piątek, 12 kwietnia 2013

7. Przysiega i czas zmian



- NIEEEEEEE!- Wydarłam się na cały głos, zamykając z przerażeniem oczy. Poczułam jak po policzkach cieknął mi łzy, a nogi chwiejnie załamują pod ciężarem ciała. Nagle wszystko ucichło.
***
- Nie, nie, nie, nie !- Krzyczałam chowając twarz w dłoniach i szarpiąc się na wszystkie strony. Ludzie patrzyli na mnie z politowaniem, wymieniając miedzy sobą dziwne spojrzenia. Poczułam na ramionach czyjeś silne dłonie. Próbowałam wyrwać się  uścisku za wszelką cenę, lecz do moich uszu dotarły pełne zawiści słowa.
- Zamknij się, Soul. Dla własnego dobra przestań zachowywać się jak wariatka.- Warknął, mocniej zaciskając dłonie na mych drżących barkach. Odepchnęłam go z całej siły podnosząc się na nogi.
- Nie dotykaj mnie.
- Soul…- Zaczął z udawanym żalem.- Zacisnęłam mocniej pięści i pochyliłam głowę. Całym mym ciałem targały drgawki. Nie potrafiłam się opanować.
- Nie jestem w ciąży i w najbliższym czasie nie zamierzam być.- Zaczęłam na co Ethan odpowiedział wiązanką przekleństw i obelg rzuconą w moją stronę.- Stul pysk!- Warknęłam wymierzając mu siarczysty policzek. Jego głowa odskoczyła w bok, a usta wykrzywiły się w wrogim grymasie. Uniosłam dumnie głowę kontynuując wypowiedź.- Nie zamierzam wychodzić za tego idiotę.- Spojrzałam na starszego brata Ethana.- Wybacz Adam, nie mam zamiaru marnować życia z kimś takim jak on.- Kiwnęłam głową w stronę klęczącego chłopaka z odciśniętą, na policzku czerwoną dłonią. Podeszłam do ognia i zdjęłam z palca złotą obrączkę. Wzięłam głęboki wdech, ciskając metal prosto w wysokie płomienie. Ponownie odwróciłam się przodem do zebranych.
- Nie zhańbię nazwiska La Valliére wiążąc się krwią z kimś takim.- Rzuciłam pogardliwie w stronę młodszego Stevensa.
- Wyrzekłaś się swego pochodzenia.- Przypomniała siwa kobieta, stojąca obok poturbowanego czarnowłosego. Kiwnęłam twierdząco głową i podeszłam w jej stronę.
- Ja, Louise Françoise de La Valliére… (czyt. Luize Fransua de La Valier), córka hrabiego Charlsa Laurenta de La Valliére(czyt. Czarlsa Lorenta de La Valier) i Lorraine Coleman -Uklękłam na prawe kolano i pochyliłam głowę.- Uroczyście przysięgam, że własnym ciałem, krwią i duszą bronić będę dobrego imienia szlacheckiej rodziny La Valliére.- Podniosłam wzrok na starszą kobietę. Patrzyła na mnie ze złością i goryczą jakiej jeszcze nigdy nie widziałam. Nie do końca rozumiałam jej zawiść, przecież pragnęłam odzyskać to co i tak było moje.
- Nie.- Zaczęła stanowczo.- Nie pozwolę, żebyś ponownie nas zdradziła.- Zacisnęłam wargi w wąską linię. Byłam tak blisko od powiedzenia czegoś głupiego, za co mogła bym potem słono zapłacić.
