przed oczami ukazała mi się idealnie wyrzeźbiona klatka piersiowa. Czułam jak na policzkach pojawiają się piwoniowe rumieńce, wbiłam wzrok w podłogę przygryzając dolną wargę. Usłyszałam jego cichy melodyjny śmiech.
- Żartujesz sobie ze mnie? Nie chce mi się wierzyć, że nigdy nie widziałaś pół nagiego mężczyzny.
- Przeceniasz moje doświadczenie.- Odcięłam się nieśmiało podnosząc na niego ciemnozłote tęczówki. Ponownie ugięły się pode mną kolana, przyjemne dreszcze przesuwały się po całym ciele powodując wykwitanie jeszcze większych czerwonych łat na policzkach.
- Szybciej bo marznę.- Przewrócił oczami widząc jak bardzo jestem niezdecydowana i złapał mnie za nadgarstek. Szarpnęłam się zaskoczona, ale szybko zrozumiałam o co właściwie mu chodziło. Położył mą dłoń na wysokości swojego serca. Czułam jego szybkie uderzenia. Krew w moich żyłach buzowała jak spieniona, rwąca rzeka, a oddech przyśpieszał. Spojrzałam na srebrne oczy które wpatrywały się we mnie z natarczywością. On też nie mógł złapać tchu. Przełknęłam ślinę, przesuwając opuszkami palców w dół jego umięśnionego torsu. Odwrócił głowę w drugą stronę. Skupiłam się na wypukłości którą poczułam pod wrażliwą skórą dłoni. Przed oczami miałam pięcioramienny pentagram zamknięty w kole. Chciałam poczuć jego kształt lecz zniecierpliwiony osiemnastolatek zrzucił moją rękę i szybko założył koszulkę.
- Koniec prezentacji.- Rzekł chłodno, łapiąc spazmatyczny oddech. Uchyliłam usta by zapytać, czemu nie pozwolił mi dokładniej zobaczyć symbolu swojej rasy, jednak zamiast tego jedynie szepnęłam cicho.
- Czemu tak się dzieje?- Czarnowłosy spojrzał na mnie jak na małe, nic nierozumiejące dziecko i uśmiechnął się delikatnie wzruszając ramionami. Podałam mu pośpiesznie kurtkę, podchodząc do fotela na który opadłam bezwładnie. Podświadomość tłumaczyła mi, że wcale nie interesowało mnie znamię. Chciałam ponownie poczuć magnetyczne przyciąganie jakie pojawiało się między naszymi ciałami. Musiałam uspokoić nerwy.
- Powinieneś już iść.- Rzuciłam siedząc do niego tyłem.- Śpieszę się.
- Wychodzisz z tym gburem ?- Napięta atmosfera ulotniła się równie szybko jak się pojawiła. Uśmiechnęłam się pod nosem, słysząc jego dawny, łobuzerski ton.
- Nie twój interes.
- Dobra, nie wynikam w twoje życie seksualne.- Z pełną powagą uniósł obie dłonie w obronnym geście. Złapałam w dłoń poduszkę i zamachnęłam się nią za siebie. Dostał prosto w brzuch.
- Wypad pijawko !- Krzyknęłam śmiejąc się, gdy znikał w drzwiach wraz z moim ulubionym, włochatym kawałkiem materiału.
Siemka ! :D Wrzucam dzisiaj, bo nie chce mi się czekać do następnego tygodnia xd Mam nagły przypływ weny i próbuję to jak najszybciej wykorzystać :D Wiem, że rozdział znów jest nudny i nic nie wnosi, ogólnie mówiąc jest taki "ni z dupy ni z oka" xd Dodaję na żywca bo powiem szczerze, że nie chce mi się sprawdzać. Obżeram się teraz żurkiem i sałatką mojej babci, a na dodatek mama upiekła moje ulubione ciasto, więc od nadmiaru cukru we krwi, moje myślenie zostało spowolnione i jeszcze więcej bym namieszała poprawiając te błędziory :p Następny rozdział pojawi się albo jutro, albo za tydzień :D Do zobaczenia Pingwinki :*

PS: Zapraszam do zakładki Mity, bo bez przeczytania ich zawartości możne być wam ciężko zrozumieć zachowanie Liama i Soul.

