sobota, 15 czerwca 2013

14. Czy na prawde mnie kochasz ?



Obudziła się na podłodze, zawinięta w satynową kołdrę. Wtulała się w pierś śpiącego beztrosko
ciemnowłosego chłopaka. Uniosła się na łokciu i ucałowała jego lekko rozchylone usta. Niemalże od razu, brunet oddał jej czuły pocałunek i wciągnął jej ciało na swoje. Leżała na jego torsie z szerokim uśmiechem, a on gładził jej lekko zmierzwione ciemne włosy.
- Dzień dobry.- Szepnęła zabierając mu z czoła opadające ciemne kosmyki.
- Dzień dobry, Skarbie.- Uśmiechnął się od ucha do ucha i pogłaskał ją po policzku. Odwzajemniła uśmiech i lekko speszona odwróciła wzrok. Złapał ją za brodę i przyciągnął bliżej swojej twarzy.
- Możesz mi wytłumaczyć czemu leżymy na podłodze ?- Zaśmiał się i ucałował jej różane wargi.
- Łóżko przestało ci wystarczać.- Roześmiana podniosła się z drewnianego parkietu, owijając się ciasno kołdrą.
- Mi ?!- Otworzył szerzej oczy i oparł się ze zdziwieniem na łokciach.
- Ja odleciałam już za trzecim razem. Było mi wszystko jedno gdzie jesteśmy…- Brunetka słysząc własny głos zaczerwieniła się i wzrokiem zaczęła szukać sukienki.
- Jesteś piękna gdy coś cię peszy.- Zaśmiał się i powoli zaczął wstawać. Opadł bezwładnie na łóżko i westchnął.
- Co tak wzdychasz?- Zagadnęła wesoło, rzucając mu jego spodnie i koszulę.
- Już od dawna nie czułem się tak dobrze.- Przeciągnął się i zamknął oczy.
- Cieszę się.- Pstryknęła go czule w nos i ponownie schyliła się by ucałować jego usta. Złapał ją zwinnie w pasie i przewrócił na łóżko. Krzyknęła, lecz gdy przygniótł ją swoim ciałem i zachłannie wpijał się w jej wargi przycichła, głaszcząc go po plecach.
- Nie, Liam, ja już nie mam siły…- Jęknęła czując jak jego dłonie przesuwają się po jej brzuchu, piersiach i udach. Nagle drwi do pokoju w którym się znajdowali otworzyły się z hukiem.
- Liam, popaprany leniu! Wstawaj!- Młoda blondynka stała w progu z założonymi na biodrach rękami.- Dochodzi dwunasta w południe, a ty ciągle leżysz w… o kurwa…- Mina Stephanie zrzedła niemal momentalnie. Otworzyła szeroko usta i wskazała palcem na przygniataną przez bruneta, osiemnastolatkę.
- Co ona tu robi?- Zapytała drżącym głosem.
- Leży, oślepłaś ?- Warknął nieprzyjemnie chłopak. Dziewczyna, leżąca na łóżku zepchnęła z siebie ciemnowłosego i owijając się ciaśniej kołdrą, złapała sukienkę wraz z bielizną i ruszyła w stronę łazienki. Gdy zamknęła za sobą drzwi, usłyszała szepty rozmawiających za ścianą tytanów.
- Czy mi się wydaje czy ona była naga?- Odezwała się Stephanie.
- Nie wydaje ci się. Była.
- Jezu… Liam, nie chcesz chyba powiedzieć, że przeleciałeś ją w tym domu?!- Jęknęła wzburzona.
- Owszem. W tym domu, na tym łóżku i na tej podłodze.- Brunetka, uśmiechnęła się słysząc te słowa i powoli zaczęła zakładać bieliznę.
- A dowiedziałeś się czegoś ciekawego ?- Już miała naciskać na klamkę i wychodzić, lecz intuicja kazała jej posłuchać co wydarzy się dalej.
- Że gada przez sen.
- Nie o to mi chodzi idioto! Czy wyciągnąłeś z niej informacje na temat Lykanów.
- Co ?- Brunetka szepnęła sama do siebie
- Nie było okazji… Zrobię to następny razem.- Drzwi od łazienki otworzyły się z impetem. Ciemnowłosa piękność z kamiennym wyrazem twarzy podeszła do łóżka na którym wylegiwał się brunet.
