sobota, 1 czerwca 2013

12. "Warta kazdego grosza"



- Przepraszam, wiem, że nie powinienem…- Szarpnął się nagle do tyłu pozostawiając po sobie lekki niedosyt. Wzięłam głębszy wdech i spojrzałam na jego skruszoną minę.- Chciał bym ci coś powiedzieć…- Zaczął niepewnie.- Myślę, że ja…Że już od dłuższego czasu czuję, że…
                    ***
Czułam jak wszystko się we mnie gotuje. Nerwowo poruszyłam zdrętwiałymi palcami. Nie wiem czemu aż tak bardzo zależało mi na tym co powie. Ledwo co go znałam, irytował mnie jak nikt inny i ciągle snuł się za mną jak cień. Dodatkowe punkty dawałam mu tylko za niezły tyłek i inteligencję… chociaż bardziej za to pierwsze.
Przygryzłam nerwowo dolną wargę, czując na niej metaliczny smak. Krew- pomyślałam, unosząc do ust skostniałe z zimna, opuszki palców. Przesuwając nimi po delikatnej i ciągle obolałej skórze.
- Czy ty to robisz specjalnie?- Usłyszałam jego cichy śmiech tuż obok. Krew pobudzała go, wiedziałam o tym doskonale. Całe ciało przeszedł podniecający dreszcz, a na ręce wystąpiła gęsia skórka. Przygryzł delikatnie płatek mego ucha i westchnął przeciągle omiatając mój kark tysiącem ciepłych, drażniących igiełek. Zamknęłam oczy i zaciągnęłam się świeżym górskim powietrzem.
- Przytul mnie…- Szepnęłam tak cicho i niezrozumiale, że chłopak uniósł się na łokciu i spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Obróciłam się w jego stronę, tyle ile tylko mogłam i wyciągnęłam drżące ręce. Uśmiechnął się tak pięknie… tak serdecznie i ciepło. Poczułam jak coś gorącego rozlewa się po mym sercu i topi je- całe, calutkie.
Objął mnie szczelnie swymi rozgrzanymi ramionami i ucałował w czubek głowy.
Nie wiem skąd, ani czemu zaczęłam czuć na policzkach, drobne, zimne stróżki. Płakałam. Płakałam jak maleńka dziewczynka wtulająca się w ramiona swego ojca w którego wierzy, że może obronić ją przed całym światem. Zapewne niewiele odbiegałam aktualnym poziomem emocjonalnym od rozstrojonej, jak piętnastoletnia gitara, pięciolatki. Nie zważałam zbytnio na swoje aktualne zachowanie, chciałam po prostu by tu był. Chciałam by mój ojciec przytulał mnie tak jak teraz Liam. By tulił mnie w swoich silnych ramionach i powstrzymywał od wszelkiego zła pocałunkami w czubek głowy.  Wyobrażałam sobie to tak długo, że usnęłam w przekonaniu, że znajduję się właśnie w silnych ramionach Charlsa Laurenta de La Valliére- mego prawdziwego, jedynego ojca.
***
Spała tak słodko. Wtulona w jego pierś, zaciskała kurczowo dłonie na czarnej koszulce którą miał na sobie. Pogłaskał ją po policzku i ucałował delikatnie w czubek głowy, następnie uważając by na pewno się nie obudziła, wyśliznął się z jej objęć i stanął na własnych nogach.
- I co teraz?- Spytał sam siebie przeczesując dłonią zwichrzone przez sen włosy.
- Zdajesz sobie sprawę, że jesteś na cudzej ziemi Tytanie.- Usłyszał za plecami cichy, lecz bardzo opanowany i lodowaty w barwie, głos młodej kobiety. Szybko odwrócił się, a jego srebrne oczy zabłysły niczym stuwatowe żarówki. Wyprostował się gwałtownie widząc przed sobą półnagą Scarlett. Dziewczyna ubrana była jedynie w niemalże prześwitujący czarny materiał, który idealnie dolegał do jej ciała i prawdopodobnie służył za ceremonialną suknię. Po bokach drogiej tkaniny szły przedziały, które odsłaniały kobiecie nogi, aż po same uda gdy szła. Ramiona okrywały tiulowe zwały materiału, z których zrobione zostały długie, niemalże do samej ziemi, rozszerzane ku dołowi, rękawy- takie jakie mieli dawniej polscy szlachcice przy kontuszach.
Wyglądała naprawdę niesamowicie i zapewne, żaden mężczyzna nie potrafił by oderwać od niej wzroku. Liam nie mógł zrobić tego z jeszcze jednego powodu. Wiedział, że Scarlett to cwana sztuka. Jeden nieprzemyślany krok i mogło by być po nim.
- Nie jestem tutaj bez powodu…- Zaczął lecz przerwała mu.
- Ale jesteś.
-… Jeden z waszych niemal ją zabił. Nie zasłużyła sobie na to.- Ciągnął niezrażony jej skwaszoną miną.- Usadź Ethana raz a porządnie. Jeśli nie- następnym razem osobiście obedrę go ze skóry i powieszę na srebrnym haku.- Kobieta podeszła z niesamowitą gracją i lekkością w jego stronę, uśmiechała się przebiegle i prowokująco. Nad wszystko w świecie pragnął zetrzeć jej te fałszywie wykrzywione kąciki ust z twarzy.