~June


sobota, 30 marca 2013

4. Nienormalna



Gdy znalazłam się za drzwiami hali odetchnęłam z ulgą. Chłód powoli opuszczał moje ciało, a śnieg momentalnie topniał w kontakcie z rozgrzanym powietrzem. Głęboko odetchnęłam przymykając oczy i uśmiechając się szeroko. Złapałam pierwszy z czarnych guzików płaszcza i mocowałam się z jego rozpięciem. Dłonie nadal miałam tak skostniałe, że każda werbalna praca przysparzała mi mnóstwo punktowego bólu. Przygryzłam wargę wyciągając ostatnie plastikowe kółeczko z małego nacięcia w ciemnym materiale. Szybko zarzuciłam płaszcz na ramię i jednym sprawnym ruchem zsunęłam z głowy wełnianą czapkę. Końcówki włosów były całkowicie mokre i przyklejały się do moich lekko zaróżowionych policzków. Chuchnęłam w dłonie i potarłam nimi ramiona, rozglądając się w poszukiwaniu blond czupryny Ethana. Hala była pusta, a światła lekko przygaszone. Trening musiał się niedawno zakończyć. Uśmiechnęłam się delikatnie mrużąc oczy, miałam nadzieję, że zastanę go w szatni pod prysznicem. Raźnie ruszyłam przed siebie w kierunku przebieralni.
Sztuczna trawa pod podeszwą trampek szeleściła niemiło, wydając z siebie ostrzegawcze pomruki których nie potrafiłam zidentyfikować. Objęłam się szczelnie ramionami. Pomimo wysokiej temperatury panującej w pomieszczeniu, czułam jak po moich kościach rozchodzi się przenikliwy chłód. Jedna z żarówek w lampie nade mną zamrugała złowieszczo i zgasła z trzaskiem, pozostawiając nieoświetlony obszar. Odskoczyłam jak oparzona. Odłamki szkła spadły na ziemię tuż obok mnie. Rozejrzałam się, kręcąc się w miejscu. Stałam na środku sztucznego boiska z oczami otwartymi szeroko, do tego stopnia, że czułam jak boli mnie każdy nerw. Łapałam spazmatyczne oddechy, powietrze w sali znacznie zagęściło się. Powoli przed oczami zaczynały latać mi ciemne mroczki. Właśnie w tedy usłyszałam jej głos. Cichy szept, który z siebie wydawała nawet nie otwierając bladych, trupich ust napawał mnie przeraźliwym lękiem.
- To znów się zaczyna…- Czułam jak moja klatka piersiowa coraz szybciej unosi się i opada, dłońmi szukałam czegoś o co mogła bym się oprzeć jednak nic takiego nie było pod ręką. Cofnęłam się kilka kroków, przełykając głośno ślinę.
- Ever?- Zapytałam drżącym od emocji głosem. Blada zakrwawiona postać unosiła się pół metra nad ziemią, wyciągając do mnie jedną, zmasakrowaną dłoń. Wyglądała jak tysiąc nieszczęść, a może i jeszcze gorzej? Jej czarna, zwiewna sukienka wyglądała na przemoczoną, tak samo jak lekko kręcone ciemno rude włosy. Zakryłam dłonią usta, marszcząc brwi i kręcąc energicznie głową. Łzy same spływały mi po policzkach.- Ever, kto ci to zrobił?!- Wychrypiałam cofając się jeszcze o krok. Pod podeszwą usłyszałam trzask pękającego szkła. Zerknęłam pod nogi. Nadeptałam na resztki żarówki która jeszcze kilka minut temu o mały włos nie spadła mi na głowę.
Poniosłam wzrok aby bliżej przyjrzeć się dawnej przyjaciółce. Stała tuż przede mną. Wytrzeszczyłam oczy i ledwo powstrzymałam się od krzyku. Jej twarz była posiniaczona, opuchnięta i zakrwawiona. Na prawym policzku widniała wycięta ostrym narzędziem gwiazda. Spojrzałam na jej wychudzoną i bladą sylwetkę . Trzy przepalone dziury przechodziły przez brzuch , ramię i kręgosłup. Cała była pokaleczona i okrwawiona, lecz dopiero teraz zwróciłam uwagę na spore nacięcie pod lewą piersią dziewczyny. Wylewała się z niego czarna maź, więc z daleka nie dało się go dostrzec na tle sukienki. Zacisnęłam powieki, a oddech ciągle był płytki i nierówny. Zdawało mi się, że w powietrzu nie ma już nawet grama tlenu.
