- Przepraszam, wiem, że nie powinienem…-
Szarpnął się nagle do tyłu pozostawiając po sobie lekki niedosyt. Wzięłam
głębszy wdech i spojrzałam na jego skruszoną minę.- Chciał bym ci coś
powiedzieć…- Zaczął niepewnie.- Myślę, że ja…Że już od dłuższego czasu czuję,
że…
***
Czułam jak
wszystko się we mnie gotuje. Nerwowo poruszyłam zdrętwiałymi palcami. Nie wiem
czemu aż tak bardzo zależało mi na tym co powie. Ledwo co go znałam, irytował
mnie jak nikt inny i ciągle snuł się za mną jak cień. Dodatkowe punkty dawałam
mu tylko za niezły tyłek i inteligencję… chociaż bardziej za to pierwsze.
Przygryzłam nerwowo dolną wargę, czując na niej metaliczny smak. Krew- pomyślałam, unosząc do ust skostniałe z zimna, opuszki palców. Przesuwając nimi po delikatnej i ciągle obolałej skórze.
Przygryzłam nerwowo dolną wargę, czując na niej metaliczny smak. Krew- pomyślałam, unosząc do ust skostniałe z zimna, opuszki palców. Przesuwając nimi po delikatnej i ciągle obolałej skórze.
- Czy ty to
robisz specjalnie?- Usłyszałam jego cichy śmiech tuż obok. Krew pobudzała go, wiedziałam o tym doskonale. Całe ciało przeszedł
podniecający dreszcz, a na ręce wystąpiła gęsia skórka. Przygryzł delikatnie
płatek mego ucha i westchnął przeciągle omiatając mój kark tysiącem ciepłych,
drażniących igiełek. Zamknęłam oczy i zaciągnęłam się świeżym górskim
powietrzem.
- Przytul
mnie…- Szepnęłam tak cicho i niezrozumiale, że chłopak uniósł się na łokciu i
spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Obróciłam się w jego stronę, tyle ile tylko
mogłam i wyciągnęłam drżące ręce. Uśmiechnął się tak pięknie… tak serdecznie i
ciepło. Poczułam jak coś gorącego rozlewa się po mym sercu i topi je- całe,
calutkie.
Objął mnie
szczelnie swymi rozgrzanymi ramionami i ucałował w czubek głowy.
Nie wiem
skąd, ani czemu zaczęłam czuć na policzkach, drobne, zimne stróżki. Płakałam.
Płakałam jak maleńka dziewczynka wtulająca się w ramiona swego ojca w którego
wierzy, że może obronić ją przed całym światem. Zapewne niewiele odbiegałam
aktualnym poziomem emocjonalnym od rozstrojonej, jak piętnastoletnia gitara,
pięciolatki. Nie zważałam zbytnio na swoje aktualne zachowanie, chciałam po
prostu by tu był. Chciałam by mój ojciec przytulał mnie tak jak teraz Liam. By
tulił mnie w swoich silnych ramionach i powstrzymywał od wszelkiego zła
pocałunkami w czubek głowy. Wyobrażałam
sobie to tak długo, że usnęłam w przekonaniu, że znajduję się właśnie w silnych
ramionach Charlsa Laurenta de La Valliére- mego prawdziwego, jedynego ojca.
***
Spała tak
słodko. Wtulona w jego pierś, zaciskała kurczowo dłonie na czarnej koszulce
którą miał na sobie. Pogłaskał ją po policzku i ucałował delikatnie w czubek
głowy, następnie uważając by na pewno się nie obudziła, wyśliznął się z jej
objęć i stanął na własnych nogach.
- I co
teraz?- Spytał sam siebie przeczesując dłonią zwichrzone przez sen włosy.
- Zdajesz
sobie sprawę, że jesteś na cudzej ziemi Tytanie.- Usłyszał za plecami cichy,
lecz bardzo opanowany i lodowaty w barwie, głos młodej kobiety. Szybko odwrócił
się, a jego srebrne oczy zabłysły niczym stuwatowe żarówki. Wyprostował się
gwałtownie widząc przed sobą półnagą Scarlett. Dziewczyna ubrana była jedynie w
niemalże prześwitujący czarny materiał, który idealnie dolegał do jej ciała i
prawdopodobnie służył za ceremonialną suknię. Po bokach drogiej tkaniny szły
przedziały, które odsłaniały kobiecie nogi, aż po same uda gdy szła. Ramiona
okrywały tiulowe zwały materiału, z których zrobione zostały długie, niemalże
do samej ziemi, rozszerzane ku dołowi, rękawy- takie jakie mieli dawniej polscy
szlachcice przy kontuszach.
Wyglądała
naprawdę niesamowicie i zapewne, żaden mężczyzna nie potrafił by oderwać od
niej wzroku. Liam nie mógł zrobić tego z jeszcze jednego powodu. Wiedział, że
Scarlett to cwana sztuka. Jeden nieprzemyślany krok i mogło by być po nim.
- Nie jestem
tutaj bez powodu…- Zaczął lecz przerwała mu.
- Ale jesteś.
-… Jeden z
waszych niemal ją zabił. Nie zasłużyła sobie na to.- Ciągnął niezrażony jej
skwaszoną miną.- Usadź Ethana raz a porządnie. Jeśli nie- następnym razem
osobiście obedrę go ze skóry i powieszę na srebrnym haku.- Kobieta podeszła z
niesamowitą gracją i lekkością w jego stronę, uśmiechała się przebiegle i
prowokująco. Nad wszystko w świecie pragnął zetrzeć jej te fałszywie
wykrzywione kąciki ust z twarzy.