- Daj mi moje pieniądze.- Warknęła przez zaciśnięte zęby. Chłopak westchnął i uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Zapłaciłeś jej ?!- Krzyknęła blondynka i złapała się za głowę z niedowierzaniem.
- Louise to nie jest tak…
- Nie nazywaj mnie tak!- Krzyknęła na niego, a łzy same wypłynęły spod jej zaciśniętych powiek.- Chcę po prostu swoje pieniądze.- Szepnęła i zwiesiła głowę. Chłopak wstał i próbował objąć dziewczynę, lecz ona odepchnęła go i ciasno objęła się własnymi ramionami. Nigdy nie czuła się tak wykorzystana. Liam potraktował ją jak przedmiot. Jak przedmiot który po spędzonej przyjemnie nocy wyśpiewa wszystko na czym będzie mu tylko zależeć. Otarła łzy, a gdy ten wręczył jej kopertę wyrwała mu ją z ręki.
- Przelicz. Powinno być równo czterdzieści pięć.- Szepnął przyglądając się wściekłej i jednocześnie bezgranicznie smutnej dziewczynie.
- Umawialiśmy się na czterdzieści.- Zaczęła przyglądać się zawartości koperty. Chłopak przemilczał jej uwagę.
- Proszę, nie odbieraj tego w ten sposób…- Położył dłoń na jej policzku. Brunetka spojrzała na niego pełnymi boleści oczyma. Pochylił się by złożyć na jej ustach pocałunek, lecz zamiast miękkości jej warg, poczuł jak wymierza mu silny prawy sierpowy.
- Nie dotykaj mnie jeśli chcesz być w jednym kawałku.- Warknęła gdy chłopak zawył z bólu i złapał się za krwawiący nos.
- Cholera jasna! Złamałaś mi nos !- Krzyknął zginając się w pół, lecz dziewczyna nie słyszała już jego uwagi. Biegła przed siebie korytarzem. W mgnieniu oka pokonała schody, a gdy znalazła się tuż przed wyjściem zatrzymał ją miły głos, starszego człowieka.
- Panienko Valliére ! Dokąd się tak panience śpieszy ?- Zapytał uprzejmie.- Nie zechciała by panienka zostać na obiedzie? Panicz Liam na pewno by się ucieszył.- Zacisnęła dłonie w pięści słysząc jego imię.
- Myślę, że Liam ma teraz ważniejsze sprawy niż jedzenie obiadu w moim towarzystwie.- Syknęła.- Żegnaj Enrico.- Szepnęła już milej i obróciwszy się na pięcie ruszyła w stronę drzwi. Zatrzymała się na progu i westchnęła.- Przepraszam.
- Za co panienka przeprasza ?- Zdziwił się kamerdyner.
- Czy mógłbyś wyświadczyć mi przysługę?- Zapytała pomijając jego wcześniejsze pytanie.
- Ależ naturalnie.- Uśmiechną się szeroko. Podała mu kopertę i odwzajemniła uśmiech.
- Możesz oddać to Liamowi, gdy dojdzie już do siebie?- Zapytała uprzejmie.
- Oczywiście, ale…- Nie dokończył. Wiedział, że nie jego sprawą jest mieszanie się w życie tych dwojga ludzi.- A czy ja mógłbym zadać panience jedno pytanie?
- Naturalnie, że tak.- Uśmiechnęła się szeroko.- Zamieniam się w słuch.
- Jesteś Lykanką, prawda?- Mina brunetki zrzedła momentalnie. Objęła się ciaśniej ramionami i spojrzała ze strachem na starszego Tytana.- Tak myślałem… Jesteś za niska jak na Tytanidę, a na dodatek twoje oczy… Nie przejmuj się, nikt się ode mnie nie dowie, nawet Liam.
- On wie.- Zerknęła na swoją dłoń, na której znajdował się pierścień który od niego dostała. Zdjęła go z palca i podała kamerdynerowi.- To też może mu pan oddać.- Westchnęła i ponownie ruszyła w stronę wielkich, mosiężnych drzwi.- Żegnaj Enrico.- Krzyknęła, nawet nie odwracając głowy w stronę siwego mężczyzny.
- Możesz już wyjść Margo.- Zarekomendował starzec. Grubiutka pokojówka wyłoniła się zza potężnego drewnianego filaru i z poważną miną stanęła obok kamerdynera.