- To znowu się zaczyna, Soul… Jest bliżej niż myślisz.- Jej głos brzmiał bardziej jak bulgot wody niźli dawny melodyjny świergot za który tak bardzo ją lubiłam. Otworzyłam oczy ostatni raz patrząc na jej martwe usta wykrzywione w delikatnym uśmiechu. Wyciągała dłoń w moją stronę. Szarpnęłam się do tyłu krzycząc głośno, jak opętana, przez co straciłam równowagę i uderzyłam  tyłkiem o sztuczne podłoże boiska. Poczułam koszmarny ból w prawej dłoni, zerknęłam na nią pospiesznie. Upadając nadziałam się na ostry fragment zbitej żarówki. Ponownie miałam ochotę wymiotować, zamiast normalnej krwi z mej dłoni wypływała maź taka sama jaką widziałam na ranie zmarłej przyjaciółki. Szybko przeniosłam wzrok na miejsce w którym jeszcze chwilę temu stała. Jej blada poharatana twarz rozmywała się w powietrzu, bujając się na boki. Poczułam ucisk między żebrami. Ból rozszedł się po każdym nerwie jaki tylko nosiłam w swoim ciele i promieniował w najdalsze zakamarki.
- Uciekaj, Soul… Uciekaj !- Krzyknął duch zmarłej wyrywając najważniejszy narząd jaki tylko nosiłam w sobie. Ever zabrała ze sobą moje wciąż bijące serce.
***
Sama nie wiem ile czasu leżałam tak na wiecznie zielonej trawie, nie myśląc zupełnie o tym co przed chwilą miało miejsce. Bardzo pragnęłam uchylić powieki i powiedzieć wszystkim, że spotkałam się z duchem jednej z sióstr Shaw. Moje ciało niestety nie reagowało na żadne komendy. Zdzierałam gardło, krzycząc wewnątrz. Zamknięta w czarnej otchłani podświadomości. Czemu ukazała się właśnie mi? Co miała na myśli mówiąc, że „ TO znów się zaczyna” ? Polowania trwają cały rok, bywały miesiące w których ginęło kilka lub kilkanaście osób, czasem wszyscy wychodzili cało, bez najmniejszych obrażeń.  Co wyjątkowego mogło stać się tej zimy? Nie, nie, nie. Ever wyraźnie powiedziała „znów”. Czyżby wiedziała coś o czym inni nie mieli pojęcia? Nie miałam czasu zaprzątać sobie tym głowy, musiałam z powrotem odzyskać świadomość i o wszystkim opowiedzieć Beth.
Spróbowałam unieść dłoń. Nawet nie czułam, że ją mam. Co więcej, nie widziałam swojego ciała. Tak jakby przed oczami pojawiły się nagle czarne klapki. Ponownie krzyknęłam, czując jak mój głos chrypnie z przeciążenia. Chciało mi się płakać, jednak nawet na to nie było mnie stać, byłam do niczego. Zmobilizowałam się cała. Zacisnęłam szczeki, mimo, że nawet ich nie czułam. Postanowiłam za wszelka cenę się obudzić… Nie… Ja musiałam się obudzić !
Poczułam jak ciężka kotara zsuwa się z moich kończyn, odciążała nogi, ręce, klatkę piersiową i głowę. Złapałam głęboki oddech i zachłysnęłam się świeżym, nasyconym przez tlen powietrzem. Udało się! Przemyślałam szybko sytuację. Gdybym teraz nagle otworzyła oczy a nade mną nadal wisiał by duch, prawdopodobnie z powrotem zapadła bym w ten paraliżujący letarg. Spróbowałam zacisnąć pięści. Poczułam pulsujące kłocie w prawej dłoni. Zacisnęłam mocniej powieki i ponownie poruszyłam ręką. Niewygodne promieniowanie ponownie o sobie przypomniało, tym razem dziesięć razy mocnej.