- Jesteś pewny siebie jak na pojedynczą jednostkę… - Zaczęła obchodząc go dookoła i cmokając z niezadowoleniem.- Czemu zależy ci na jej bezpieczeństwie. Zabiłeś Ever. Była jedną z nas.- Mina mu zrzedła. Wysunął ostre kły i złapał ją za nadgarstek. Kobieta udając zaskoczoną wybałuszyła lekko oczy.
- Skąd wiesz o Ever?- Warknął ukazując lśniące białe kły.
- Mam swoje dojścia… To tu, to tam. Plotka się niesie. W sumie to powinnam ci podziękować. Ever była jedynie przeszkodą, prędzej czy później sama bym się nią zajęła.- Zacisnął silnie szczękę, puszczając lekko zasiniały nadgarstek brunetki.
- Czego chcesz za milczenie?
- Niewiele…- Uśmiechnęła się uroczo.
- Czego?!- Warknął nieprzyjemnie, zerkając kątem oka na śpiącą Soul. Wydawała się być zupełnie nieświadoma całej sytuacji która działa się tak blisko niej.
- Chciała bym… Ciebie.- Zakończyła oblizując zmysłowo wargi i przyciągając chłopaka za koszulkę.
- Cisza nie jest tyle warta.- Burknął, a ona jedynie wzruszyła ramionami.
- Soul, Skarbie wstawaj ! Mam ci coś ważnego do powiedzenia!- Upadła na kolana obok śpiącej dziewczyny i lekko szturchnęła ją w bark. Ta jednak nie zareagowała, dalej odpoczywając w objęciach Morfeusza.
- Zamknij się!- Warknął, łapiąc ją w pasie jedną ręką, a drugą zasłaniając jej usta. Przez przypadek przesunął dłonią po jej piersi, zauważając, że pod jakże obcisłym materiałem dziewczyna nie ma stanika. Przełknął głośno ślinę i pociągnął brunetkę w stronę gęstego, sosnowego lasu.
+18
(w sumie to nawet nie wiem po co to oznaczam jako „+18”, niewiele tu czegokolwiek jest :/)

Nie czekając chwili dłużej, by móc jak najszybciej wrócić do Soul, Liam oparł Scarlett o najbliższe drzewo i przesunął dłońmi po jej idealnie kształtnym ciele.
- Jak ona może się powstrzymywać…- Szepnęła wniebowzięta kobieta gdy srebrnooki przesuwał swą dłonią w górę jej uda. Jęknęła czując jak zamiast bielizny, jego palce, dotykają jej rozgrzanego krocza.
- Czy ty nie nosisz nic pod tą sukienką?- Zapytał nie spuszczając z agresywnego tonu i ruchów które właśnie wykonywał.
- Przygotowałam się na specjalną okazję… Aczkolwiek spodziewałam się nieco przytulniejszego miejsca niż las…
- Musi ci to wystarczyć.- Fuknął obracając ją tyłem do siebie. Przywarła piersiami do grubego pnia drzewa, a chłopak powoli zdejmował z niej sukienkę. Nienawidzę siebie- pomyślał, gdy jego oczom ukazały się jej idealnie wyrzeźbione plecy. Rozpiął pasek od spodni i zsunął je razem z bokserkami.
- Od rana jesteś taki napalony… Przyznaj, nie mogłeś się mnie doczekać ?- Zaśmiała się pomiędzy krótkimi urywanymi jękami i westchnięciami.
- Bynajmniej nie ty działasz na mnie w ten sposób.- Mruknął czując jak kobieta powoli spina się i pojękuje, co oznaczało, że jego robota na dziś jest skończona. Czuł się więcej niż idiotycznie. Jak dziwka, tylko w wersji „H A R D”.
- Jeszcze twoja kolej kochany…- Brunetka złapała go za nadgarstek i powstrzymała przed zapinaniem paska od spodni.
- Puść mnie. Oferta obowiązywała tylko zaspokajanie twoich potrzeb, a ja nie chcę mieć z tobą więcej do czynienia. Jednorazowy numer.- Szepnął, dopinając pasek i odszedł, zostawiając Scarlett opartą o wielką sosnę. Nagą, zmęczoną i spełnioną.
***
Blada jak ściana brunetka leżała spokojnie na prowizorycznym posłaniu, powoli wybudzając się z głębokiego snu. Była szczęśliwa- bo on tu był. Cały czas przy niej. Czuła się bezpieczniej gdy wiedziała, że może na niego liczyć. Chodź ciągle nie miała pojęcia co tak naprawdę dla niej znaczy. Było jej dobrze w jego towarzystwie lecz serce nie uderzało szybciej gdy na niego patrzyła- przyjemniej tak jej się zdawało. W rzeczywistości nie dopuszczała do siebie myśli, że jakiś inny niż Ethan mężczyzna może spędzić z nią życie. Wczorajszy sen lekko namieszał jej w głowie. Widziała w nim siebie. Posiniaczoną, zakrwawioną- w opłakanym stanie, oraz jego… Spokojnego, troskliwego o magnetycznym spojrzeniu. Ciągle czuła gorące usta na swoich wargach i silne ręce którymi ją dotykał. Zadrżała na samo wspomnienie i uśmiechnęła się.