- Babciu…- Spojrzałam w bok. Wysoki, czarnowłosy chłopak patrzył na mnie niezwykle mądrym wzrokiem. Zdawało się, że rozumiał znacznie więcej od siwiejącej szlachcianki. – Rozumiem twoją opinię w tej sprawie, jednak sądzę, że Louise ma prawo takie samo do tytułu jak ja.- Uśmiechnął się do mnie spokojnie. Zamrugałam kilka razy. Czy to aby na pewno ten sam nastolatek który jeszcze chwilę temu uporczywie próbował walczyć i ośmieszyć mnie przed resztą zebranych? Był taki podobny do mego ojca… Nie mogąc się powstrzymać odwzajemniłam uśmiech i skinęłam głową. Chłopak chwycił miecz, aby naciąć skórę na swojej i mojej dłoni.
- Witaj w domu, Louise.- Chwycił rękę po której stróżką spływała karminowa krew. Poczułam jak opadam z sił. Przymknęłam oczy chwiejnie podnosząc się z zesztywniałych kolan. Całe moje ciało opanowało odrętwienie.- Wszystko w porządku?- Zapytał silnie trzymając me ramiona. Kiwnęłam głową i z wysiłkiem uniosłam powieki.
- Dziękuję.- Wyszeptałam cofając się kilka kroków. Siwa kobieta zniknęła w tłumie, a reszta zgromadzonych patrzyła na mnie niechętnie. Przyjmując tytuł stałam się pretendentką do starszyzny, jednak nie to interesowało mnie najbardziej. Odwróciłam się spoglądając na przystojnego młodzieńca.
- Henry…
-Hmm?- Mruknął pod nosem wychodząc z tłumu.
- Pożyczysz mi go?- Uśmiechnęłam się szeroko, wskazując głową na miecz, który trzymał w dłoni. Nic nie mówiąc rzucił pochwę w której umiejscowiona była stal i kiwnął mi na pożegnanie. Założyłam broń na plecy i ruszyłam w sobie tylko znanym kierunku. Nikt nie chciał mnie w tym momencie zatrzymywać. Mijając Ethana, usłyszałam jego stłumiony, lodowaty ton.
- Do jutra, Soul.- Nawet nie spojrzałam w jego stronę. Był dla mnie nikim.
***
- Dziewczyno w co ty się wpakowałaś ?!- Siedziałam na fotelu przytulając do siebie futrzastą poduszkę, wysłuchując jak Beth krytykuje moje zachowanie na pogrzebie siostry.- Jak mogłaś się w ten sposób zachować ?! Myślisz, że Ever była z ciebie dumna ?! Wykorzystałaś jej śmierć, żeby zwrócić do łask swojej rodziny!- Krzyczała, a po jej policzkach ciekły słone łzy. Napełniała mnie frustracją i zażenowaniem. Wcale nie chciałam, żeby tak wyszło, ale to, że widziałam ducha który ostrzegał mnie przed niebezpieczeństwem i tak nie poprawiło by mojej sytuacji.
- Uspokój się, Beth.- Sięgnęłam za opacie fotela wyciągając ze skórzanej pochwy błyszczącą stal. Przyglądałam się jej dokładnie z każdej strony.
- Jak mam się uspokoić ?! Odrzuciłaś szansę na ułożenie sobie normalnego życia z kimś kto cię kocha, po to, żeby zademonstrować jak silna i niezależna potrafisz być !- Jej słowa przepełniły czarę goryczy którą nosiłam w sercu. Gwałtownie podniosłam się z fotela upuszczając ostrze na ziemię, w którą uderzyło z głuchym brzdękiem.
- Odrzuciłam szansę na życie z kimś kto próbował skrzywdzić mnie niejednokrotnie. Nie jestem normalna i nigdy nie będę.- Podniosłam miecz i wysunęłam go przed siebie. Rudowłosa cofnęła się kilka kroków, przełykając głośno ślinę.- Do tego tylko się nadaję. Ojciec zawsze powtarzał, że nie jestem zwyczajna. Może to jest próżne, ale uważam, że nie nadaję się do zwykłych rzeczy.- Westchnęłam dalej patrząc przed siebie z takim samym wyrazem twarzy.