- A więc jednak.- Zaczęła.
- Isotta miała rację.- Uciął siwiejący mężczyzna i wrócił do odkurzania starych obrazów.
- Co z tym zrobimy?
- Nic. Dajmy szansę tym młodym ludziom. Może nie wyjdzie nam to na złe…
***
Półtorej godziny później, zapłakana i zmęczona dziewczyna wysiadała z taksówki przy Winter ST. Niechętnie zapłaciła kierowcy trzydzieści pięć dolarów i jak cień snuła się w stronę swojego domu. Gdy otworzyła z klucza drzwi, do jej nosa dotarł nieprzyjemny zapach zepsutego jedzenia i niewyrzuconych śmieci. Skrzywiła się, sięgając pod zlew aby pozbyć się cuchnących odpadów.
- Fuj.- Jęknęła zatykając nos. Kilka minut później dokładnie myła dłonie pod bieżącą wodą. Rozejrzała się dookoła i westchnęła. Nie było jej w domu od czterech dni, na wszystkich meblach zbierała się gruba warstwa kurzu, a po podłodze walały się okruszki sprzed tygodnia. Zrezygnowana powlekła się do małego pomieszczenia w głębi domu. Szybko uwinęła się z szukaniem środków czystości i sięgnęła po odkurzacz.
Wieczorem dom lśnił czystością, a młoda brunetka zalegała z kubkiem gorącej czekolady, na kanapie przed telewizorem. Z zażenowaniem patrzyła w ekran, na którym wyświetlany był film którego głównym motywem była miłość głównych bohaterów.
- Nie wierz mu.- Rzuciła, gdy mężczyzna grający rolę przystojnego detektywa Johna, chwytał za dłonie przestraszoną, kruchą blondynkę której imię brzmiało Anna.- Ten debil tylko cię przeleci i zostawi.- Krzyknęła gdy kobieta na ekranie rzuciła się w ramiona mężczyzny.- Co za dno.- Sięgnęła po pilota i zmieniła kanał.
-„Super oferta w sklepie ‘Robby & Sue’ ! Tylko do dwunastego grudnia artykuły spożywcze dwadzieścia procent taniej!”
- Ta informacja odmieniła moje życie…- Prychnęła gdy skończyła się reklama sklepu spożywczego z rogu Madison i Forbes ST. Zaburczało jej w brzuchu. Złapała się za niego i przeklęła cicho. Lodówka była zupełnie pusta, tak samo jak portfel Soul.
- Muszę znaleźć sobie pracę…- Jęknęła ponownie zmieniając kanał.
- To dobrze się składa bo ja szukam pracowników.- Usłyszała w progu damski głos w progu. Przewróciła oczami i po raz kolejny przycisnęła guzik na pilocie.
- Nie interesuje mnie „rodzinny biznes”, Scarlett.- Ułożyła się na kanapie, kładąc nogi na oparciu, a gdy jej głowa bezwładnie zwisała w dół, dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.- Co tam słychać?
- Gdzie byłaś przez te cztery dni?- Kobieta podeszła do kanapy zakładając ręce na piersi.
- Daj spokój, nie muszę ci się chyba…
- Owszem, musisz.- Złapała jej nogi w kostkach i wygięła pod dziwnym kątem. Leżąca na kanapie dziewczyna, wyprostowała się gwałtownie i syknęła z bólu.
- Popierdoliło cię do reszty ?!- Wrzasnęła wyrywając się i zeskakując z mebla. Wściekła siedziała na podłodze, rozmasowując poturbowane nogi.
- Mnie? Nie było cię nigdzie przez cztery dni ! Odchodziłam od zmysłów.
- Mam prawo mieć swoje życie.
- Ale są granice.- Wysoka brunetka zgromiła spojrzeniem siedzącą na podłodze dziewczynę.- Czuję jego perfumy.- Skwitowała krótko.- Byłaś z nim?
- Idę spać. Trafisz do wyjścia.-Podnosząc się, machnęła dziewczynie dłonią na odchodne i powoli ruszyła ku drewnianym schodom. Nagle postać smukłej brunetki, pojawiła się przed nią niespodziewanie szybko. Kobieta złapała osiemnastolatkę za gardło i przycisnęła ją do sosnowej ściany.
- Nie lekceważ mnie, Soul.- Syknęła przez zaciśnięte zęby.