- Budzisz się śpiąca królewno?- Usłyszałam jego cichy szept i ciepły oddech na swym policzku. Przygryzł płatek mego ucha i musnął czoło kuszącymi wargami. Otworzyłam oczy, uświadamiając sobie, że to co widziałam nie było snem.- Jak się czujesz?- Zapytał z nieudawaną troską.
- Jakby przejechał po mnie pociąg.- Mruknęłam cicho, łamiącym się i słabym głosem.
- Czyli jest już lepiej.- Zaśmiał się, rozwiązując bandaż na brzuchu. Widząc zasiniałą ranę z której ciągle sączyła się krew, skrzywił się i westchnął.
- Czemu nie pozbędziesz się jej tak samo jak zadrapania na mojej szyi ?- Zapytałam lekko zirytowana jego dziecinną bezsilnością.
- Nie chciałem ci się narzucać, poza tym…
- Słucham.
-… Nie wiem czy nie chciał bym po tym więcej.- Zarumieniłam się. Czułam jak policzki oblewają się gorącą czerwienią. Odwróciłam głowę w bok i zacisnęłam wargi w cienką linię. Chciał by więcej? Pociągałam go? Taka zwykła szara myszka jak ja, działałam na niego w ten sposób? Zupełnie nie mieściło mi się to w głowie.- Chodziło mi o krew, Soul.- Widząc moje zmieszanie uśmiechnął się delikatnie i potarł skórę na mym lekko różowym policzku. Otworzyłam usta, chcąc coś powiedzieć, lecz niemal natychmiast z powrotem je zamknęłam. Sama nie wiedziałam czego chcę. Zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio.
-Aha.- Wydusiłam w końcu zaciskając dłonie na iglastym podłożu obok mnie.
- Postaram się być delikatny…- Przełknął głośno ślinę i z niepokojem spojrzał mi prosto w oczy. Przełożył nogę nad mym pobijanym ciałem i oparł dłonie tuż nad moją głową. Czułam jak bardzo jest blisko. Pomimo zamkniętych oczu, doskonale wiedziałam, że dzielą nas jedynie centymetry. W końcu lekko musnął moje wargi. Uśmiechnęłam się, obejmując go ramionami i przyciągając bliżej. Złapał mnie za nadgarstki i przycisnął je do ziemi tuż nad głową, wolał dominować niż być zdomionowanym. Jęknęłam zaciskając kurczowo nogi. Sama nie wiedziałam co podnieciło mnie aż do tego stopnia.
Całował me usta, żuchwę, szyję i dekolt, a ja jedynie wiłam się pod nim i pomrukiwałam z zadowolenia. Oto wisiał nade mną najprzystojniejszy mężczyzna jakiego kiedykolwiek, gdziekolwiek widziałam. Całował mnie z zapamiętaniem, delikatnie a jednocześnie zachłannie. Leżałam pod nim zupełnie naga. Przykryta na biodrach jedynie cienkim prześcieradłem.
Zsunął swój język między moje piersi. Przygryzłam wargę i odchyliłam do tyłu głowę, cała czerwieniejąc, gdy zatrzymał usta w tak wrażliwym miejscu.
- Zawsze jesteś taki napalony z samego rana?- Zaśmiałam się czując jak niesamowitą rozkoszą obdarzał me ciało. Nie wiedziałam jednak, że kilka godzin wcześniej o to samo pytała go dziewczyna którą miałam za przyjaciółkę.
- Tylko będąc z tobą.- Uśmiechnął się i z powrotem wrócił do całowania mych ust. Rozkoszowałam się ich miękkością i ciepłem, celebrując te chwilę jak najdłużej.
- Boże…- Jęknęłam gdy ponownie pieścił niższe partie mego ciała.
- Wzywasz Boga w takiej chwili?- Prychnął rozbawiony przerywając na chwilę czynność którą zajmował się z tak wielkim oddaniem. Zaśmiałam się przyciskając jego głowę do siebie.
- Co my robimy Liam…?- Zapytałam retorycznie.
- Nie wiem jak ty to widzisz, ale z mojej perspektywy odpowiedź jest bardzo prosta.
- Zboczeniec.- Pstryknęłam go w ucho.
- Mam przestać?- Zapytał unosząc znacząco brwi. Westchnęłam i spojrzałam na niego spod rzęs.
- Zrób co trzeba i skończ to.- Odwróciła głowę w bok i zamknęła oczy. Chciała więcej, chciała by ją posiadł, lecz świadomość jak taki „wybryk” może skończyć, ograniczała ją.
- Jesteś pewna, Wilczku?- Z troską przesunął dłonią po jej bladym policzku. Odepchnęła go i zacisnęła zęby. Westchnął ze smutkiem. Był zawiedziony. Nigdy wcześniej nie spotkał takiej dziewczyny, Soul była niesamowita. Piękna, pociągająca i niezależna... Często doprowadzała go do białej gorączki. Nie był w stanie zdefiniować co do niej czuje, lecz wiedział, że póki się tego nie dowie, nie będzie mógł racjonalnie myśleć. Przesunął językiem po jej poranionym brzuchu, spijając słodką krew osiemnastolatki. Kochał ten smak i zapach odkąd zakosztował go podczas ich „przypadkowego” spotkania. Brunetka wiła się pod nim jak wąż. Wiedział, że sprzeciwienie się jego dotykowi dużo ją kosztowało. Była taka ludzka. Pragnęła go jak ryba wody, to uczucie wypalało ją od środka. Skąd tak dobrze to wiedział? Sam czuł dokładnie to samo. Jakby tysiące wierteł robiło mu w sercu dziury, a krew łagodnie obmywała narządy, topiąc je lub spalając w proch. Nawet nie zauważył kiedy rana zabliźniła się, a on sam zaczął językiem zgłębiać inne zakamarki jej delikatnego ciała.