- Idiotka… Zadufana w sobie, egoistyczna idiotka !- Krzyknęła Bethany uderzając mnie otwartą dłonią w twarz. Przymknęłam oczy opuszczając srebrną broń. Wiedziałam jak to wygląda z boku. Zachowałam się jak egoistka i narcyz, jednak miałam w tym wszystkim cel. Spojrzałam na miejsce z którego kilka godzin temu sączyła się szkarłatna krew. Ranka zupełnie zabliźniła się, lecz nadal pozostawała zaczerwieniona.
- Zastanawiałaś się czemu w naszej szkole roi się od pijawek?- Zapytałam, patrząc na nią spokojnie. Wydawała się zupełnie zaskoczona nagłą zmianą w przebiegu rozmowy. Widząc jej minę postanowiłam mówić dalej.- Dziś pojawił się kolejny.
- Niemożliwe…- Przerwała mi kręcąc przecząco głową.
- Możliwe. Powiem ci nawet więcej, on jest inny…- Opuściłam głowę, tak by grzywka zasłaniała uśmiech który nie wiadomo czemu pojawił się na twarzy.- Jego dotyk nie sprawia mi bólu, a nawet przeciwnie. Daje rozkosz której nie można porównać z niczym innym.- Objęłam się ciaśniej ramionami i podeszłam do okna w salonie. Beth nie ruszyła się z miejsca, z niedowierzaniem słuchała mojego wywodu.- Wierzysz, że niektórzy z nich są inni? Że potrafią nam współczuć, a nawet pomóc?- Przesunęłam dłonią, po szyi, którą dziś po południu rozszarpał wściekły Ethan. Przypomniałam sobie jak delikatny dotyk Liama sprawił, że całe moje ciało drżało z podniecenia i rozkoszy. Pomógł mi, mimo, że sam nie do końca wiedział czemu to robi. Przyciągał całym sobą jak magnes.
Jęknęłam cicho i uśmiechnęłam się szeroko. Poczułam na ramieniu drobną dłoń rudowłosej.
- Mam nadzieję, że nie zrobiłaś czegoś głupiego, Soul.- Odwróciłam się w jej stronę. Wszystkie mięśnie miałam spięte i drżałam, jakby smagał mnie lodowaty wiatr.- Pamiętaj, że każda twoja chwila zapomnienia z tym chłopakiem, może kosztować nawet życie.- Poczułam jak po policzkach spływają mi lodowate krople. Otarłam je szybko i pociągnęłam nosem.- Nie płacz. Nigdy nie słyszałam o przypadku w którym ciało Lykana i Tytana pragną się nawzajem, ale…
- To nie tak !- Przerwałam jej szybko. Przecież wcale tak nie było. Po prostu czułam się dobrze w jego towarzystwie, ale nic ponad to, po co wysnuwać jakieś niedorzeczne teorie. Miałam ochotę zostać w jego ramionach jak najdłużej, ale to było spowodowane tylko i wyłącznie delikatnością i pieszczotą jego ciała.- Beth, jestem gotowa walczyć z nimi w obronie naszej rasy. Obiecałam to Henry’emu. Złożyłam przysięgę.- Orzechowooka uśmiechnęła się do mnie ciepło i przytuliła. Wtuliłam się w jej zwichrzone kosmyki i zapłakałam gorzko, mimo, że sama nie wiedziałam czemu.