- Jesteś
pewny siebie jak na pojedynczą jednostkę… - Zaczęła obchodząc go dookoła i
cmokając z niezadowoleniem.- Czemu zależy ci na jej bezpieczeństwie. Zabiłeś
Ever. Była jedną z nas.- Mina mu zrzedła. Wysunął ostre kły i złapał ją za
nadgarstek. Kobieta udając zaskoczoną wybałuszyła lekko oczy.
- Skąd wiesz
o Ever?- Warknął ukazując lśniące białe kły.
- Mam swoje
dojścia… To tu, to tam. Plotka się niesie. W sumie to powinnam ci podziękować. Ever była jedynie przeszkodą, prędzej czy później sama bym się nią zajęła.- Zacisnął silnie szczękę, puszczając
lekko zasiniały nadgarstek brunetki.
- Czego
chcesz za milczenie?
- Niewiele…-
Uśmiechnęła się uroczo.
- Czego?!-
Warknął nieprzyjemnie, zerkając kątem oka na śpiącą Soul. Wydawała się być
zupełnie nieświadoma całej sytuacji która działa się tak blisko niej.
- Chciała
bym… Ciebie.- Zakończyła oblizując zmysłowo wargi i przyciągając chłopaka za
koszulkę.
- Cisza nie
jest tyle warta.- Burknął, a ona jedynie wzruszyła ramionami.
- Soul,
Skarbie wstawaj ! Mam ci coś ważnego do powiedzenia!- Upadła na kolana obok
śpiącej dziewczyny i lekko szturchnęła ją w bark. Ta jednak nie zareagowała,
dalej odpoczywając w objęciach Morfeusza.
- Zamknij
się!- Warknął, łapiąc ją w pasie jedną ręką, a drugą zasłaniając jej usta.
Przez przypadek przesunął dłonią po jej piersi, zauważając, że pod jakże
obcisłym materiałem dziewczyna nie ma stanika. Przełknął głośno ślinę i
pociągnął brunetkę w stronę gęstego, sosnowego lasu.
+18
(w sumie to nawet nie wiem po co to oznaczam jako „+18”,
niewiele tu czegokolwiek jest :/)
Nie czekając
chwili dłużej, by móc jak najszybciej wrócić do Soul, Liam oparł Scarlett o
najbliższe drzewo i przesunął dłońmi po jej idealnie kształtnym ciele.
- Jak ona
może się powstrzymywać…- Szepnęła wniebowzięta kobieta gdy srebrnooki przesuwał
swą dłonią w górę jej uda. Jęknęła czując jak zamiast bielizny, jego palce,
dotykają jej rozgrzanego krocza.
- Czy ty nie
nosisz nic pod tą sukienką?- Zapytał nie spuszczając z agresywnego tonu i
ruchów które właśnie wykonywał.
-
Przygotowałam się na specjalną okazję… Aczkolwiek spodziewałam się nieco
przytulniejszego miejsca niż las…
- Musi ci to
wystarczyć.- Fuknął obracając ją tyłem do siebie. Przywarła piersiami do
grubego pnia drzewa, a chłopak powoli zdejmował z niej sukienkę. Nienawidzę
siebie- pomyślał, gdy jego oczom ukazały się jej idealnie wyrzeźbione plecy.
Rozpiął pasek od spodni i zsunął je razem z bokserkami.
- Od rana
jesteś taki napalony… Przyznaj, nie mogłeś się mnie doczekać ?- Zaśmiała się
pomiędzy krótkimi urywanymi jękami i westchnięciami.
- Bynajmniej
nie ty działasz na mnie w ten sposób.- Mruknął czując jak kobieta powoli spina
się i pojękuje, co oznaczało, że jego robota na dziś jest skończona. Czuł się
więcej niż idiotycznie. Jak dziwka, tylko w wersji „H A R D”.
- Jeszcze
twoja kolej kochany…- Brunetka złapała go za nadgarstek i powstrzymała przed
zapinaniem paska od spodni.
- Puść mnie.
Oferta obowiązywała tylko zaspokajanie twoich potrzeb, a ja nie chcę mieć z
tobą więcej do czynienia. Jednorazowy numer.- Szepnął, dopinając pasek i
odszedł, zostawiając Scarlett opartą o wielką sosnę. Nagą, zmęczoną i
spełnioną.
***
Blada jak
ściana brunetka leżała spokojnie na prowizorycznym posłaniu, powoli wybudzając
się z głębokiego snu. Była szczęśliwa- bo on tu był. Cały czas przy niej. Czuła
się bezpieczniej gdy wiedziała, że może na niego liczyć. Chodź ciągle nie miała
pojęcia co tak naprawdę dla niej znaczy. Było jej dobrze w jego towarzystwie
lecz serce nie uderzało szybciej gdy na niego patrzyła- przyjemniej tak jej się
zdawało. W rzeczywistości nie dopuszczała do siebie myśli, że jakiś inny niż
Ethan mężczyzna może spędzić z nią życie. Wczorajszy sen lekko namieszał jej w
głowie. Widziała w nim siebie. Posiniaczoną, zakrwawioną- w opłakanym stanie,
oraz jego… Spokojnego, troskliwego o magnetycznym spojrzeniu. Ciągle czuła
gorące usta na swoich wargach i silne ręce którymi ją dotykał. Zadrżała na samo
wspomnienie i uśmiechnęła się.