-Boli…- Jęknęłam gdy zatopił zęby w moim biodrze. Wbiłam mu paznokcie w skórę ramion, lecz on w ogóle zadawał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi. Powoli, centymetr po centymetrze zsuwał ze mnie cienki materiał prześcieradła.- Liam zostaw mnie !- Krzyknęłam czując jak jego zwinne palce przesuwają się w górę mego uda. Wiedziałam, że zapewne jestem cała czerwona, pomimo że tego typu sytuacje nigdy mnie nie peszyły. Kopnęłam go nogą, której aktualnie nie przygniatał i zrzuciłam z siebie.
- Zwariowałeś?!- Wydarłam się zrywając się z ziemi na równe nogi. Owiązana prześcieradłem stałam nad nim, cała trzęsąc się z nerwów.- Widziałeś już moje cycki, mało ci jeszcze ?!
- Mam odpowiadać szczerze?- Zaśmiał się lekko zawstydzony i przeczesał dłonią zwichrzone, czarne włosy. Warknęłam na niego i zawiązałam prześcieradło na wysokości piersi. Złapałam za torbę i ruszyłam w kierunku lasu.
- A ty dokąd ?- Krzyknął, biegnąc za mną. Kilka metrów dalej złapał mnie za nadgarstek i obrócił ku sobie.- Odwiozę cię do domu.
- Naprawdę nie widzę sensu podróżowania ze zboczeńcem.- Rzuciłam oschle i wyrwałam dłoń z jego sztywnego uścisku.
-Poczekaj...
-Wypchaj się, Hayes!- Rzuciłam przez ramię pokazując mu środkowy palec.
- Ale ja mówię poważnie, stój !- Krzyknął rzucając się na mnie. Przewróciliśmy się. Leżał na mnie dociskając mocniej do wilgotnej ziemi.
- Chryste Panie, złaź ze mnie !- Uderzyłam go kolanem w krocze, lecz chłopak zamiast krzyknąć, czy zdenerwować się po prostu zasłonił mi usta dłonią.
- Zamknij się wariatko!- Syknął przez zaciśnięte zęby i wskazał ruchem głowy na pustą przestrzeń obok nas.- Tam ktoś jest…- Wciągnęłam powietrze, a me nozdrza uderzył odrażający zapach starości i stęchlizny.
- Tol kłoś zly toich.(to ktoś z twoich.)- Szepnęłam cicho, a jego ręka zniekształciła mój głos. Jednak chyba zrozumiał co chcę mu przekazać bo kiwnął głową i puścił mnie.
- Podnieś się.- Rzucił szybko i pociągnął mnie za rękę w górę. Gdy już stałam na własnych nogach, poczułam coś czego nie dało się opisać. Miałam wrażenie, że mgła otacza me ciało i spowija je kawałek po kawałku, sprawiając, że staje się chłodne i skostniałe. Nie czułam, żadnego bólu, jedynie kark odrobinę zesztywniał i zaczął mrowić. Przymknęłam powieki i zapewne osunęła bym się gładko na ziemię gdyby nie czyjeś silne ręce utrzymujące mnie w talii.
- Solu !- Usłyszałam przerażony krzyk Liama, który wybudził mnie z nieświadomego letargu. Obejmował mnie podstarzały pan, na którego ustach widziałam krople krwi… Mojej krwi. Przełknęłam głośno ślinę i przez przypadek nadepnęłam mu na nogę. Starzec podskoczył w górę i przeklął siarczycie, luzując jednocześnie swój stalowy uścisk. Wyrwałam do przodu jak goniony zajączek i niemalże przykleiłam się do czarnowłosego.
- Co to kurwa miało być ?!- Pisnęłam wysokim głosem, prawie że wchodząc Liamowi na plecy.
- Wampiry z Quebec.
- Przecież to od cholery kilometrów!
- Wiem…- Westchnął zrezygnowany.- Czy możesz ze mnie zejść?
- Jeszcze przed chwilą miziałeś mnie po cyckach i patrzyłeś co tu zrobić, żebym rozłożyła przed tobą nogi, a teraz chcesz, żebym zlazła ?! Zdecyduj się !- Warknęłam otaczając go nogami w pasie.
- Wolę mizianie po cyckach.
-Palant !-Walnęłam go pięścią po głowie.
- Złaź mi z pleców durna babo !- Warknął zrzucając mnie ze swoich barków. Złapał grubą sosnową gałąź i przełamał ją na pół jak by była to jedynie cieniutka zapałka.- Trzymaj.- Podał mi jedną część.- Nie daj się zbytnio pogryźć, dobrze?
- Jakiś ty troskliwy.- Szepnęłam przesłodzonym głosem i zażenowana, wyrwałam mu drewno z dłoni. Dotknęłam ostrego końca i wzdrygnęłam się czując jak ponownie otaczają mnie mgliste chmury. Stanęłam na szeroko rozstawionych nogach, nasłuchując.