***
Snułam się korytarzem nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie pójdę przecież spóźniona o dwadzieścia minut na lekcję. Popchnęłam biodrem drzwi damskiej łazienki. Stanęłam przed lustrem zajmującym całą część ściany, nad umywalkami, aby spojrzeć w swoje odbicie. Schowałam dłonie w luźne rękawy gładkiego białego swetra i przyłożyłam je do twarzy,(dobra dodam zdjęcie bo nie wiem jak opisać materiał,brakuje mi słowa x.x) wdychając zapach słodkich perfum. Poprawiłam grubo tkany, jasno brązowy szal (lub komin, jak kto woli :p) owinięty wokół szyi. Westchnęłam głęboko. Wyglądałam zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Skończyłam ze starą sobą wczoraj, gdy odrzuciłam propozycję małżeństwa z Ethanem. Straciłam szansę na stateczne, ludzkie życie. Nie, przecież ja nie mogę żyć jak normalna osiemnastolatka. Jestem kimś więcej niż tylko zwyczajną dziewczyną. Dotknęłam opuszkami palców gładkiej powierzchni lustra. Widziałam w odbiciu wysoką, smukłą brunetkę, której długie do połowy pleców włosy zakręcały się w zadziorne fale, a rozjaśnione na ciemny blond końcówki kaskadowo układały na drobnych ramionach. Jej skóra była dość blada, lecz odcień nie przypominał niezdrowej kartki papieru, raczej delikatnie karmelizowaną białą czekoladę. Była smutna. Różane usta lekko rozchylały się ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. Spojrzała w swoje oczy, okalane gęstymi czarnymi rzęsami, wywiniętymi na zewnątrz w kuszący sposób. Nigdy nie pamiętała ich tak przygaszonych i smutnych. Dotknęła bladego policzka. Czułam się dziwnie z taką ilością makijażu. Rzadko kiedy używałam cieni do powiek, kredki do oczu czy tuszu do rzęs. Od dziś jestem inną osobą, muszę się przyzwyczaić. Zerknęłam na odbijające się w lustrze tęczówki. Przysunęłam twarz do szkła przyglądając się im uważnie. Westchnęłam przeciągle.
- Kogo ty chcesz oszukać Louise…?- Zapytałam swojego odbicia sięgając opuszkami palców prawego oka. Rozsunęłam szerzej powieki zsuwając zabarwiony sylikon z powierzchni tego delikatnego narządu. Wyrzuciłam kolorową soczewkę do śmietnika stojącego pod blatem umywalek i ponownie spojrzałam w lustro. Zamrugałam kilkukrotnie przyzwyczajając się do braku obcego ciała.
- Masz śliczne oczy.- Usłyszałam męski głos za plecami. Odwróciłam się gwałtownie, napierając plecami o blat.- Przestraszyłem cię?
- To damska łazienka.- Skrzywiłam się odwracając wzrok.
- Daj spokój, Solu… Ostatnim razem nie przeszkadzało ci gdy byliśmy tu razem.- Wysoki blondyn chwycił mnie za żuchwę i przytrzymał mocno.- Popatrz na mnie.- Warknął nieprzyjemnie. Posłusznie przeniosłam na niego zażenowane spojrzenie.- Od zawsze wiedziałam, że jesteś niesamowita.- Przesunął opuszkami palców po moim policzku i odgarnął część ciemnych włosów na bok.- Bardziej podobałaś mi się ze złotymi oczami, to niebieskie jest takie chłodne… Przerażające…- Przysunął się jeszcze bliżej, aby musnąć pełnymi wargami moje rozchylone usta.
- Całe szczęście, że nie muszę ci się już podobać.- Syknęłam nim zdążył przygarnąć mnie do siebie i pocałować. Szybko uderzyłam go kolanem w krocze. Warknął uderzając plecami o drzwi jednej z kabin. Złapałam torbę i wybiegłam z łazienki skręcając za rogiem w prawo.
***
Słyszałam jego buty uderzające z łoskotem o jasne linoleum. Biegłam ile sił w nogach co chwila oglądając się za siebie. Był blisko. Ethan nie należał do facetów łatwo przyjmujących odmowę, tym bardziej jeśli opór stawiała kobieta, taka jak ja. Ostatni raz obejrzałam się przez ramię, łapiąc jednocześnie za poręcz schodów, aby obrócić się w odpowiednim kierunku i dalej brnąć na górny korytarz. Plątały mi się nogi, pochylona do przodu uderzyłam w coś twardego kolanami. Po chwili leżałam jak długa na swojej przeszkodzie.