- Budzisz
się śpiąca królewno?- Usłyszałam jego cichy szept i ciepły oddech na swym
policzku. Przygryzł płatek mego ucha i musnął czoło kuszącymi wargami.
Otworzyłam oczy, uświadamiając sobie, że to co widziałam nie było snem.- Jak się czujesz?- Zapytał z nieudawaną troską.
- Jakby
przejechał po mnie pociąg.- Mruknęłam cicho, łamiącym się i słabym głosem.
- Czyli jest
już lepiej.- Zaśmiał się, rozwiązując bandaż na brzuchu. Widząc zasiniałą ranę
z której ciągle sączyła się krew, skrzywił się i westchnął.
- Czemu nie
pozbędziesz się jej tak samo jak zadrapania na mojej szyi ?- Zapytałam lekko
zirytowana jego dziecinną bezsilnością.
- Nie chciałem
ci się narzucać, poza tym…
- Słucham.
-… Nie wiem
czy nie chciał bym po tym więcej.- Zarumieniłam się. Czułam jak policzki
oblewają się gorącą czerwienią. Odwróciłam głowę w bok i zacisnęłam wargi w
cienką linię. Chciał by więcej? Pociągałam go? Taka zwykła szara myszka jak ja,
działałam na niego w ten sposób? Zupełnie nie mieściło mi się to w głowie.-
Chodziło mi o krew, Soul.- Widząc moje zmieszanie uśmiechnął się delikatnie i
potarł skórę na mym lekko różowym policzku. Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć,
lecz niemal natychmiast z powrotem je zamknęłam. Sama nie wiedziałam czego chcę. Zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio.
-Aha.-
Wydusiłam w końcu zaciskając dłonie na iglastym podłożu obok mnie.
- Postaram
się być delikatny…- Przełknął głośno ślinę i z niepokojem spojrzał mi prosto w
oczy. Przełożył nogę nad mym pobijanym ciałem i oparł dłonie tuż nad moją
głową. Czułam jak bardzo jest blisko. Pomimo zamkniętych oczu, doskonale
wiedziałam, że dzielą nas jedynie centymetry. W końcu lekko musnął moje wargi.
Uśmiechnęłam się, obejmując go ramionami i przyciągając bliżej. Złapał mnie za
nadgarstki i przycisnął je do ziemi tuż nad głową, wolał dominować niż być zdomionowanym. Jęknęłam zaciskając kurczowo
nogi. Sama nie wiedziałam co podnieciło mnie aż do tego stopnia.
Całował me
usta, żuchwę, szyję i dekolt, a ja jedynie wiłam się pod nim i pomrukiwałam z
zadowolenia. Oto wisiał nade mną najprzystojniejszy mężczyzna jakiego
kiedykolwiek, gdziekolwiek widziałam. Całował mnie z zapamiętaniem, delikatnie
a jednocześnie zachłannie. Leżałam pod nim zupełnie naga. Przykryta na biodrach
jedynie cienkim prześcieradłem.
Zsunął swój
język między moje piersi. Przygryzłam wargę i odchyliłam do tyłu głowę, cała
czerwieniejąc, gdy zatrzymał usta w tak wrażliwym miejscu.
- Zawsze
jesteś taki napalony z samego rana?- Zaśmiałam się czując jak niesamowitą
rozkoszą obdarzał me ciało. Nie wiedziałam jednak, że kilka godzin wcześniej o
to samo pytała go dziewczyna którą miałam za przyjaciółkę.
- Tylko
będąc z tobą.- Uśmiechnął się i z powrotem wrócił do całowania mych ust.
Rozkoszowałam się ich miękkością i ciepłem, celebrując te chwilę jak najdłużej.
- Boże…-
Jęknęłam gdy ponownie pieścił niższe partie mego ciała.
- Wzywasz
Boga w takiej chwili?- Prychnął rozbawiony przerywając na chwilę czynność którą
zajmował się z tak wielkim oddaniem. Zaśmiałam się przyciskając jego głowę do
siebie.
- Co my
robimy Liam…?- Zapytałam retorycznie.
- Nie wiem
jak ty to widzisz, ale z mojej perspektywy odpowiedź jest bardzo prosta.
-
Zboczeniec.- Pstryknęłam go w ucho.
- Mam przestać?-
Zapytał unosząc znacząco brwi. Westchnęłam i spojrzałam na niego spod rzęs.
- Zrób co
trzeba i skończ to.- Odwróciła głowę w bok i zamknęła oczy. Chciała więcej,
chciała by ją posiadł, lecz świadomość jak taki „wybryk” może skończyć, ograniczała ją.
- Jesteś
pewna, Wilczku?- Z troską przesunął dłonią po jej bladym policzku. Odepchnęła
go i zacisnęła zęby. Westchnął ze smutkiem. Był zawiedziony. Nigdy wcześniej
nie spotkał takiej dziewczyny, Soul była niesamowita. Piękna, pociągająca i
niezależna... Często doprowadzała go do białej gorączki. Nie był w stanie zdefiniować co do niej czuje, lecz wiedział, że
póki się tego nie dowie, nie będzie mógł racjonalnie myśleć. Przesunął językiem
po jej poranionym brzuchu, spijając słodką krew osiemnastolatki. Kochał ten
smak i zapach odkąd zakosztował go podczas ich „przypadkowego” spotkania.