Przeciwnik pojawił się znikąd, tuż za mymi plecami. Nieumarły okazał się być kobietą- i to nie byle jaką. Śliczna, na oko dwudziestopięcioletnia, blondynka o płowych włosach i oczach koloru jaśminu. Spoglądała na mnie spod rzęs, mamrocząc i ukazując śnieżnobiałe kły. Przełknęłam głośno ślinę, obracając w dłoniach sosnową gałąź. Dziewczyna z dzikim okrzykiem rzuciła się na mnie, a chwilę później zawyła z rozpaczą. Przypadkowo, aczkolwiek trafnie, osłoniłam się kawałkiem drewna.  Złotowłosa piękność zwisała na drągu. Zadziwiła mnie jej lekkość. Zupełnie jak piórko- pomyślałam i zrzuciłam ciało na ziemię.
Spanikowana rozejrzałam się dookoła. Całą polanę otaczała zgraja Tytanów i Tytanid w przeróżnym wieku. Potarłam ze zdenerwowaniem skronie i ruszyłam w kierunku tłumu zbierającego się obok Liama.
***
Walka ciągle trwała, a ja nie miałam już zupełnie sił. Gotowa byłam machnąć na to wszystko ręką i usiąść w cieniu, aby złapać oddech. Mimo to nie uskuteczniałam swych pragnień. Liczyło się to co jest teraz. Zamachnij się, przebij, zrzuć i tak w koło.
Przystanęłam na chwilę dysząc i ocierając z czoła pot.
- Mam dosyć przygód z tobą Hayes!- Rzuciłam ledwo dysząc gdy znalazł się obok mnie odganiając wampiry.
- A co takiego znowu zrobiłem?
- Zmęczyłeś mnie.- Uśmiechnął się zadziornie i klepnął mnie w plecy.
- Znam sposoby, żebyś przy okazji zmęczenia szalała z zadowolenia.- Przewróciłam oczami i uderzyłam go kijem w nogę. Skrzywił się i pochylił, przez co twarz miał w tym momencie na równi z moją.
- Jesteś zboczonym palantem.-  Pogłaskałam go po brudnym od pyłu policzku. Uśmiechnął się zniewalająco i złapał mnie za dłoń.
- Zmywamy się stąd Coleman.- Kiwnęłam twierdząco głową odrzucając na bok kij i złapałam swą torbę z ziemi. Przebiegliśmy razem z zastraszającą prędkością przez cały plac po którym walały się zmasakrowane ciała. Przy samej linii drzew, ciemna mgła zasnuła nam drogę. Zatrzymałam się gwałtownie, a Liam objął mnie ramionami i przyciągnął bliżej. Poczułam się zaskakująco spokojna i odprężona, gdy jego silne dłonie spoczęły na mych plecach. Kurczowo złapałam czarną koszulkę którą miał na sobie i zerknęłam w stronę mgły. Z cienia wyłoniło się około dziesięcioro ludzi. Stali z tyłu, częściowo ukryci za krzewami i sosnami. Ich twarze do połowy przykrywały białe, maski żywcem wyjęte z ekranizacji „Upiora w operze”, a ramiona okrywały czarne peleryny ciągnące się do samej ziemi. Wzdrygnęłam się czując na sobie ich chłodne przenikliwe spojrzenia. Przytłaczali mnie promieniującą pewnością siebie i tajemniczością. Czułam się jak zero. Brudna lalka rzucona w kąt pokoju, którą nikt już nie chce się bawić. Wtuliłam się w unoszącą się szybko klatkę piersiową Liama i zamknęłam oczy.
- Witaj Liamie.- Usłyszałam silny męski głos tuż przed sobą. Otworzyłam oczy i spojrzałam w tamtym kierunku. Pierwszy raz w życiu zobaczyłam mężczyznę który idealnie pasował by do zamku Draculi. Wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, którego połowę (ale jakże przystojną połowę!) twarzy zajmowała biała maska, spoglądał na czarnowłosego dużymi, piwnymi oczami, które wydawały się być mądrzejsze od wszystkich książek na świecie. Nie zwracał na mnie zupełnie uwagi. Ciągle przypatrywał się Liamowi, a jego pełne, ponętne usta zaciskały się w wąską linię. Uważnie zapamiętywałam każdy minimetr jego ciała. Wysokie kości policzkowe, zmierzwione odrobinę dłuższe niż zazwyczaj czarne włosy i kilkudniowy zarost. Mogłam się założyć, że dziewczyny mdlały na jego widok.
- Kto cię przysłał Nathanielu?- Zapytał ostro Liam, zaciskając dłonie na mych plecach. Pisnęłam cicho gdy wbił mi w nie paznokcie.- Wybacz.- Posłał mi przepraszające spojrzenie. Oczy przystojnego Nathaniela skierowane zostały na moją osobę. Zaczerwieniłam się i mocniej wtuliłam w ramię czarnowłosego.
- Kim ona jest?- Zapytał lodowato, a jego głos odbiłam mi się w uszach jak dudniący, kościelny dzwon.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie…
- Kim?- Natarł przystojny brunet i podszedł bliżej w naszym kierunku.