- Co robisz głupia !- Usłyszałam jego rozżalony głos. Ethan musiał być gdzieś obok. Może trzymał mnie w ramionach? Przypomniałam sobie o żarówce, gdybym mogła uderzyła bym się otwartą dłonią w czoło. Pewnie odłamek szkła nadal tkwił w mojej ręce, a ściskając ją pogłębiałam jedynie ranę i przysparzałam sobie większych cierpień. O ile kawałek tak cienkiego przedmiotu można nazwać powodem gehenny.
Postanowiłam uchylić powieki. Rozmazany, rażący obraz zmusił mnie do ich natychmiastowego zamknięcia, więc niewiele myśląc uchyliłam wargi i wyszeptałam niewyraźnie.
- Co się stało?
- Może lepiej ty mi na to odpowiedz !- Krzyknął wyraźnie zaniepokojony blondyn. Zmarszczyłam z niesmakiem brwi. Nie byłam na tyle głupia, żeby powiedzieć mu o spotkaniu z duchem Ever. Nigdy by w to nie uwierzył. - Znajduję cię tu nieprzytomną, z jakimś gównianym szkłem wbitym w dłoń na przestrzał ! Coś ty tu robiła…- Nakręcał się coraz bardziej, jednak ostatnie słowa spuściły z niego całe ciśnienie. Oparł się czołem o czubek mojej głowy. Uśmiechnęłam się delikatnie gładząc go po policzku zdrową dłonią.
- Wynośmy się stąd Ethan.- Wychrypiałam cichutko. Prawie nie poczułam gdy brał mnie w ramiona i wynosił na burzę, szalejąca za murami sali.
***
-Więc ktoś cię zaatakował?- Zapytał niepewnie siedząc na fotelu naprzeciw mnie. Otuliłam się szczelniej kocem i po raz setny skinęłam głową aby odpowiedzieć na zadawane prze niego wciąż to samo pytanie.
- Nawet jeśli zapytasz o to ten sto pierwszy raz  i tak w żaden sposób nie zmieni to mojej wypowiedzi.- Westchnęłam lekko poirytowana.- Tak, pewnie któryś z uczniów myślał, że mam przy sobie kasę i dał mi w łeb. Wiesz jaka jestem niekiedy „ostrożna”- Mruknął coś w odpowiedzi i naburmuszony oparł się o zagłówek mebla. Wiedziałam, że nie kupił tej bajeczki, ale przynajmniej udało mi się zająć go na kilka dni. Przeciągnęłam się ziewając i prostując ścierpnięte nogi. Wysunęłam dłoń po mój kubeczek z bohaterami bajek Walta Disneya i wypiłam ostatni łyk chłodniej cytrynowej herbaty. Wywinęłam dolną wargę w rozpaczy i ze smutkiem spojrzałam na puste dno.
- Puśte…- Zmiękczyłam słodko wyraz nie zmieniając miny. Szybko wyplątałam się z koca widząc jak Ethan podnosi się z fotela aby zaparzyć mi kolejny napój.- Mam nogi, pójdę!-Krzyknęłam opierając zdrową dłoń o zagłówek fotela i przerzucając nadeń nogi.
- Chyba nigdy nie przestane podziwiać twojej gibkości.- Uśmiechnął się tajemniczo opierając głowę na dłoni i przyglądając się mi rozmarzonymi, złotymi oczami. Uniosłam pytająco jedną brew i poprawiłam za dużą czerwono, czarną koszulę w nieregularną kratę która miałam na sobie.- Tyle razy widziałem co wyprawiasz w łóżku, ale chyba nigdy nie przestane się temu dziwić.- Naciągnęłam palcem dolną powiekę oka i pokazałam mu język. Zaśmiał się głośno, podnosząc tyłek z fotela. Szybko złapałam kubek w dłonie i w kilku susach znalazłam się w kuchni, aby przygotować nowy napój. Usiadłam na blacie obserwując zamieć szalejąca za oknem. Zastanawiałam się nad słowami Ever. Jak miałam przekazać jej siostrze wiadomość o naszym „spotkaniu”?