- I vice versa.- Odepchnąwszy sztywne dłonie starszej przyjaciółki, zgromiła ją wściekłym spojrzeniem i w mgnieniu oka znalazła się za drzwiami swego pokoju.
***
Kolejny dzień okazał się być taki jak każdy inny. Poniedziałkowy poranek podczas którego wszyscy nastolatkowie świata chodzący do szkoły, zachodzą w głowę jak ktoś mógł być na tyle głupim, żeby otworzyć pierwszą szkołę. Gdy nastoletnia Soul Coleman otworzyła zaspane oczy, przeklinała samą siebie za głupotę.
- „Hej jestem Liam, mam niezłą dupę i mnóstwo kasy z którą już sam nie wiem co zrobić, może pójdziemy do łóżka ?”- Z ironią udawała głos chłopaka, patrząc na siebie w lustrze.- „Oczywiście Liam! Pozwolę ci się przelecieć pięć razy podrząd, a potem będę miała głęboko w dupie twoje zasrane czterdzieści pięć kawałków.”- Uderzyła pięścią w ścianę, a z jej oczu mimowolnie popłynęły łzy.- Jestem beznadziejna…- Załkała osuwając się bezradnie na podłogę.
- Nie, nie jesteś… I pochlebia mi, że uważasz moją dupę za „niezłą”.- Usłyszała drwiący głos dochodzący z głębi swojego pokoju. Zerwała się z zimnych kafelków i łapiąc pierwszą lepszą rzecz, która wpadła jej pod ręce, wbiegła do pomieszczenia. Przy oknie stał, lekko uśmiechnięty, wysoki brunet. Patrzył głęboko w oczy stojącej przed nim, owiniętej jedynie w szlafrok, dziewczyny.
- Wynoś się stąd!- Krzyknęła rzucając w niego szczotką do włosów. W ostatniej chwili osiemnastolatkowi udało uchylić się przed „narzędziem zbrodni”, które zamiast roztrzaskać jego głowę, zrobiło spore wgłębienie w drewnianej szafie.
- Uspokój się Louise.- Złapał dziewczynę za nadgarstki i przytrzymał gdy zaczęła się mocniej szarpać.
- Wynoś się!- Krzyknęła przez łzy, wyrywając dłonie z jego uścisku.- Nie chcę cię znać…- Szepnęła.
- Nie płacz…- Otarł słone krople spływające po jej policzkach. Zadrżała na tak czuły gest z jego strony.
- Nie dotykaj mnie.- Odepchnęła się od niego i opadła zmęczona na łóżko.- Czemu to zrobiłeś ?- Zapytała, a on milczał. Przeczesał dłonią czarne jak noc włosy i ze smutkiem w srebrnych oczach przyglądał się jej załamanej sylwetce.- Nie potrafisz mi teraz odpowiedzieć ?- Szydziła.
- Nie.- Szepnął krótko.
- Lubisz bawić się kosztem innych? Udało ci się. Znalazłeś łatwą i naiwną dziewczynę.- Wskazała na siebie i zaśmiała się przez łzy.- Nie pomyślałeś, że twoja „zabawka” to morderca i zdrajca który od dwunastu lat nie miał styczności z innymi Lykanami.- Warknęła wściekle i zerwała się z materaca. W kilku krokach pokonała dzielącą ich odległość i stanęła z wysokim brunetem, twarzą w twarz.
- Nie postrzegam cię w tych kategoriach.- Szepnął wytrzymując jej spojrzenie.
- No jasne… Liczyła się jeszcze moja dupa i cycki.- Zaszydziła popychając go na biurko.- Może warto odwiedzić Scarlett albo Beth ? Z nich miał byś więcej pożytku.- Gdy chłopak odwrócił wzrok nic nie mówiąc, pokręciła głową z niedowierzaniem. Cofnęła się kilka kroków z szeroko otwartymi oczyma, w myślach analizując wczorajszą rozmowę ze Scarlett.- Ty łajzo…- Szepnęła.
- Powinienem już iść…- Szepnął brunet, lecz nim zdążył wykonać jakikolwiek ruch do biurka dociskała go rozwścieczona ciemnowłosa dziewczyna.
- Zaliczyłeś ją?!- Krzyknęła wymierzając mu siarczysty policzek.