- Kimś bardzo ważnym.- Spojrzałam z irytacją na Liama, jednak on nawet nie oderwał wzroku od nowego słuchacza. Poczułam jak coś lodowatego zamyka me nadgarstki w uścisku.
- Lykanka.- Prychnął mężczyzna pociągając mnie ku sobie. Oparłam się o jego tors. Zapach perfum którymi pachniał, niemal zwalił mnie z nóg. Były tak niesamowicie kuszące, że nie mogąc się powstrzymać zamknęłam oczy i wzięłam głębszy wdech. Nagle na policzku poczułam pieczenie. Uderzyłam głową w lekko wilgotny lesz i dopiero po chwili zorientowałam się, że mężczyzna ten przed chwilą mnie uderzył.
- Cham.- Skwitowałam szeptem, pocierając obolałe miejsce. Liam szybko pomógł mi się podnieść i schował mnie za swymi ramionami nic nie mówiąc.
- Kto cię tu przysłał?- Warknął nieprzyjemnie osiemnastolatek i szybko znalazł się przy Nathanielu. Trzymał go za poły płaszcza i unosił w górę. Dziesięcioro ludzi jak na komendę ruszyło w jego stronę, lecz przystanęli gdy podnoszony brunet wyciągnął dłoń.
-Dam sobie radę.- Szepnął do stojących naokoło ludzi, a ci posłusznie cofnęli się na swoje miejsca.- Drogi Liamie, byłbym wielce ukontentowany gdybyś jednak postawił mnie na własne nogi.- Chłopak posłusznie wykonał prośbę, w której jednocześnie ukrywał się rozkaz.- Tak lepiej. A więc, jestem tu z polecenia twego ojca, hrabiego Vladimira Silvestra Váradi…
- Váradi ?- Zapytałam patrząc ze zdziwieniem na skupionego Liama. Zdawał się mnie nie usłyszeć.
- Czego chce?- Zapytał oschle chłopak.
- Kazał przekazać mapy taktyczne dotyczące najbliższej pełni.- Nathaniel spojrzał na mnie z pogardą.- Wytniemy w pień ten zapchlony wybryk natury.- Warknęłam zrywając się z miejsca i rzucając prosto na niego z wysuniętymi szponami. Nagle po całym ciele rozszedł się potworny dreszcz bólu. Krzyknęłam i wygięłam się w tył niczym brzozowa gałązka smagana wiatrem. Czułam jak drży każdy z moich mięśni, a umysł przestaje jasno oceniać sytuacje. Wszystko potwornie bolało. Płakałam. Czułam jak łzy drażnią me piekące policzki. Jak w kontakcie ze słoną wodą ma skóra staje się idealnym przewodnikiem prądu.
- Jeśli chcesz uchować „to coś” przy życiu, lepiej daj jej lekcje pokory.- Gdy przestał czarować mnie swym wzrokiem opadłam bezwładnie na ziemię, resztką sił uchylając powieki.
- Giń… w piekle…- Szepnęłam, a oczy uciekły mi do tyłu. Straciłam przytomność.
- Skarbie, na mnie już za późno.- Przesuną swymi bladymi, lodowatymi palcami po mym zapłakanym policzku.- Jest pół Lykanem. Pijesz jej krew?
- Oczywiście, że nie.- Zaklinał się Liam, klękając przy mym ciele. Ułożył je na swych kolanach i głaskał czule po głowie.
- Narobisz sobie wiele kłopotów wiążąc się z nią. Ojciec nie był by zadowolony, że jego jedyny syn dzieli łoże z kimś…takim.- Prychnął pogardliwie, kopiąc mnie delikatnie czubkiem buta.
- Kto powiedział, że z nią sypiam?- Warknął nieprzyjemnie czarnowłosy. Nathaniel uśmiechnął się zawadiacko i odwrócił plecami do siedzącej na ziemi dwójki.- Widziałeś nas…- Srebrnooki zacisnął zęby i spojrzał w bok z lekkim zażenowaniem.
- Spokojnie. Ani słowa ojcu.- Odchodząc w głąb lasu krzyknął przez ramię.- Liamie, twoja matka wyprawia uroczystą kolację z okazji powrotu Leah. W domu czeka na ciebie zaproszenie.
***
Czarne BMW sunęło ośnieżonymi ulicami, cichego jak na samo południe, Rogers Pass. Kierowca pojazdu jechał dość szybko nie zważając na warunki pogodowe. Nawet gdy na skrzyżowaniu zapałało się czerwone światło, on mknął w górę zbocza nie rozglądając się na boki.
Tylną kanapę luksusowego samochodu zajmowała zwinięta w kłębek, młoda dziewczyna. Jej lekko pozawijane, długie, ciemnobrązowe włosy opadały kaskadami na skórzaną tapicerkę. Klatka piersiowa nastolatki rytmicznie unosiła się i opadała, a przez rozchylone usta ulatywał dwutlenek węgla.
Spojrzał w lusterko, na jej delikatną, lekko poobijaną twarz. Była taka krucha. Zupełnie nie pasowała do świata w którym przyszło jej żyć. Uśmiechnął się zerkając we wsteczne lusterko.
Kruszyna- pomyślał, zatrzymując samochód na długim wybrukowanym podjeździe. Zaspy śniegu uniemożliwiały mu swobodny wjazd do garażu, tak więc zatrzymał pojazd przed domem ryzykując tym samym późniejsze, wielogodzinne odśnieżanie.