- O czym tak myślisz ?- Zapytał stając między moimi rozłożonymi nogami i skubiąc ozdobne nitki wystające z jasno jeansowych, krótkich spodenek z wysokim stanem.  Przeniosłam na niego wzrok i uśmiechnęłam się smutno.
- O nas.- Skłamałam gładko.- Co będzie dalej?- Zapytałam zmieniając temat. Pocałował mnie delikatnie w usta, na których jeszcze przez dłuższy czas czułam mrowiący dreszcz.
- Z nami?- Upewnił się.- Prawdopodobnie, skończymy liceum, pójdziemy na studia, zamieszkamy razem, znajdziemy pracę…- Zrobił krótką pauzę patrząc na moją mało usatysfakcjonowaną minę.- Może potem ślub… dzieci…- Skrzywiłam się.
- Widzę, że masz już cały plan.- Zadrwiłam odwracając głowę. Ujął mą twarz w dłonie i obrócił w swoją stronę. Z niechęcią popatrzyłam prosto w jego wiecznie żywe oczy.
- Nie wiem co przeszkadza ci w założeniu normalnej rodziny, ale ze mną nie będziesz mieć innego wyjścia. Chcę być normalny.-Mocno zaakcentował swój wybór i przyciągną mnie do swojego torsu. Niechętnie objęłam go ramionami. Czułam jak składa czułe pocałunki na czubku głowy i coraz mocniej przyciska moją drobną sylwetkę do swojego ciała. Wyrwałam się i stanowczo zaprotestowałam.
- Nie jesteśmy normalni Ethan ! Nigdy nie będziemy!- Krzyknęłam odpychając go od siebie i zeskakując z jasnego kuchennego blatu. Gwizdek czajnika głośno prosił o zalanie nowej herbaty gorącą wodą. Podeszłam do niego i powoli wykonywałam operację po operacji, wiedziałam jak mój ukochany patrzy w tej chwili na obojętność i chłód bijący od mej osoby, jednak nic nie potrafiłam poradzić na swoje poglądy. Miałam setki, a może nawet i tysiące lat szczęśliwej przyszłości przed sobą i nie chciałam ustatkować się tak wcześnie, wolałam brać od życia garściami to czego potem nie będę mogła sobie wybaczyć. Chciałam tak wielu rzeczy których później będę mogła żałować. Normalny świat nie był dla mnie.
Westchnęłam i obróciłam się w jego stronę, zaciskał nerwowo pięści, doszukując się czegoś w czarnych płytkach. Oparłam się plecami o ciemną sosnową szafkę.
- Czego ty właściwie chcesz Soul ?!- Warknął nieprzyjemnie. Powoli zaczynało docierać do mnie, że traci nad sobą kontrolę. Przygryzłam wargę przenosząc ciężar z jednej nogi na drugą.
- Chcę żyć, do cholery ! Nie chcę skończyć jak twoja i moja matka, pięć metrów pod ziemią w jakimś sosnowym lasku !- Wydarłam się tak głośno, że poczułam jak gardło pulsuje z bólu. Wreszcie wyrzuciłam to z siebie. Ethan uniósł głowę patrząc na mnie spod rzęs. Nie było dobrze, musiałam szybko wymyślić coś żeby go uspokoić.
- Dzięki nim żyjemy… Jak możesz mówić coś takiego gdy oddały za nas krew ?!- Teraz to on podniósł głos. Skuliłam się lekko, lecz nie miałam zamiaru ustąpić. Nie wiem co przyszło mi w tedy do głowy, ale z całą pewnością nie było to nic mądrego.
- Chrzanię takie życie ! Mogłam urodzić się normalna, ale nie… Wszyscy musieli skomplikować mi przyszłość.- Wzięłam głębszy wdech i nakręciłam się jeszcze bardziej.-Gdyby nie one pewnie teraz był byś normalny- tak jak tego chcesz, a ja mogła bym wyjść na spacer bez obawy, że ktoś w każdej chwili może strzelić do mnie jak do zwierzęcia w lesie !- Wyprostowałam się unosząc głowę. Klatka piersiowa Ethana unosiła się i opadała w zastraszającym tempie. Ugięłam delikatnie nogi gotowa odskoczyć w każdej chwili.