- To nie tak.- Złapał się za bolące miejsce.
- Masz mnie za głupią czy niedorozwiniętą ?- Zapytała ze złością.- Kiedy? Kiedy to zrobiłeś ?
- Louise to nie…- Zacisnął usta w wąską linię gdy jej zaciśnięta w pięść dłoń uderzyła go prosto w lewy policzek. Złapał ją za ramiona i przewrócił na drewnianą podłogę. Własnym ciężarem przytrzymywał nieruchomo, a ona nawet nie próbowała się szarpać. Jedynie wpatrywała się w niego wielkimi z przerażenia oczyma.
- Uspokój się…- Szepnął jej czule do ucha.- Nie potrafię wytłumaczyć ci się ze wszystkiego, ale chcę żebyś wiedziała, że…- Przymknął oczy i odetchną głęboko.- …Że nigdy nie myślałem o tobie jak o źródle informacji. Noc którą z tobą spędziłem uważam za najlepsze co przytrafiło mi się w życiu i…- Spojrzał w jej chłodne oczy z miłością i odgarnął kosmyk jej ciemnych włosów z bladego policzka.
- Jest tak jak w tedy…- Szepnęła.
- „W tedy”?
- W lesie… Gdy chciałeś mi coś powiedzieć.- Westchnęła i przymknęła oczy.- Liam… Czy ty… Czy widziałeś co on mi w tedy zrobił?- W odpowiedzi uzyskała jedynie ciszę. Kiwnęła ze smutkiem głową i przygryzła wargę.- Tyle mi wystarczy.
- Louise…
- Soul. Od dziś jestem już tylko Soul.- Zepchnęła go z siebie i wstała.- Możesz już iść.- Rzuciła przez ramię, łapiąc za klamkę drzwi od łazienki. Przystanęła w progu, słysząc jak chłopak wychodzi.
- Kocham cię, Soul…- Szepnął myśląc, że trzask drewna uderzającego o futrynę, zagłuszy jego wyznanie.
- Ja ciebie też…- Uśmiechnęła się sama do siebie, wchodząc pod prysznic. Całe serce nagle zostało zalane ciepłem. Ciepłem którego od lat nie czuła od nikogo. Wiedziała, że jest ktoś dla kogo warto żyć, ktoś dla kogo warto podjąć walkę z całym światem.
 Dobra dziś, krótko, zwięźle i na temat. Rozdział krótki- wiem, ale nie miałam czasu. Choroba mnie rozwala, mam chyba coś z zatokami, w środę i piątek mam egzaminy z anielskiego i woda w kiblu wie więcej ode mnie, a na dodatek za dwa tyg. jadę na obóz i nie mam przygotowane nic. NOTHING! Muszę się szybko ogarnąć :p A tak przy okazji skoro już wspomniałam o wyjeździe... Nie będę nic wstawiać od  30 do 7 i nie wiem czy pierwszy lipcowy post nie pojawi się dopiero 14 :< To tyle na dziś <3 Do zobaczenia mordki :* !

PS: Wszyscy jednogłośnie stwierdziliście, że +18 było znośne :p Bardzo wam dziękuję za głosy (chodź były tylko 3 xD), wasze zdanie wiele dla mnie znaczy *łezka w oku* :D
PSS: DOBILIŚMY DO 2000 wejść!@##$@$!@$#%%^@$%^$~! *o* KOCHAM WAS ! *o* O.O *o* :p
PSSS: Mam dla was niespodziankę :D Już piszę kontynuację tego opowiadania. Będzie trochę... inna :P Ale togo dowiecie się za jakiś dłuższy czas, na pewno grubo po wakacjach :D Chyba, że będę wstawiać rozdziały w zastraszającym tempie :p
PSSSS: Hahahahaha ile "PS'ów" xd Przepraszam, że tytuł taki... "z dupy" ale nie miałam pomysłu :p

1 komentarz:

  1. No nie spodziewałam się że Liam taki będzie -.- Jak mógł przelecieć Soul dla informacji -.- Ale i tak słodka końcówka jest *.* Lima kocha Soul i ona go *.* Love 4ever *.* Boże jak mi się szybko czytało ten rozdział o.O W sumie siedzę czytam i to już koniec o.O I taki szok o.O JA CHCE WIĘCEJ!! Rozdział Świetny jak zwykle ^ ^ Czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń