- NIEEEEEEE!- Wydarłam się na cały głos,
zamykając z przerażeniem oczy. Poczułam jak po policzkach cieknął mi łzy, a
nogi chwiejnie załamują pod ciężarem ciała. Nagle wszystko ucichło.
***
- Nie, nie,
nie, nie !- Krzyczałam chowając twarz w dłoniach i szarpiąc się na wszystkie
strony. Ludzie patrzyli na mnie z politowaniem, wymieniając miedzy sobą dziwne
spojrzenia. Poczułam na ramionach czyjeś silne dłonie. Próbowałam wyrwać
się uścisku za wszelką cenę, lecz do
moich uszu dotarły pełne zawiści słowa.
- Zamknij
się, Soul. Dla własnego dobra przestań zachowywać się jak wariatka.- Warknął,
mocniej zaciskając dłonie na mych drżących barkach. Odepchnęłam go z całej siły
podnosząc się na nogi.
- Nie
dotykaj mnie.
- Soul…-
Zaczął z udawanym żalem.- Zacisnęłam mocniej pięści i pochyliłam głowę. Całym
mym ciałem targały drgawki. Nie potrafiłam się opanować.
- Nie jestem
w ciąży i w najbliższym czasie nie zamierzam być.- Zaczęłam na co Ethan
odpowiedział wiązanką przekleństw i obelg rzuconą w moją stronę.- Stul pysk!-
Warknęłam wymierzając mu siarczysty policzek. Jego głowa odskoczyła w bok, a
usta wykrzywiły się w wrogim grymasie. Uniosłam dumnie głowę kontynuując
wypowiedź.- Nie zamierzam wychodzić za tego idiotę.- Spojrzałam na starszego
brata Ethana.- Wybacz Adam, nie mam zamiaru marnować życia z kimś takim jak
on.- Kiwnęłam głową w stronę klęczącego chłopaka z odciśniętą, na policzku
czerwoną dłonią. Podeszłam do ognia i zdjęłam z palca złotą obrączkę. Wzięłam
głęboki wdech, ciskając metal prosto w wysokie płomienie. Ponownie odwróciłam
się przodem do zebranych.
- Nie
zhańbię nazwiska La Valliére wiążąc się krwią z kimś takim.- Rzuciłam
pogardliwie w stronę młodszego Stevensa.
- Wyrzekłaś
się swego pochodzenia.- Przypomniała siwa kobieta, stojąca obok poturbowanego
czarnowłosego. Kiwnęłam twierdząco głową i podeszłam w jej stronę.
- Ja, Louise
Françoise de La Valliére… (czyt. Luize Fransua de La Valier), córka hrabiego
Charlsa Laurenta de La Valliére(czyt. Czarlsa Lorenta de La Valier) i Lorraine
Coleman -Uklękłam na prawe kolano i pochyliłam głowę.- Uroczyście przysięgam,
że własnym ciałem, krwią i duszą bronić będę dobrego imienia szlacheckiej
rodziny La Valliére.- Podniosłam wzrok na starszą kobietę. Patrzyła na mnie ze
złością i goryczą jakiej jeszcze nigdy nie widziałam. Nie do końca rozumiałam
jej zawiść, przecież pragnęłam odzyskać to co i tak było moje.
- Nie.-
Zaczęła stanowczo.- Nie pozwolę, żebyś ponownie nas zdradziła.- Zacisnęłam
wargi w wąską linię. Byłam tak blisko od powiedzenia czegoś głupiego, za co
mogła bym potem słono zapłacić.
- Babciu…-
Spojrzałam w bok. Wysoki, czarnowłosy chłopak patrzył na mnie niezwykle mądrym
wzrokiem. Zdawało się, że rozumiał znacznie więcej od siwiejącej szlachcianki.
– Rozumiem twoją opinię w tej sprawie, jednak sądzę, że Louise ma prawo takie
samo do tytułu jak ja.- Uśmiechnął się do mnie spokojnie. Zamrugałam kilka
razy. Czy to aby na pewno ten sam nastolatek który jeszcze chwilę temu
uporczywie próbował walczyć i ośmieszyć mnie przed resztą zebranych? Był taki
podobny do mego ojca… Nie mogąc się powstrzymać odwzajemniłam uśmiech i
skinęłam głową. Chłopak chwycił miecz, aby naciąć skórę na swojej i mojej
dłoni.