Blondyn zamachnął się niecelnie, przez co kawałek ciemnej sosnowej deski nad blatem kuchennym połamał się i opadł z hukiem. Złapałam go z koszulkę i z całą siłą rzuciłam na podłogę.
- Wynoś się stąd nim zdemolujesz mi dom.- Warknęłam tuż przy jego uchu. Na szczęście i nieszczęście dla samych siebie, oboje byliśmy już dorosłymi Lykanami. Byłam silniejsza niż przeciętna kobieta, nawet kulturystka. To samo tyczyło się Ethana. Gdy byliśmy dziećmi co raz jedno z nas w zabawie robiło sobie krzywdę, zdawałam sobie sprawę, że pewnego dnia ciosy które zada mi przeciwnik nie będą zadane przez przypadek.
Poczułam jak coś ostrego zaciska się na moim gardle. Uderzyłam głowa o posadzkę tak mocno, że na chwilę obraz rozmył mi się przed oczami. Blondyn już nie panował nad sobą. Przed oczami widziałam rozwścieczoną bestię, z której gardła wydobywał się dziki charkot. Zepchnęłam ją z siebie i uderzyłam łokciem między żebra. Czarny wilk zawył przeciągle kuląc się i obnażając białe kły.
- Wynoś się Ethan !- Krzyknęłam ponawiając cios. Kłapnął groźnie zębami i podniósł się z podłogi. Wskazałam palcem na drzwi. Machnął łbem w tył i zerknął we wskazywanym przeze mnie kierunku, ponownie spojrzał na mnie, a następnie rozpędził się. W ostatniej chwili zdążyłam zasłonić oczy. Odłamki szkła uderzyły w ramiona, bezlitośnie tnąc skórę i pozostawiając głębokie rany.
- Zajebiście… Zwracasz mi za okno kretynie !- Wydarłam się za nim patrząc na wyrządzone szkody. Uderzyłam się otwarta dłonią w czoło i oparłam łokciami o blat na którym nie było odłamków. Po chwili drzwi wejściowe otworzyły się z hukiem wpuszczając do środka lodowate powietrze. Odwróciłam się gwałtownie, przygotowana do ataku ze strony, jak się spodziewałam Ethana. Stałam osłupiała mogąc wydusić z siebie jedynie:
- A co ty tu…?
 No dobra, mam nadzieję, że nie zlinczujecie mnie za takie... coś xD Chciałam troszkę ożywić akcję między naszą "kochającą się parą" :p Myślę, że i tak już wiecie kto wbił do mieszkania naszej głównej bohaterki, żadna tajemnica xd Od razu mówię, że  rozdzialik wrzucam na żywca bo jestem ciekawa waszych opinii :D Wszelkie błędy macie mi OD RAZU zgłaszać w komentach :D

PS: Zachęcam do przesłuchania sound tracka bo w następnych rozdziałach będziecie zmuszeni go znieść, żeby ogarnąć klimat :p

Małe zmiany

Piękną mamy zimę tej wiosny, prawda? :D Postanowiłam odrobinę przełamać "lody" i zmieniam swoją zimną nazwę na coś bardziej ciepłego :D Wasza Frozen zmienia się w June ! :D

PS: Oby to coś dało !

PSS: ZIMO WON ! D:

piątek, 29 marca 2013

3. Przebudzenie



Otworzyłam szeroko oczy i rozejrzałam się dookoła. Leżałam na blado zielonej kozetce zasłonięta materiałowym parawanem tego samego koloru. Jęknęłam przecierając oczy i biorąc głęboki wdech przez usta. Powietrze smakowało nienaturalnie chemicznie. Przesunęłam językiem po spierzchniętych wargach i zacisnęłam dłonie na leżance. Słońce za oknem powoli zaczynało chować się z ośnieżonym widnokręgiem.
- Beth?- Spytałam niepewnie, nie wiedząc do końca co stało się kilka godzin temu. Pamiętałam jedynie paraliżujący ból. Odruchowo zerknęłam na nadgarstek, który jeszcze nie dawno było powodem moich konwulsji. Widniała na nim jedynie mała zaczerwieniona ranka, kształtem przypominająca gwiazdę północną. Potarłam wewnętrzną stronę dłoni z niesmakiem.