- Cholerne zimy. Jeszcze jedna zamieć i wynoszę się do Palm Springs.- Mamrocząc, jednym szarpnięciem otworzył tylne drzwi i wyciągną śpiącą Lykankę z BMW. Ułożył ją sobie swobodnie na rękach i biodrem zatrzasnął auto. Niemalże biegiem, ruszył w stronę domu.
***
Nie myśląc o tym, że Leah i Stephanie zapewne zlinczują go za naniesienie tej śnieżnej brei do domu, wbiegł na górę przeskakując na schodach po trzy schodki na raz, nie zdjąwszy wcześniej ani butów, ani zaśnieżonej kurtki. Szybko otworzył drzwi pokoju i delikatnie ułożył brunetkę na białym łóżku ze stalowymi ramami. Wnętrze pokoju wypełniały kwieciste wzory, a obrazy miały metalowe, skomplikowanie wyginane oprawki, by dopasować się do reszty wystroju. Była tu już za pierwszym razem. Chciała wyskoczyć przez balkon. Prychnął rozbawiony na samo wspomnienie i zdejmując ośnieżoną, mokrą kurtkę, przysiadł obok niej na łóżku. Szczelnie okryta grubą kołdrą osiemnastolatka zupełnie nie kontaktowała ze światem, spała jak suseł. Wyciągnął w jej stronę dłoń, by opuszkami palców przesunąć po jej bladym, wychłodzonym policzku. Wiedział jak bardzo ją krzywdzi. Nie był z tego dumny, lecz nieznana siła która ciągnęła go ku niej, nie pozwalała na dłuższą chwilę samotności. Jednego był pewien- znalazł to czego szukał. Znalazł swoje miejsce, przy jej boku i za nic w świecie nie chciał go opuszczać.
Ujmując zziębniętą dłoń, powoli, leniwie przesuwał palcami po jej wnętrzu, dając samemu sobie chwilę rozkoszy wywołaną kontaktem z jej miękką skórą. Opuszkami palców gładził jej policzek który stopniowo stawał się coraz cieplejszy.
- Jesteś piękna…- Szepnął pochylając się bliżej jej lekko rozchylonych ust. Oparł ręce na poduszkach tuż nad jej głową i torsem natarł na jej klatkę piersiową. Jęknął gdy jej chłodne wargi zetknęły się z
gorącem jego ust. Niemal natychmiast przywarł do niej całym sobą, spijając rozkosz z łączącego ich pocałunku. Wpijał się w nią, próbując językiem oddać namiętność którą od dłuższego czasu dusił w sobie. Nawet nie zauważył, że dotąd nieruchoma i lodowata dziewczyna, zaczęła nieśmiało i powoli poddawać się jego natarczywym pocałunkom. Objęła go oburącz za szyję i przyciągnęła bliżej, ten instynktownie ułożył dłonie na talii i biodrach, leżącej pod nim brunetki. Dłuższą chwilę tracili oddech oddając własne pieszczoty i pomrukując z zadowolenia.
- Zawsze jesteś taki zachłanny…- Szepnęła osiemnastolatka gdy namiętność przestała wiązać ich razem w uścisku.
- Tylko przy tobie staję się zaborczy.- Odszepnął na powrót szukając ciepła jej ust. Odkręciła głowę na bok, przez co chłopak trafił na przyjemną przeszkodę w postaci jej szyi. Nie tracąc czasu zaczął minimetr po minimetrze poznawać każdy najdrobniejszy zakamarek jej ciała.
- Nie, to nie było pytanie.- Jęknęła gdy chłopak delikatnie przygryzał skórę na szyi i ramionach.- Liam…- stęknęła odchylając głowę do tyłu.- Dość. Nie chcę zakończyć tylko na pieszczotach…
- Mam to traktować jak zielone światło?- Powrócił do jej słodkich warg. Muskał je i wielbił z zadziwiającą delikatnością.
- Bynajmniej.-Westchnęła rozluźniając się i rozkładając szerzej nogi.- Jeśli się zgodzę, znikniesz z mojego życia raz na zawsze?- Zapytała niepewnie, a w jej oczach jak nigdy błyszczała żądza i bezgraniczne podniecenie. Chciał go, lecz jednocześnie bała się, jakby coś ograniczało jej wolną wolę.
- Zbyt duża stawka za seks, nawet z tobą.- Uśmiechnął się delikatnie prostując plecy i podnosząc się do pozycji siedzącej. Dziewczyna zamknęła oczy i odchyliwszy głowę do tyłu westchnęła głośno z rozkoszą.
- Czemu musisz być taki cholernie dobry ?!- Jęknęła z żalem i uderzyła głową o poduszki. Zaśmiał się całując ją pieszczotliwie w policzek. Wstał z łóżka i przeciągnął się leniwie ziewając.- A właśnie, czy ty nie chciałeś mi czegoś przypadkiem powiedzieć wczoraj wieczorem?- Zapytała przecierając oczy i siadając oparta o stos miękkiej pościeli. Zmieszany brunet przejechał dłonią po czarnych jak noc włosach i uśmiechnął się bezradnie.
- Zastanawiałem się czy nie poszła byś ze mną na małe przyjęcie?- Skłamał. Oczywiście, że chciał powiedzieć jej o swoich uczuciach, których na domiar złego sam nie potrafił określić. Lecz cóż by mu z tego przyszło? Kłamstwo było w tej sytuacji najlepszym rozwiązaniem.