- Au ?- Usłyszałam jęknięcie pod sobą. Uniosłam się szybko na łokciach, prostując kręgosłup.
- Liam ?- Zapytałam z niedowierzaniem. Siedziałam właśnie okrakiem na klatce piersiowej ciemnowłosego chłopaka. Nasze twarze dzieliła odległość zaledwie kilku centymetrów, czułam jego oddech na policzkach. Lekko zażenowana odchyliłam się do tyłu siadając na jego klatce piersiowej.
- Spodziewałaś się Boga?- Zapytał podnosząc się na łokciach i pocierając tylną część głowy. Patrzyłam tępo na jego wykrzywioną z bólu twarz.- Coś się sta… Twoje oczy ?!- Wytrzeszczył szeroko srebrne tęczówki oglądając mnie z każdej strony.
- Wal się, pijawko.- Fuknęłam naburmuszona odwracając wzrok.
- Nie wiedziałem, że masz heterochromię.- Uśmiechnął się szeroko mierzwiąc mi włosy na głowie.
- Mam od dziecka.- Burknęłam zrzucając jego dłoń i szybko poprawiając włosy. Zastanawiałam się co kryło się pod tym ciepłym uśmiechem. Zrobiło mi się dużo lżej na sercu gdy znalazłam się bliżej niego. Zupełnie zapomniałam, że chwilę temu gonił mnie wściekły „eks” . Zacisnęłam mocniej uda na jego biodrach i pochyliłam się do przodu. Znów czułam to przyciąganie, jakbym pod długim czasie odnalazła to czego wcześniej tak bardzo mi brakowało.
Ciemnowłosy patrzył na mnie ze zdziwieniem wypisanym na twarzy, a ja przybliżałam się jeszcze bardziej. Prawie stykaliśmy się czołami gdy usłyszałam za sobą jego głos.
- Co ty tu robisz Soul ?!- Krzyknął rozwścieczony Ethan . Gwałtownie odskoczyłam od Liama, odwracając głowę w stronę blondyna. Zachwiałam się tracąc równowagę, lecz silne dłonie czarnowłosego nie pozwoliły mi upaść, posadził mnie delikatnie na podłodze obok siebie. Po całym moim ciele rozszedł się przyjemny dreszcz, pisnęłam cicho, czując jak policzki obejmuje palący ogień. Wbiłam wzrok w ziemię.- Zostawiam cię na chwilę, a ty już obmacujesz się z innym ?! Zaraz, ja cię znam…- Podkuliłam pod siebie nogi, wbijając się w kąt między ścianami. Patrzyłam jak srebrnooki podnosi się i otrzepuje z kurzu czarne poprzecierane na kolanach jeansy oraz czarną bluzę z dużą kieszenią na brzuchu.
- Już mieliśmy okazję na siebie wpaść.- Zaczął spokojnie chłopak, wyciągając dłoń do wkurzonego blondyna.- Liam Hayes. I nie obmacywałem twojej dziewczyny, wpadła na mnie kiedy wiązałem trampki.- Spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem. Odwzajemniłam ten gest podnosząc się powoli z klęczek. Otrzepałam czarne rurki, poprawiłam sweter i szal. Blondyn zastanawiał się chwilę, po czym złapał mnie mocno za nadgarstek i pociągną za sobą po schodach. Krzyknęłam czując jak wygina mi dłoń pod nienaturalnym kątem.
- Puść mnie idioto !- Szarpałam się potykając się na schodkach. Ethan nawet nie zwracał uwagi na to, że ciągnie mnie na siłę po podłodze. Zaparłam się z całej siły nogami i pociągnęłam go w swoją stronę. Zachwiał się. Wykorzystałam ten moment, aby wbić śnieżnobiałe zęby w jego zaciśniętą sztywno rękę. Krzyknął i puścił mnie, zakrywając drugą dłonią krwawiące miejsce. Upadłam z jękiem na podłogę.