- Witaj w
domu, Louise.- Chwycił rękę po której stróżką spływała karminowa krew. Poczułam
jak opadam z sił. Przymknęłam oczy chwiejnie podnosząc się z zesztywniałych
kolan. Całe moje ciało opanowało odrętwienie.- Wszystko w porządku?- Zapytał
silnie trzymając me ramiona. Kiwnęłam głową i z wysiłkiem uniosłam powieki.
- Dziękuję.-
Wyszeptałam cofając się kilka kroków. Siwa kobieta zniknęła w tłumie, a reszta zgromadzonych
patrzyła na mnie niechętnie. Przyjmując tytuł stałam się pretendentką do
starszyzny, jednak nie to interesowało mnie najbardziej. Odwróciłam się
spoglądając na przystojnego młodzieńca.
- Henry…
-Hmm?-
Mruknął pod nosem wychodząc z tłumu.
- Pożyczysz
mi go?- Uśmiechnęłam się szeroko, wskazując głową na miecz, który trzymał w
dłoni. Nic nie mówiąc rzucił pochwę w której umiejscowiona była stal i kiwnął
mi na pożegnanie. Założyłam broń na plecy i ruszyłam w sobie tylko znanym
kierunku. Nikt nie chciał mnie w tym momencie zatrzymywać. Mijając Ethana,
usłyszałam jego stłumiony, lodowaty ton.
- Do jutra,
Soul.- Nawet nie spojrzałam w jego stronę. Był dla mnie nikim.
***
- Dziewczyno
w co ty się wpakowałaś ?!- Siedziałam na fotelu przytulając do siebie futrzastą
poduszkę, wysłuchując jak Beth krytykuje moje zachowanie na pogrzebie siostry.-
Jak mogłaś się w ten sposób zachować ?! Myślisz, że Ever była z ciebie dumna ?!
Wykorzystałaś jej śmierć, żeby zwrócić do łask swojej rodziny!- Krzyczała, a po
jej policzkach ciekły słone łzy. Napełniała mnie frustracją i zażenowaniem.
Wcale nie chciałam, żeby tak wyszło, ale to, że widziałam ducha który ostrzegał
mnie przed niebezpieczeństwem i tak nie poprawiło by mojej sytuacji.
- Uspokój
się, Beth.- Sięgnęłam za opacie fotela wyciągając ze skórzanej pochwy
błyszczącą stal. Przyglądałam się jej dokładnie z każdej strony.
- Jak mam
się uspokoić ?! Odrzuciłaś szansę na ułożenie sobie normalnego życia z kimś kto
cię kocha, po to, żeby zademonstrować jak silna i niezależna potrafisz być !-
Jej słowa przepełniły czarę goryczy którą nosiłam w sercu. Gwałtownie
podniosłam się z fotela upuszczając ostrze na ziemię, w którą uderzyło z
głuchym brzdękiem.
- Odrzuciłam
szansę na życie z kimś kto próbował skrzywdzić mnie niejednokrotnie. Nie jestem
normalna i nigdy nie będę.- Podniosłam miecz i wysunęłam go przed siebie.
Rudowłosa cofnęła się kilka kroków, przełykając głośno ślinę.- Do tego tylko
się nadaję. Ojciec zawsze powtarzał, że nie jestem zwyczajna. Może to jest
próżne, ale uważam, że nie nadaję się do zwykłych rzeczy.- Westchnęłam dalej
patrząc przed siebie z takim samym wyrazem twarzy.
- Idiotka…
Zadufana w sobie, egoistyczna idiotka !- Krzyknęła Bethany uderzając mnie
otwartą dłonią w twarz. Przymknęłam oczy opuszczając srebrną broń. Wiedziałam
jak to wygląda z boku. Zachowałam się jak egoistka i narcyz, jednak miałam w
tym wszystkim cel. Spojrzałam na miejsce z którego kilka godzin temu sączyła
się szkarłatna krew. Ranka zupełnie zabliźniła się, lecz nadal pozostawała
zaczerwieniona.