Brunetka wiła się pod nim jak wąż. Wiedział, że sprzeciwienie się jego dotykowi
dużo ją kosztowało. Była taka ludzka. Pragnęła go jak ryba wody, to uczucie
wypalało ją od środka. Skąd tak dobrze to wiedział? Sam czuł dokładnie to samo.
Jakby tysiące wierteł robiło mu w sercu dziury, a krew łagodnie obmywała
narządy, topiąc je lub spalając w proch. Nawet nie zauważył kiedy rana zabliźniła się, a on sam zaczął językiem zgłębiać inne zakamarki jej delikatnego ciała.
-Boli…-
Jęknęłam gdy zatopił zęby w moim biodrze. Wbiłam mu paznokcie w skórę ramion,
lecz on w ogóle zadawał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi. Powoli,
centymetr po centymetrze zsuwał ze mnie cienki materiał prześcieradła.- Liam
zostaw mnie !- Krzyknęłam czując jak jego zwinne palce przesuwają się w górę
mego uda. Wiedziałam, że zapewne jestem cała czerwona, pomimo że tego typu
sytuacje nigdy mnie nie peszyły. Kopnęłam go nogą, której aktualnie nie
przygniatał i zrzuciłam z siebie.
-
Zwariowałeś?!- Wydarłam się zrywając się z ziemi na równe nogi. Owiązana
prześcieradłem stałam nad nim, cała trzęsąc się z nerwów.- Widziałeś już moje
cycki, mało ci jeszcze ?!
- Mam
odpowiadać szczerze?- Zaśmiał się lekko zawstydzony i przeczesał dłonią
zwichrzone, czarne włosy. Warknęłam na niego i zawiązałam prześcieradło na
wysokości piersi. Złapałam za torbę i ruszyłam w kierunku lasu.
- A ty dokąd
?- Krzyknął, biegnąc za mną. Kilka metrów dalej złapał mnie za nadgarstek i
obrócił ku sobie.- Odwiozę cię do domu.
- Naprawdę
nie widzę sensu podróżowania ze zboczeńcem.- Rzuciłam oschle i wyrwałam dłoń z
jego sztywnego uścisku.
-Poczekaj...
-Wypchaj
się, Hayes!- Rzuciłam przez ramię pokazując mu środkowy palec.
- Ale ja
mówię poważnie, stój !- Krzyknął rzucając się na mnie. Przewróciliśmy się.
Leżał na mnie dociskając mocniej do wilgotnej ziemi.
- Chryste
Panie, złaź ze mnie !- Uderzyłam go kolanem w krocze, lecz chłopak zamiast
krzyknąć, czy zdenerwować się po prostu zasłonił mi usta dłonią.
- Zamknij
się wariatko!- Syknął przez zaciśnięte zęby i wskazał ruchem głowy na pustą
przestrzeń obok nas.- Tam ktoś jest…- Wciągnęłam powietrze, a me nozdrza
uderzył odrażający zapach starości i stęchlizny.
- Tol kłoś
zly toich.(to ktoś z twoich.)- Szepnęłam cicho, a jego ręka zniekształciła
mój głos. Jednak chyba zrozumiał co chcę mu przekazać bo kiwnął głową i puścił
mnie.
- Podnieś
się.- Rzucił szybko i pociągnął mnie za rękę w górę. Gdy już stałam na własnych
nogach, poczułam coś czego nie dało się opisać. Miałam wrażenie, że mgła otacza
me ciało i spowija je kawałek po kawałku, sprawiając, że staje się chłodne i
skostniałe. Nie czułam, żadnego bólu, jedynie kark odrobinę zesztywniał i
zaczął mrowić. Przymknęłam powieki i zapewne osunęła bym się gładko na ziemię
gdyby nie czyjeś silne ręce utrzymujące mnie w talii.
- Solu !-
Usłyszałam przerażony krzyk Liama, który wybudził mnie z nieświadomego letargu.
Obejmował mnie podstarzały pan, na którego ustach widziałam krople krwi… Mojej
krwi. Przełknęłam głośno ślinę i przez przypadek nadepnęłam mu na nogę. Starzec
podskoczył w górę i przeklął siarczycie, luzując jednocześnie swój stalowy
uścisk. Wyrwałam do przodu jak goniony zajączek i niemalże przykleiłam się do
czarnowłosego.
- Co to
kurwa miało być ?!- Pisnęłam wysokim głosem, prawie że wchodząc Liamowi na
plecy.
- Wampiry z Quebec.
- Przecież
to od cholery kilometrów!
- Wiem…-
Westchnął zrezygnowany.- Czy możesz ze mnie zejść?
- Jeszcze
przed chwilą miziałeś mnie po cyckach i patrzyłeś co tu zrobić, żebym rozłożyła
przed tobą nogi, a teraz chcesz, żebym zlazła ?! Zdecyduj się !- Warknęłam
otaczając go nogami w pasie.
- Wolę
mizianie po cyckach.
-Palant
!-Walnęłam go pięścią po głowie.
- Złaź mi z
pleców durna babo !- Warknął zrzucając mnie ze swoich barków. Złapał grubą
sosnową gałąź i przełamał ją na pół jak by była to jedynie cieniutka zapałka.-
Trzymaj.- Podał mi jedną część.- Nie daj się zbytnio pogryźć, dobrze?
- Jakiś ty
troskliwy.- Szepnęłam przesłodzonym głosem i zażenowana, wyrwałam mu drewno z
dłoni. Dotknęłam ostrego końca i wzdrygnęłam się czując jak ponownie otaczają
mnie mgliste chmury. Stanęłam na szeroko rozstawionych nogach, nasłuchując.