- Fajnie, że wracasz do żywych.- Kojący, spokojny głos zabrzmiał zza, obrzydliwie zielonej, kotary.- Nienawidzę jak się drzesz. Wiesz jak ciężko jest zatkać ci dziób?- Materiał poruszył się, a za nim stanęła rudowłosa kobieta. Opierała dłonie na biodrach i z dezaprobatą unosiła prawą brew, przypierając tym samym dziwny grymas na swojej delikatnej, jasnej twarzy.
- Daj żyć.- Jęknęłam ponownie i obróciłam się na brzuch, chowając twarz w miękkiej poduszce.
- Powiesz mi co się stało?- Orzechowooka usiadła na rogu pielęgniarskiej kozetki i pogłaskała mnie po plecach. Zadrżałam. Bethany zawsze roztaczała wkoło siebie cudowny, błogi spokój, który ogarniał moje ciało centymetr po centymetrze.
- A jak myślisz? Znów ta suka się przypałętała.- Warknęłam unosząc głowę nad poduszkę. Nie musiałam patrzeć na towarzyszkę, żeby wiedzieć jak bardzo zniesmaczona jest moim  słownictwem.
- Wyrażaj się.- Szepnęła cicho i podniosła się z siedziska.- Musisz wracać na lekcje. To twoja ostatnia lekcja.
- Nie idę.- Zaprotestowałam.
- Słucham?
- Powiedziałam, że nie idę. Umówiłam się z Ethanem.- Na samą myśl o blondynie przeszył mnie dreszcz podniecenia. Zacisnęłam mocniej nogi i uśmiechnęłam się do poduszki.
- Jemu też nie zaszkodziło by raz na jakiś czas spotkać się z Panią Tucker . Ostatnio ciągle tylko podpisuję jego lewe usprawiedliwienia.- Fuknęła oburzona. Bethany pracowała jako jedna z sekretarek w tutejszym liceum. To ona zajmowała się wszystkimi zwolnieniami lekarskimi i usprawiedliwieniami nieobecności, kilku Lykańskich uczniów.
-Przekażę mu zażalenie.- Rzuciłam, podnosząc się leniwie z kozetki i przeciągając zesztywniałe kości. Poprawiłam bluzę i zarzuciłam prawie pustą torbę na prawe ramię.- To ja się odmeldowuję, ciao !- Podeszłam szybkim krokiem w stronę drzwi i otworzyłam je bez problemu.- A i dzięki za ratunek.- Przesłałam jej całusa i zniknęłam na szkolnym korytarzu.
- Co ja z nią będę mieć…- Westchnęła rudowłosa kręcąc ze smutkiem głową.
***
Wiatr przewiewał moje długie, splątanie włosy na wszystkie strony. Objęłam się mocniej ramionami i przykuliłam, aby nie czuć zimowego chłodu. Oparta o maskę czarnego Dodge’a  sięgnęłam do torby po paczkę zielonych Kentów i fioletową zapalniczkę. Wysunęłam z opakowania jednego papierosa i przyłożyłam go do ust. Po chwili mogłam rozkoszować się dymem wypełniającym moje płuca (dziwne zdanie xd).
- Nie wiedziałem, że palisz.- Usłyszałam jego głos. Moje ciało znów opanowała fala rozkoszy.
- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz.- Ponownie zaciągnęłam się dymem, patrząc na idealne rysy twarzy i płatki śniegu które osiadły na jego kruczoczarnych włosach.
- Wiesz, że potem od tego się śmierdzi ?- Zaśmiał się odsuwając  palcem niedopałek od moich warg. Wypuściłam kłąb gęstego dymu i odpowiedziałam sarkastycznie.
- Marzyłam, aby usłyszeć od ciebie coś takiego.- Uniósł kąciki ust w zawadiacki uśmiech. Zmiękły mi kolana, przez co mocniej oparłam się o ośnieżoną maskę samochodu.
- Co tu robisz?- Zapytał wkładając dłonie do kieszeni, czarnej skórzanej kurtki.