-
Zastanawiałaś się czemu w naszej szkole roi się od pijawek?- Zapytałam, patrząc
na nią spokojnie. Wydawała się zupełnie zaskoczona nagłą zmianą w przebiegu
rozmowy. Widząc jej minę postanowiłam mówić dalej.- Dziś pojawił się kolejny.
- Niemożliwe…-
Przerwała mi kręcąc przecząco głową.
- Możliwe.
Powiem ci nawet więcej, on jest inny…- Opuściłam głowę, tak by grzywka
zasłaniała uśmiech który nie wiadomo czemu pojawił się na twarzy.- Jego dotyk
nie sprawia mi bólu, a nawet przeciwnie. Daje rozkosz której nie można porównać
z niczym innym.- Objęłam się ciaśniej ramionami i podeszłam do okna w salonie.
Beth nie ruszyła się z miejsca, z niedowierzaniem słuchała mojego wywodu.-
Wierzysz, że niektórzy z nich są inni? Że potrafią nam współczuć, a nawet
pomóc?- Przesunęłam dłonią, po szyi, którą dziś po południu rozszarpał wściekły
Ethan. Przypomniałam sobie jak delikatny dotyk Liama sprawił, że całe moje
ciało drżało z podniecenia i rozkoszy. Pomógł mi, mimo, że sam nie do końca
wiedział czemu to robi. Przyciągał całym sobą jak magnes.
Jęknęłam
cicho i uśmiechnęłam się szeroko. Poczułam na ramieniu drobną dłoń rudowłosej.
- Mam
nadzieję, że nie zrobiłaś czegoś głupiego, Soul.- Odwróciłam się w jej stronę.
Wszystkie mięśnie miałam spięte i drżałam, jakby smagał mnie lodowaty wiatr.-
Pamiętaj, że każda twoja chwila zapomnienia z tym chłopakiem, może kosztować
nawet życie.- Poczułam jak po policzkach spływają mi lodowate krople. Otarłam
je szybko i pociągnęłam nosem.- Nie płacz. Nigdy nie słyszałam o przypadku w
którym ciało Lykana i Tytana pragną się nawzajem, ale…
- To nie tak
!- Przerwałam jej szybko. Przecież wcale tak nie było. Po prostu czułam się
dobrze w jego towarzystwie, ale nic ponad to, po co wysnuwać jakieś
niedorzeczne teorie. Miałam ochotę zostać w jego ramionach jak najdłużej, ale
to było spowodowane tylko i wyłącznie delikatnością i pieszczotą jego ciała.-
Beth, jestem gotowa walczyć z nimi w obronie naszej rasy. Obiecałam to
Henry’emu. Złożyłam przysięgę.- Orzechowooka uśmiechnęła się do mnie ciepło i
przytuliła. Wtuliłam się w jej zwichrzone kosmyki i zapłakałam gorzko, mimo, że
sama nie wiedziałam czemu.
***
Snułam się
korytarzem nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nie pójdę przecież spóźniona o
dwadzieścia minut na lekcję. Popchnęłam biodrem drzwi damskiej łazienki.
Stanęłam przed lustrem zajmującym całą część ściany, nad umywalkami, aby
spojrzeć w swoje odbicie. Schowałam dłonie w luźne rękawy gładkiego białego
swetra i przyłożyłam je do twarzy,(dobra dodam zdjęcie bo nie wiem jak opisać materiał,brakuje mi słowa x.x) wdychając zapach słodkich perfum. Poprawiłam grubo
tkany, jasno brązowy szal (lub komin, jak kto woli :p) owinięty wokół szyi.