Przeciwnik
pojawił się znikąd, tuż za mymi plecami. Nieumarły okazał się być kobietą- i to
nie byle jaką. Śliczna, na oko dwudziestopięcioletnia, blondynka o płowych
włosach i oczach koloru jaśminu. Spoglądała na mnie spod rzęs, mamrocząc i
ukazując śnieżnobiałe kły. Przełknęłam głośno ślinę, obracając w dłoniach
sosnową gałąź. Dziewczyna z dzikim okrzykiem rzuciła się na mnie, a chwilę
później zawyła z rozpaczą. Przypadkowo, aczkolwiek trafnie, osłoniłam się
kawałkiem drewna. Złotowłosa piękność
zwisała na drągu. Zadziwiła mnie jej lekkość. Zupełnie jak piórko- pomyślałam i
zrzuciłam ciało na ziemię.
Spanikowana
rozejrzałam się dookoła. Całą polanę otaczała zgraja Tytanów i Tytanid w
przeróżnym wieku. Potarłam ze zdenerwowaniem skronie i ruszyłam w kierunku tłumu
zbierającego się obok Liama.
***
Walka ciągle
trwała, a ja nie miałam już zupełnie sił. Gotowa byłam machnąć na to wszystko
ręką i usiąść w cieniu, aby złapać oddech. Mimo to nie uskuteczniałam swych
pragnień. Liczyło się to co jest teraz. Zamachnij się, przebij, zrzuć i tak w
koło.
Przystanęłam
na chwilę dysząc i ocierając z czoła pot.
- Mam dosyć
przygód z tobą Hayes!- Rzuciłam ledwo dysząc gdy znalazł się obok mnie
odganiając wampiry.
- A co
takiego znowu zrobiłem?
- Zmęczyłeś
mnie.- Uśmiechnął się zadziornie i klepnął mnie w plecy.
- Znam
sposoby, żebyś przy okazji zmęczenia szalała z zadowolenia.- Przewróciłam
oczami i uderzyłam go kijem w nogę. Skrzywił się i pochylił, przez co twarz
miał w tym momencie na równi z moją.
- Jesteś
zboczonym palantem.- Pogłaskałam go po
brudnym od pyłu policzku. Uśmiechnął się zniewalająco i złapał mnie za dłoń.
- Zmywamy
się stąd Coleman.- Kiwnęłam twierdząco głową odrzucając na bok kij i złapałam
swą torbę z ziemi. Przebiegliśmy razem z zastraszającą prędkością przez cały
plac po którym walały się zmasakrowane ciała. Przy samej linii drzew, ciemna
mgła zasnuła nam drogę. Zatrzymałam się gwałtownie, a Liam objął mnie ramionami
i przyciągnął bliżej. Poczułam się zaskakująco spokojna i odprężona, gdy jego silne
dłonie spoczęły na mych plecach. Kurczowo złapałam czarną koszulkę którą miał
na sobie i zerknęłam w stronę mgły. Z cienia wyłoniło się około dziesięcioro
ludzi. Stali z tyłu, częściowo ukryci za krzewami i sosnami. Ich twarze do
połowy przykrywały białe, maski żywcem wyjęte z ekranizacji „Upiora w operze”,
a ramiona okrywały czarne peleryny ciągnące się do samej ziemi. Wzdrygnęłam się
czując na sobie ich chłodne przenikliwe spojrzenia. Przytłaczali mnie
promieniującą pewnością siebie i tajemniczością. Czułam się jak zero. Brudna
lalka rzucona w kąt pokoju, którą nikt już nie chce się bawić. Wtuliłam się w
unoszącą się szybko klatkę piersiową Liama i zamknęłam oczy.
- Witaj
Liamie.- Usłyszałam silny męski głos tuż przed sobą. Otworzyłam oczy i spojrzałam
w tamtym kierunku. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam mężczyznę który idealnie
pasował by do zamku Draculi. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, którego połowę
(ale jakże przystojną połowę!) twarzy zajmowała biała maska, spoglądał na
czarnowłosego dużymi, piwnymi oczami, które wydawały się być mądrzejsze od
wszystkich książek na świecie. Nie zwracał na mnie zupełnie uwagi. Ciągle
przypatrywał się Liamowi, a jego pełne, ponętne usta zaciskały się w wąską
linię. Uważnie zapamiętywałam każdy minimetr jego ciała. Wysokie kości
policzkowe, zmierzwione odrobinę dłuższe niż zazwyczaj czarne włosy i
kilkudniowy zarost. Mogłam się założyć, że dziewczyny mdlały na jego widok.
- Kto cię
przysłał Nathanielu?- Zapytał ostro Liam, zaciskając dłonie na mych plecach.
Pisnęłam cicho gdy wbił mi w nie paznokcie.- Wybacz.- Posłał mi przepraszające
spojrzenie. Oczy przystojnego Nathaniela skierowane zostały na moją osobę.
Zaczerwieniłam się i mocniej wtuliłam w ramię czarnowłosego.
- Kim ona
jest?- Zapytał lodowato, a jego głos odbiłam mi się w uszach jak dudniący,
kościelny dzwon.
- Nie
odpowiedziałeś na moje pytanie…
- Kim?-
Natarł przystojny brunet i podszedł bliżej w naszym kierunku.
- Kimś
bardzo ważnym.- Spojrzałam z irytacją na Liama, jednak on nawet nie oderwał
wzroku od nowego słuchacza. Poczułam jak coś lodowatego zamyka me nadgarstki w
uścisku.