- Czekam.- Rzuciłam Kenta na ośnieżoną ziemię i przydepnęłam go mocno butem. Spojrzałam mu prosto w oczy.- Śledzisz mnie ?
- Niby czemu miał bym to robić?- Zapytał, zrzucając świeżą warstwę śniegu z maski auta i oparł się o nią tak jak ja.
- Bo trwają jeszcze lekcje, a ty całkowicie przypadkiem znalazłeś się obok mnie, mimo, że ostrzegałam żebyś tego nie robił.- Syknęłam mocniej naciągając na głowę czapkę i chowając dłonie w rękawy ciemnego płaszcza.
- Najwyraźniej twoje ostrzeżenia nie robią na mnie większego wrażenia.- Uśmiechnął się, patrząc jak trzęsę się z zimna.- Miałem dość tej nadętej blondyny.
- Rebeccy ? I tak długo wytrzymałeś. Ona nawija jak katarynka…
- Tylko o paznokciach i włosach. Znam już chyba wszystkich fryzjerów w tym mieście.- Parsknęłam śmiechem i odchyliłam głowę do tyłu przymykając oczy.
- A gdzie zgubiłaś swojego buca ?- Liam powoli wchodził na grząski grunt, co mogło skończyć się dla niego nie najlepiej. Przełknęłam głośno ślinę i zacisnęłam pięści w kieszeniach zimowego płaszcza. Odbiłam się od maski Dodge’a i ruszyłam w kierunku hali sportowej.
- Ej, mała ! Nie uciekaj.- Chłopak rozkładał ręce i uśmiechał się pod nosem. Wyraźnie nie przeszkadzał mu fakt, że zdenerwował brunetkę.
- Wal się !- Odwróciłam się na pięcie pokazując mu niezbyt przyjacielski gest. Z daleka dostrzegłam jego białe zęby i usta rozciągnięte w uśmiechu. Ignorowałam porywisty wiatr i śnieg kując mnie w oczy. W tej chwili chciałam być jak najdalej od tego idioty.
***
- I co teraz?- Poczuł na karku gorący oddech, a na ramionach szczupłe palce. Drobna, bardzo wysoka blondynka oparła się o jego plecy i składając ciepły pocałunek na zziębniętym policzku bruneta.
- Jak to co? Chyba mnie nie doceniasz Fisher.- Uśmiechnął się szelmowsko, odwracając głowę w jej stronę.
- Wspominałam ci, żebyś zaczął zwracać się do mnie po imieniu?- Zapytała unosząc jedną brew.
- Coś tam mi się o uszy obiło.- Pokazał jej język. Blondynka kiwnęła porozumiewawczo głową i schyliła się. Zlepiła w pacach sporych rozmiarów kulę i podrzuciła ją w dłoni z wrednym uśmieszkiem.- Nie odważysz się Fisher.
- Jestem Stephanie głąbie !- Warknęła i rzuciła mu śnieżką prosto w twarz. Chłopak uchylił się w ostatniej chwili i odbił od maski samochodu, łapiąc dziewczynę w pasie i przerzucając ją sobie przez ramię.- Puść mnie !- Śmiała się i krzyczała uderzając bruneta pięściami w plecy.
- Narobisz mi siniaków i będę wyglądał mniej atrakcyjnie !- Fuknął obrażony i ruszył z blondynką przez parking.
- I tak nie jesteś atrakcyjny Hayes.- Uśmiechnęła się szeroko i uderzyła go jeszcze mocniej. Wyprostował się jak struna i zatrzymał na chwilę.
- Oooo… Teraz to przegięłaś.- Ruszył biegiem w stronę najbliższej zaspy i wrzucił do niej piszczącą dziewczynę.
- Idiota !- Śmiała się głośno i trzęsła z zimna. Brunet opuścił na chwilę gardę aby obserwować swoją ofiarę. Nawet nie zauważył kiedy on również znalazł się w śniegu.
 Witajcie :D Dziś również króciutko ale może jakoś mi to wybaczycie :p Rozdział w sumie niewiele wnosi do opowiadania, jedynie poznajemy kilka związków między bohaterami. Jest on jednym słowem lajtowy xd Wrzucam specjalnie dzisiaj, aby życzyć wam wszystkim WESOŁEGO ALLELUJA ! :D