- Ja?- Zapytała ze zdziwieniem. Kiwnął głową i usiadł w nogach łóżka.
- Moja matka wydaje kolacje z okazji powrotu Leah. Będzie raptem około piętnastu Tytanów i Tytanid. Bez spiny, dasz sobie radę w tym towarzystwie.- Uśmiechnął się rozbrajająco widząc jej ogłupiałą minę. Oczywiście zapraszanie Lykanki na kolację z wampirami to najgłupsze co mogło mu przyjść do głowy, lecz cóż poradzić, serce nie sługa.
- Jestem wilkołakiem do jasnej cholery ! To jakby wpuścić mysz na imprezę z kotami ! Śmierć na miejscu.- Oburzona podkurczyła pod siebie nogi. Lecz po chwili odezwała się słodkim głosem.- To nie będzie tanie.
Szybka, chłodna kalkulacja.- Pomyślał przełykając grudę która uwięzła mu w gardle.
- Ile?- Spytał ochrypłym głosem i wygodnie położył się w poprzek łóżka.
- Dużo, nie wiem czy cię stać…
- Wypróbuj mnie.
- No dobrze, wiec... Co powiesz na dwadzieścia?- Rzuciła szybko i zdecydowanie.
- Dwadzieścia dolców za całą noc ?!- Zerwał się do pozycji siedzącej i złapał za głowę.
- Nie idioto!- Pisnęła rozbawiona wysokim głosem.- Dwadzieścia tysięcy.-Pokazała mu język i rzuciła poduszkę na głowę.- Mówiłam, że nie jestem tania.
- Dwadzieścia kawałków i cała noc?- Zapytał chytrze unosząc brwi do góry.
- Calutka…
- „Pełen pakiet”?- Uśmiechnął się zadziornie. Jej mina od razu zblakła, a na policzkach pojawiły się piwoniowe rumieńce. Miał nieopisana ochotę dotknąć ich, poczuć je na własnej skórze. Ucałować…
- W granicach przyzwoitości, tak.- Zaciskając mocno szczękę spojrzała w bok.- Za dodatkowe nocne „atrakcję” liczę dodatkowo.- Szepnęła ledwo dosłyszalnie i spłonęła jeszcze większą purpurą. Ten
chłopak sprawia, że zaczynają peszyć mnie rzeczy u których wcześniej nawet nie pomyślała bym w taki krępujący sposób!- pomyślała, lecz jego głos szybko ostudził jej zażenowanie.
- Jesteś warta każdego grosza, Kochanie.- Uśmiechnął się szarmancko i przyciągnął ją do siebie za ramiona. Szybko złączył ich usta w jedną całość i całe swe pożądanie przelał na długi, namiętny pocałunek, którego nie mogła zapomnieć przez wiele godzin, a może nawet dni.

 Witajcie! Witajcie! Witajcie ! :D Dziś mam do was dwie sprawy:
P R I M O~ Czy wyrażacie zgodę na umieszczanie tutaj wątków +18 ? Oczywiście będą one znacznie bardziej rozbudowane niż to co dziś napisałam -.- W ogóle ten rozdział wyszedł mi jakiś taki pogmatwany i zboczony O.o
S E C U N D O~ Nie uważacie, że akcja robi się nudna albo/ i dość zagmatwana? Bo powoli wplatam tyle nazwisk, faktów i postaci, że sama się w tym ledwo odnajduję xd Od przyszłego rozdziału mam zamiar dodać (porządne xd) +18, jeśli oczywiście wyrazicie na to zgodę, oraz wyjaśnić kilka spraw związanych m.in. z ilością nazwisk, imion i przeszłością naszych głównych bohaterów O.o 
Dobra, mykam bo obiad mi stygnie xd Pa Miśki i do przyszłego tygodnia :*

2 komentarze:

  1. Jasne, że zgadzam się na umieszczenie wątków +18 *.* I jaki ten Liam zboczony jest *.* Już go kocham ^ ^ Rozdział jest...No już nawet nie wiem jak go nazwać bo WSZYSTKIE twoje rozdziały są po prostu Niesamowicie Zajebiste jak cholera :D ( przepraszam za wyrażenie :D ) Wiec nie zostało mi nic innego jak czekam na nn :*
    A I mam do cb takie pytanko :D Bo mam konto na google + a ja chciałabym mieć właśnie na bloggerze konto ( chodzi mi o np taki krótki nick jak np ty masz czy kto inny) bo zaczyna trochę mnie to wkurzać, że muszę mieć imię i nazwisko, więc jeśli wiesz to napiszesz mi na maila to? (angelika2713@gmail.com) z góry dziękuje :*

    OdpowiedzUsuń
  2. JAK ZWSZE SPISAŁAŚ SIĘ NA MEDAL :D może nawet ci taki kupimy :D Nwm co ty chcesz od rozdziałka, bo mi się podoba ;) Ale masakra Liam zabił Ever... Nie ładnie Liam!! :D I przespał się z Scarlett *.* Idiot ;) Ale skończyło się fajnie :D Dwadzieścia tysięcy za noc..hahahahaha ^^ Dobra jest :D

    OdpowiedzUsuń