- Lykanka.-
Prychnął mężczyzna pociągając mnie ku sobie. Oparłam się o jego tors. Zapach
perfum którymi pachniał, niemal zwalił mnie z nóg. Były tak niesamowicie
kuszące, że nie mogąc się powstrzymać zamknęłam oczy i wzięłam głębszy wdech.
Nagle na policzku poczułam pieczenie. Uderzyłam głową w lekko wilgotny lesz i
dopiero po chwili zorientowałam się, że mężczyzna ten przed chwilą mnie
uderzył.
- Cham.-
Skwitowałam szeptem, pocierając obolałe miejsce. Liam szybko pomógł mi się
podnieść i schował mnie za swymi ramionami nic nie mówiąc.
- Kto cię tu
przysłał?- Warknął nieprzyjemnie osiemnastolatek i szybko znalazł się przy
Nathanielu. Trzymał go za poły płaszcza i unosił w górę. Dziesięcioro ludzi jak
na komendę ruszyło w jego stronę, lecz przystanęli gdy podnoszony brunet
wyciągnął dłoń.
-Dam sobie
radę.- Szepnął do stojących naokoło ludzi, a ci posłusznie cofnęli się na swoje
miejsca.- Drogi Liamie, byłbym wielce ukontentowany gdybyś jednak postawił mnie
na własne nogi.- Chłopak posłusznie wykonał prośbę, w której jednocześnie
ukrywał się rozkaz.- Tak lepiej. A więc, jestem tu z polecenia twego ojca,
hrabiego Vladimira Silvestra Váradi…
- Váradi ?-
Zapytałam patrząc ze zdziwieniem na skupionego Liama. Zdawał się mnie nie
usłyszeć.
- Czego
chce?- Zapytał oschle chłopak.
- Kazał
przekazać mapy taktyczne dotyczące najbliższej pełni.- Nathaniel spojrzał na
mnie z pogardą.- Wytniemy w pień ten zapchlony wybryk natury.- Warknęłam
zrywając się z miejsca i rzucając prosto na niego z wysuniętymi szponami. Nagle
po całym ciele rozszedł się potworny dreszcz bólu. Krzyknęłam i wygięłam się w
tył niczym brzozowa gałązka smagana wiatrem. Czułam jak drży każdy z moich
mięśni, a umysł przestaje jasno oceniać sytuacje. Wszystko potwornie bolało.
Płakałam. Czułam jak łzy drażnią me piekące policzki. Jak w kontakcie ze słoną
wodą ma skóra staje się idealnym przewodnikiem prądu.
- Jeśli
chcesz uchować „to coś” przy życiu, lepiej daj jej lekcje pokory.- Gdy przestał czarować mnie swym wzrokiem opadłam
bezwładnie na ziemię, resztką sił uchylając powieki.
- Giń… w
piekle…- Szepnęłam, a oczy uciekły mi do tyłu. Straciłam przytomność.
- Skarbie,
na mnie już za późno.- Przesuną swymi bladymi, lodowatymi palcami po mym
zapłakanym policzku.- Jest pół Lykanem. Pijesz jej krew?
-
Oczywiście, że nie.- Zaklinał się Liam, klękając przy mym ciele. Ułożył je na
swych kolanach i głaskał czule po głowie.
- Narobisz
sobie wiele kłopotów wiążąc się z nią. Ojciec nie był by zadowolony, że jego
jedyny syn dzieli łoże z kimś…takim.- Prychnął pogardliwie, kopiąc mnie
delikatnie czubkiem buta.
- Kto
powiedział, że z nią sypiam?- Warknął nieprzyjemnie czarnowłosy. Nathaniel
uśmiechnął się zawadiacko i odwrócił plecami do siedzącej na ziemi dwójki.-
Widziałeś nas…- Srebrnooki zacisnął zęby i spojrzał w bok z lekkim
zażenowaniem.
- Spokojnie.
Ani słowa ojcu.- Odchodząc w głąb lasu krzyknął przez ramię.- Liamie, twoja
matka wyprawia uroczystą kolację z okazji powrotu Leah. W domu czeka na ciebie
zaproszenie.
***
Czarne BMW
sunęło ośnieżonymi ulicami, cichego jak na samo południe, Rogers Pass. Kierowca
pojazdu jechał dość szybko nie zważając na warunki pogodowe. Nawet gdy na
skrzyżowaniu zapałało się czerwone światło, on mknął w górę zbocza nie
rozglądając się na boki.
Tylną kanapę
luksusowego samochodu zajmowała zwinięta w kłębek, młoda dziewczyna. Jej lekko
pozawijane, długie, ciemnobrązowe włosy opadały kaskadami na skórzaną
tapicerkę. Klatka piersiowa nastolatki rytmicznie unosiła się i opadała, a
przez rozchylone usta ulatywał dwutlenek węgla.
Spojrzał w
lusterko, na jej delikatną, lekko poobijaną twarz. Była taka krucha. Zupełnie
nie pasowała do świata w którym przyszło jej żyć. Uśmiechnął się zerkając we
wsteczne lusterko.
Kruszyna-
pomyślał, zatrzymując samochód na długim wybrukowanym podjeździe. Zaspy śniegu
uniemożliwiały mu swobodny wjazd do garażu, tak więc zatrzymał pojazd przed
domem ryzykując tym samym późniejsze, wielogodzinne odśnieżanie.