- Ty suko… Ugryzłaś mnie !- Krzyknął przybliżając się do mnie w jednej chwili. Zasłoniłam się ramionami, gdy zauważyłam jak podnosi pięść i kieruje ją prosto w moją stronę.
Zdziwiłam się, kiedy minęło sporo czasu a ja nadal nic nie czułam. Odsłoniłam twarz zerkając w stronę gdzie stał blondyn.
- Odsuń się.- Ciepły głos Liama przywrócił mnie od rzeczywistości. Przede mną stał czarnowłosy trzymając pięść blondyna wymierzoną w moim kierunku. Zawahałam się.
- Liam…- Wyciągnęłam dłoń w jego stronę, jednak szybko cofnęłam ją widząc jak młodszy Stevens prostuje się i wymierza kolejny cios. Rzuciłam się przed siebie chcąc odepchnąć srebrnookiego na bok. Kolejny pomysł, który nie należał do najmądrzejszych.
Poczułam ból promieniujący na wszystkie strony. Złapałam się sztywno za brzuch i skuliłam drżąc na całym ciele. Następny był głuchy trzask, przy mojej twarzy. Głowa odskoczyła mi na bok, a w kąciku ust pojawiła szkarłatna ciecz. Opadłam na kolana. Bolało. Niemiłosiernie bolało. Nie miałam nawet siły płakać. Wszystkie nerwy skupiły się na drażniących brzuch i policzek uderzeniach.
- Mam nadzieję, że od dziś będziesz pamiętać gdzie twoje miejsce, Soul.- Blondyn złapał mnie za szyję i uniósł w powietrze. Chwyciłam kurczowo jego palce, spazmatycznie łapiąc powietrze.
- Nie dotykaj jej !- Krzyknął ktoś za mymi plecami. Beth? To chyba jej głos. Sama już nie wiedziałam, niewiele do mnie docierało. Ethan rozluźnił uścisk i cisnął mnie na jedną z betonowych ścian korytarza. Osunęłam się w dół powoli zamykając powieki. Straciłam przytomność.
 No dobra Pingwinki, dziś wrzucam wcześniej bo jutro i po jutrze nie będę mieć na to czasu. Chyba przystopuję z akcją bo zaczyna się to robić zbyt brutalne D: a nie na tym do końca mi zależało. Poza tym nie lubię opisywać takich scen i nie wychodzą mi one zbyt dobrze. Nie macie już dość mojego bazgrania ? :) Mam dalej pisać? Proszę o odpowiedzi w komentarzach :)
~June

4 komentarze:

  1. Miałabym mieć dość twojego "bazgrania"? Dziewczyno przecież ty zajebiście piszesz i ja BARDZO chce czytać twoje rozdziały :) Co do akcji to mi się cholernie podoba *.* kocham takie klimaty gdzie jest przemoc :D Ale to w końcu ja :D Kocham pisać o dramatach jak i romantyczne scenki *.* Czekam nn :*
    Ps. Zapraszam do siebie na nowy rozdział :)
    http://magic-is-in-all-of-us.blogspot.com/2013/04/rozdzia-2.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za takie miłe słowa :* Lubisz taką akcję? No to się cieszę ! :D Najbliższe rozdziały raczej będą "lajtowe" więc pewnie będziesz się nudzić :p Niedługo powinna zacząć się ta romantyczna część :D
      ~June

      Usuń
  2. Nie no Ethan po prostu przegiął -_- A mógłby go Liam tak poturbować porządnie :D Ale rozdział wyszedł boski, nie mogłam z tego kiedy Louise/Soul (jak kto woli) wpadła na Liama na schodach, hahahaha :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj kochana, kochana... Liam to jeszcze mu nieźle do dupy nakopie ! :D Ale wszystko w swoim czasie, bez spoilerów :p Soul na razie będzie po prostu Soul. Dopiero od 13 (pechowego xd) rozdziału troszkę się pogmatwa :D
      ~June

      Usuń