Westchnęłam głęboko. Wyglądałam zupełnie inaczej niż zazwyczaj. Skończyłam ze
starą sobą wczoraj, gdy odrzuciłam propozycję małżeństwa z Ethanem. Straciłam
szansę na stateczne, ludzkie życie. Nie, przecież ja nie mogę żyć jak normalna
osiemnastolatka. Jestem kimś więcej niż tylko zwyczajną dziewczyną. Dotknęłam
opuszkami palców gładkiej powierzchni lustra. Widziałam w odbiciu wysoką,
smukłą brunetkę, której długie do połowy pleców włosy zakręcały się w zadziorne
fale, a rozjaśnione na ciemny blond końcówki kaskadowo układały na drobnych
ramionach. Jej skóra była dość blada, lecz odcień nie przypominał niezdrowej
kartki papieru, raczej delikatnie karmelizowaną białą czekoladę. Była smutna.
Różane usta lekko rozchylały się ukazując rząd śnieżnobiałych zębów. Spojrzała
w swoje oczy, okalane gęstymi czarnymi rzęsami, wywiniętymi na zewnątrz w
kuszący sposób. Nigdy nie pamiętała ich tak przygaszonych i smutnych. Dotknęła
bladego policzka. Czułam się dziwnie z taką ilością makijażu. Rzadko kiedy
używałam cieni do powiek, kredki do oczu czy tuszu do rzęs. Od dziś jestem inną
osobą, muszę się przyzwyczaić. Zerknęłam na odbijające się w lustrze tęczówki.
Przysunęłam twarz do szkła przyglądając się im uważnie. Westchnęłam przeciągle.
- Kogo ty
chcesz oszukać Louise…?- Zapytałam swojego odbicia sięgając opuszkami palców
prawego oka. Rozsunęłam szerzej powieki zsuwając zabarwiony sylikon z
powierzchni tego delikatnego narządu. Wyrzuciłam kolorową soczewkę do śmietnika
stojącego pod blatem umywalek i ponownie spojrzałam w lustro. Zamrugałam
kilkukrotnie przyzwyczajając się do braku obcego ciała.
- Masz
śliczne oczy.- Usłyszałam męski głos za plecami. Odwróciłam się gwałtownie,
napierając plecami o blat.- Przestraszyłem cię?
- To damska
łazienka.- Skrzywiłam się odwracając wzrok.
- Daj
spokój, Solu… Ostatnim razem nie przeszkadzało ci gdy byliśmy tu razem.- Wysoki
blondyn chwycił mnie za żuchwę i przytrzymał mocno.- Popatrz na mnie.- Warknął
nieprzyjemnie. Posłusznie przeniosłam na niego zażenowane spojrzenie.- Od
zawsze wiedziałam, że jesteś niesamowita.- Przesunął opuszkami palców po moim
policzku i odgarnął część ciemnych włosów na bok.- Bardziej podobałaś mi się ze
złotymi oczami, to niebieskie jest takie chłodne… Przerażające…- Przysunął się
jeszcze bliżej, aby musnąć pełnymi wargami moje rozchylone usta.
- Całe
szczęście, że nie muszę ci się już podobać.- Syknęłam nim zdążył przygarnąć
mnie do siebie i pocałować. Szybko uderzyłam go kolanem w krocze. Warknął
uderzając plecami o drzwi jednej z kabin. Złapałam torbę i wybiegłam z łazienki
skręcając za rogiem w prawo.
***
Słyszałam
jego buty uderzające z łoskotem o jasne linoleum. Biegłam ile sił w nogach co
chwila oglądając się za siebie. Był blisko. Ethan nie należał do facetów łatwo
przyjmujących odmowę, tym bardziej jeśli opór stawiała kobieta, taka jak ja.
Ostatni raz obejrzałam się przez ramię, łapiąc jednocześnie za poręcz schodów,
aby obrócić się w odpowiednim kierunku i dalej brnąć na górny korytarz. Plątały
mi się nogi, pochylona do przodu uderzyłam w coś twardego kolanami. Po chwili
leżałam jak długa na swojej przeszkodzie.
- Au ?-
Usłyszałam jęknięcie pod sobą. Uniosłam się szybko na łokciach, prostując
kręgosłup.
- Liam ?-
Zapytałam z niedowierzaniem. Siedziałam właśnie okrakiem na klatce piersiowej
ciemnowłosego chłopaka. Nasze twarze dzieliła odległość zaledwie kilku
centymetrów, czułam jego oddech na policzkach. Lekko zażenowana odchyliłam się
do tyłu siadając na jego klatce piersiowej.