- Cholerne
zimy. Jeszcze jedna zamieć i wynoszę się do Palm Springs.- Mamrocząc, jednym
szarpnięciem otworzył tylne drzwi i wyciągną śpiącą Lykankę z BMW. Ułożył ją
sobie swobodnie na rękach i biodrem zatrzasnął auto. Niemalże biegiem, ruszył w
stronę domu.
***
Nie myśląc o
tym, że Leah i Stephanie zapewne zlinczują go za naniesienie tej śnieżnej brei
do domu, wbiegł na górę przeskakując na schodach po trzy schodki na raz, nie zdjąwszy wcześniej ani butów, ani zaśnieżonej kurtki. Szybko
otworzył drzwi pokoju i delikatnie ułożył brunetkę na białym łóżku ze stalowymi
ramami. Wnętrze pokoju wypełniały kwieciste wzory, a obrazy miały metalowe,
skomplikowanie wyginane oprawki, by dopasować się do reszty wystroju. Była tu
już za pierwszym razem. Chciała wyskoczyć przez balkon. Prychnął rozbawiony na
samo wspomnienie i zdejmując ośnieżoną, mokrą kurtkę, przysiadł obok niej na
łóżku. Szczelnie okryta grubą kołdrą osiemnastolatka zupełnie nie kontaktowała
ze światem, spała jak suseł. Wyciągnął w jej stronę dłoń, by opuszkami palców
przesunąć po jej bladym, wychłodzonym policzku. Wiedział jak bardzo ją
krzywdzi. Nie był z tego dumny, lecz nieznana siła która ciągnęła go ku niej,
nie pozwalała na dłuższą chwilę samotności. Jednego był pewien- znalazł to czego
szukał. Znalazł swoje miejsce, przy jej boku i za nic w świecie nie chciał go
opuszczać.
Ujmując
zziębniętą dłoń, powoli, leniwie przesuwał palcami po jej wnętrzu, dając samemu
sobie chwilę rozkoszy wywołaną kontaktem z jej miękką skórą. Opuszkami palców
gładził jej policzek który stopniowo stawał się coraz cieplejszy.
- Jesteś
piękna…- Szepnął pochylając się bliżej jej lekko rozchylonych ust. Oparł ręce
na poduszkach tuż nad jej głową i torsem natarł na jej klatkę piersiową. Jęknął
gdy jej chłodne wargi zetknęły się z
gorącem jego ust. Niemal natychmiast
przywarł do niej całym sobą, spijając rozkosz z łączącego ich pocałunku. Wpijał
się w nią, próbując językiem oddać namiętność którą od dłuższego czasu dusił w
sobie. Nawet nie zauważył, że dotąd nieruchoma i lodowata dziewczyna, zaczęła
nieśmiało i powoli poddawać się jego natarczywym pocałunkom. Objęła go oburącz
za szyję i przyciągnęła bliżej, ten instynktownie ułożył dłonie na talii i
biodrach, leżącej pod nim brunetki. Dłuższą chwilę tracili oddech oddając
własne pieszczoty i pomrukując z zadowolenia.
- Zawsze
jesteś taki zachłanny…- Szepnęła osiemnastolatka gdy namiętność przestała
wiązać ich razem w uścisku.
- Tylko przy
tobie staję się zaborczy.- Odszepnął na powrót szukając ciepła jej ust. Odkręciła
głowę na bok, przez co chłopak trafił na przyjemną przeszkodę w postaci jej
szyi. Nie tracąc czasu zaczął minimetr po minimetrze poznawać każdy
najdrobniejszy zakamarek jej ciała.
- Nie, to
nie było pytanie.- Jęknęła gdy chłopak delikatnie przygryzał skórę na szyi i
ramionach.- Liam…- stęknęła odchylając głowę do tyłu.- Dość. Nie chcę zakończyć
tylko na pieszczotach…
- Mam to
traktować jak zielone światło?- Powrócił do jej słodkich warg. Muskał je i
wielbił z zadziwiającą delikatnością.
-
Bynajmniej.-Westchnęła rozluźniając się i rozkładając szerzej nogi.- Jeśli się
zgodzę, znikniesz z mojego życia raz na zawsze?- Zapytała niepewnie, a w jej
oczach jak nigdy błyszczała żądza i bezgraniczne podniecenie. Chciał go, lecz
jednocześnie bała się, jakby coś ograniczało jej wolną wolę.
- Zbyt duża
stawka za seks, nawet z tobą.- Uśmiechnął się delikatnie prostując plecy i
podnosząc się do pozycji siedzącej. Dziewczyna zamknęła oczy i odchyliwszy
głowę do tyłu westchnęła głośno z rozkoszą.
- Czemu
musisz być taki cholernie dobry ?!- Jęknęła z żalem i uderzyła głową o
poduszki. Zaśmiał się całując ją pieszczotliwie w policzek. Wstał z łóżka i
przeciągnął się leniwie ziewając.- A właśnie, czy ty nie chciałeś mi
czegoś przypadkiem powiedzieć wczoraj wieczorem?- Zapytała przecierając oczy i
siadając oparta o stos miękkiej pościeli. Zmieszany brunet przejechał dłonią po
czarnych jak noc włosach i uśmiechnął się bezradnie.
-
Zastanawiałem się czy nie poszła byś ze mną na małe przyjęcie?- Skłamał.
Oczywiście, że chciał powiedzieć jej o swoich uczuciach, których na domiar
złego sam nie potrafił określić. Lecz cóż by mu z tego przyszło? Kłamstwo było
w tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem.