-
Spodziewałaś się Boga?- Zapytał podnosząc się na łokciach i pocierając tylną
część głowy. Patrzyłam tępo na jego wykrzywioną z bólu twarz.- Coś się sta…
Twoje oczy ?!- Wytrzeszczył szeroko srebrne tęczówki oglądając mnie z każdej
strony.
- Wal się,
pijawko.- Fuknęłam naburmuszona odwracając wzrok.
- Nie
wiedziałem, że masz heterochromię.- Uśmiechnął się szeroko mierzwiąc mi włosy
na głowie.
- Mam od
dziecka.- Burknęłam zrzucając jego dłoń i szybko poprawiając włosy.
Zastanawiałam się co kryło się pod tym ciepłym uśmiechem. Zrobiło mi się dużo
lżej na sercu gdy znalazłam się bliżej niego. Zupełnie zapomniałam, że chwilę
temu gonił mnie wściekły „eks” .
Zacisnęłam mocniej uda na jego biodrach i pochyliłam się do przodu. Znów czułam
to przyciąganie, jakbym pod długim czasie odnalazła to czego wcześniej tak
bardzo mi brakowało.
Ciemnowłosy
patrzył na mnie ze zdziwieniem wypisanym na twarzy, a ja przybliżałam się
jeszcze bardziej. Prawie stykaliśmy się czołami gdy usłyszałam za sobą jego
głos.
- Co ty tu
robisz Soul ?!- Krzyknął rozwścieczony Ethan . Gwałtownie odskoczyłam od Liama,
odwracając głowę w stronę blondyna. Zachwiałam się tracąc równowagę, lecz silne
dłonie czarnowłosego nie pozwoliły mi upaść, posadził mnie delikatnie na
podłodze obok siebie. Po całym moim ciele rozszedł się przyjemny dreszcz,
pisnęłam cicho, czując jak policzki obejmuje palący ogień. Wbiłam wzrok w
ziemię.- Zostawiam cię na chwilę, a ty już obmacujesz się z innym ?! Zaraz, ja
cię znam…- Podkuliłam pod siebie nogi, wbijając się w kąt między ścianami.
Patrzyłam jak srebrnooki podnosi się i otrzepuje z kurzu czarne poprzecierane
na kolanach jeansy oraz czarną bluzę z dużą kieszenią na brzuchu.
- Już
mieliśmy okazję na siebie wpaść.- Zaczął spokojnie chłopak, wyciągając dłoń do
wkurzonego blondyna.- Liam Hayes. I nie obmacywałem twojej dziewczyny, wpadła
na mnie kiedy wiązałem trampki.- Spojrzał na mnie z delikatnym uśmiechem.
Odwzajemniłam ten gest podnosząc się powoli z klęczek. Otrzepałam czarne rurki,
poprawiłam sweter i szal. Blondyn zastanawiał się chwilę, po czym złapał mnie
mocno za nadgarstek i pociągną za sobą po schodach. Krzyknęłam czując jak
wygina mi dłoń pod nienaturalnym kątem.
- Puść mnie
idioto !- Szarpałam się potykając się na schodkach. Ethan nawet nie zwracał
uwagi na to, że ciągnie mnie na siłę po podłodze. Zaparłam się z całej siły
nogami i pociągnęłam go w swoją stronę. Zachwiał się. Wykorzystałam ten moment,
aby wbić śnieżnobiałe zęby w jego zaciśniętą sztywno rękę. Krzyknął i puścił
mnie, zakrywając drugą dłonią krwawiące miejsce. Upadłam z jękiem na podłogę.
- Ty suko…
Ugryzłaś mnie !- Krzyknął przybliżając się do mnie w jednej chwili. Zasłoniłam
się ramionami, gdy zauważyłam jak podnosi pięść i kieruje ją prosto w moją
stronę.
Zdziwiłam
się, kiedy minęło sporo czasu a ja nadal nic nie czułam. Odsłoniłam twarz
zerkając w stronę gdzie stał blondyn.