- Ja?-
Zapytała ze zdziwieniem. Kiwnął głową i usiadł w nogach łóżka.
- Moja matka
wydaje kolacje z okazji powrotu Leah. Będzie raptem około piętnastu Tytanów i
Tytanid. Bez spiny, dasz sobie radę w tym towarzystwie.- Uśmiechnął się
rozbrajająco widząc jej ogłupiałą minę. Oczywiście zapraszanie Lykanki na
kolację z wampirami to najgłupsze co mogło mu przyjść do głowy, lecz cóż
poradzić, serce nie sługa.
- Jestem
wilkołakiem do jasnej cholery ! To jakby wpuścić mysz na imprezę z kotami !
Śmierć na miejscu.- Oburzona podkurczyła pod siebie nogi. Lecz po chwili
odezwała się słodkim głosem.- To nie będzie tanie.
Szybka,
chłodna kalkulacja.- Pomyślał przełykając grudę która uwięzła mu w gardle.
- Ile?-
Spytał ochrypłym głosem i wygodnie położył się w poprzek łóżka.
- Dużo, nie
wiem czy cię stać…
- Wypróbuj
mnie.
- No dobrze,
wiec... Co powiesz na dwadzieścia?- Rzuciła szybko i zdecydowanie.
-
Dwadzieścia dolców za całą noc ?!- Zerwał się do pozycji siedzącej i złapał za
głowę.
- Nie
idioto!- Pisnęła rozbawiona wysokim głosem.- Dwadzieścia tysięcy.-Pokazała mu język i
rzuciła poduszkę na głowę.- Mówiłam, że nie jestem tania.
-
Dwadzieścia kawałków i cała noc?- Zapytał chytrze unosząc brwi do góry.
- Calutka…
- „Pełen
pakiet”?- Uśmiechnął się zadziornie. Jej mina od razu zblakła, a na policzkach
pojawiły się piwoniowe rumieńce. Miał nieopisana ochotę dotknąć ich, poczuć je
na własnej skórze. Ucałować…
- W
granicach przyzwoitości, tak.- Zaciskając mocno szczękę spojrzała w bok.- Za
dodatkowe nocne „atrakcję” liczę dodatkowo.- Szepnęła ledwo dosłyszalnie i
spłonęła jeszcze większą purpurą. Ten
chłopak sprawia, że zaczynają peszyć mnie
rzeczy u których wcześniej nawet nie pomyślała bym w taki krępujący sposób!-
pomyślała, lecz jego głos szybko ostudził jej zażenowanie.
- Jesteś
warta każdego grosza, Kochanie.- Uśmiechnął się szarmancko i przyciągnął ją do
siebie za ramiona. Szybko złączył ich usta w jedną całość i całe swe pożądanie
przelał na długi, namiętny pocałunek, którego nie mogła zapomnieć przez wiele
godzin, a może nawet dni.
Witajcie! Witajcie! Witajcie ! :D Dziś mam do was dwie sprawy:
P R I M O~ Czy wyrażacie zgodę na umieszczanie tutaj wątków +18 ? Oczywiście będą one znacznie bardziej rozbudowane niż to co dziś napisałam -.- W ogóle ten rozdział wyszedł mi jakiś taki pogmatwany i zboczony O.o
P R I M O~ Czy wyrażacie zgodę na umieszczanie tutaj wątków +18 ? Oczywiście będą one znacznie bardziej rozbudowane niż to co dziś napisałam -.- W ogóle ten rozdział wyszedł mi jakiś taki pogmatwany i zboczony O.o
S E C U N D O~ Nie uważacie, że akcja robi się nudna albo/ i dość zagmatwana? Bo powoli wplatam tyle nazwisk, faktów i postaci, że sama się w tym ledwo odnajduję xd Od przyszłego rozdziału mam zamiar dodać (porządne xd) +18, jeśli oczywiście wyrazicie na to zgodę, oraz wyjaśnić kilka spraw związanych m.in. z ilością nazwisk, imion i przeszłością naszych głównych bohaterów O.o
Dobra, mykam bo obiad mi stygnie xd Pa Miśki i do przyszłego tygodnia :*
Jasne, że zgadzam się na umieszczenie wątków +18 *.* I jaki ten Liam zboczony jest *.* Już go kocham ^ ^ Rozdział jest...No już nawet nie wiem jak go nazwać bo WSZYSTKIE twoje rozdziały są po prostu Niesamowicie Zajebiste jak cholera :D ( przepraszam za wyrażenie :D ) Wiec nie zostało mi nic innego jak czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńA I mam do cb takie pytanko :D Bo mam konto na google + a ja chciałabym mieć właśnie na bloggerze konto ( chodzi mi o np taki krótki nick jak np ty masz czy kto inny) bo zaczyna trochę mnie to wkurzać, że muszę mieć imię i nazwisko, więc jeśli wiesz to napiszesz mi na maila to? (angelika2713@gmail.com) z góry dziękuje :*
JAK ZWSZE SPISAŁAŚ SIĘ NA MEDAL :D może nawet ci taki kupimy :D Nwm co ty chcesz od rozdziałka, bo mi się podoba ;) Ale masakra Liam zabił Ever... Nie ładnie Liam!! :D I przespał się z Scarlett *.* Idiot ;) Ale skończyło się fajnie :D Dwadzieścia tysięcy za noc..hahahahaha ^^ Dobra jest :D
OdpowiedzUsuń