- Odsuń
się.- Ciepły głos Liama przywrócił mnie od rzeczywistości. Przede mną stał
czarnowłosy trzymając pięść blondyna wymierzoną w moim kierunku. Zawahałam się.
- Liam…-
Wyciągnęłam dłoń w jego stronę, jednak szybko cofnęłam ją widząc jak młodszy
Stevens prostuje się i wymierza kolejny cios. Rzuciłam się przed siebie chcąc
odepchnąć srebrnookiego na bok. Kolejny pomysł, który nie należał do
najmądrzejszych.
Poczułam ból
promieniujący na wszystkie strony. Złapałam się sztywno za brzuch i skuliłam
drżąc na całym ciele. Następny był głuchy trzask, przy mojej twarzy. Głowa
odskoczyła mi na bok, a w kąciku ust pojawiła szkarłatna ciecz. Opadłam na
kolana. Bolało. Niemiłosiernie bolało. Nie miałam nawet siły płakać. Wszystkie
nerwy skupiły się na drażniących brzuch i policzek uderzeniach.
- Mam
nadzieję, że od dziś będziesz pamiętać gdzie twoje miejsce, Soul.- Blondyn
złapał mnie za szyję i uniósł w powietrze. Chwyciłam kurczowo jego palce,
spazmatycznie łapiąc powietrze.
- Nie
dotykaj jej !- Krzyknął ktoś za mymi plecami. Beth? To chyba jej głos. Sama już
nie wiedziałam, niewiele do mnie docierało. Ethan rozluźnił uścisk i cisnął
mnie na jedną z betonowych ścian korytarza. Osunęłam się w dół powoli zamykając
powieki. Straciłam przytomność.
No dobra Pingwinki, dziś wrzucam wcześniej bo jutro i po jutrze nie będę mieć na to czasu. Chyba przystopuję z akcją bo zaczyna się to robić zbyt brutalne D: a nie na tym do końca mi zależało. Poza tym nie lubię opisywać takich scen i nie wychodzą mi one zbyt dobrze. Nie macie już dość mojego bazgrania ? :) Mam dalej pisać? Proszę o odpowiedzi w komentarzach :)
~June
No dobra Pingwinki, dziś wrzucam wcześniej bo jutro i po jutrze nie będę mieć na to czasu. Chyba przystopuję z akcją bo zaczyna się to robić zbyt brutalne D: a nie na tym do końca mi zależało. Poza tym nie lubię opisywać takich scen i nie wychodzą mi one zbyt dobrze. Nie macie już dość mojego bazgrania ? :) Mam dalej pisać? Proszę o odpowiedzi w komentarzach :)
~June
Miałabym mieć dość twojego "bazgrania"? Dziewczyno przecież ty zajebiście piszesz i ja BARDZO chce czytać twoje rozdziały :) Co do akcji to mi się cholernie podoba *.* kocham takie klimaty gdzie jest przemoc :D Ale to w końcu ja :D Kocham pisać o dramatach jak i romantyczne scenki *.* Czekam nn :*
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do siebie na nowy rozdział :)
http://magic-is-in-all-of-us.blogspot.com/2013/04/rozdzia-2.html
Dziękuję za takie miłe słowa :* Lubisz taką akcję? No to się cieszę ! :D Najbliższe rozdziały raczej będą "lajtowe" więc pewnie będziesz się nudzić :p Niedługo powinna zacząć się ta romantyczna część :D
Usuń~June
Nie no Ethan po prostu przegiął -_- A mógłby go Liam tak poturbować porządnie :D Ale rozdział wyszedł boski, nie mogłam z tego kiedy Louise/Soul (jak kto woli) wpadła na Liama na schodach, hahahaha :D
OdpowiedzUsuńOj kochana, kochana... Liam to jeszcze mu nieźle do dupy nakopie ! :D Ale wszystko w swoim czasie, bez spoilerów :p Soul na razie będzie po prostu Soul. Dopiero od 13 (pechowego xd) rozdziału troszkę się pogmatwa :D
Usuń~June