Czarny Dodge
sunął z prędkością światła po spękanej, asfaltowej drodze. Siedząca na przednim
siedzeniu rudowłosa pasażerka, przyglądała się mętnym wzrokiem mijanym drzewom
i nie reagowała na żadne bodźce z otoczenia. Za kierowcę robiła bardzo wysoka,
smukła brunetka. Dłonie sztywno zaciśnięte na skórzanej kierownicy bielały jej
przy paznokciach. Patrzyła prosto przed siebie, przywdziewając twardą maskę, a
myślami była bardzo daleko.
- Beth?-
Zapytała delikatnym, spokojnym głosem. Rudowłosa nie dała znaku życia.- Bethany
?- Kątem oka zerknęła na zamyśloną pasażerkę.- Ever nie chciałaby, żebyś się
tak martwiła.- Westchnęła wbijając spojrzenie, karmelowo złotych oczu w maskę
samochodu.
- Skąd wiesz
czego mogła chcieć?- Odpowiedział jej słaby, zachrypły od płaczu głos.- Może
jeszcze powiesz, że chciała umierać ?!- Warknęła nastolatka. Szybko jednak
spostrzegła, że słowa które wypowiedziała zraniły jej towarzyszkę. Próbując
rehabilitacji, dodała spokojniejszym tonem.- Czemu to my musimy odchodzić ?...-
Z jej orzechowych oczu popłynęły łzy. W sercu czuła nieopisany ból i żal.
Straciła najlepszą przyjaciółkę, a zarazem siostrę- swoją jedyną rodzinę.
Skuliła się łapiąc, ze świstem haust powietrza.
- Beth…
Przecież wiesz, że musimy walczyć.- Odrzekła ze spokojem brunetka, dociskając mocniej
hamulec. Zerknęła na sygnalizację świetlną przy ulicy. Czerwone. Przeklęła
siarczyście, widząc liczby wyświetlone przez elektroniczny zegarek, wbudowany w
kokpit wozu. – Hayes obedrze mnie ze skóry jeśli się spóźnię.- Podrygiwała ze
zniecierpliwienia, przeklinając amerykańskie szkolnictwo i drogi. Gdy wreszcie
czerwone kółko zmieniło kolor na zielony, docisnęła z całej siły gaz, a
samochód z piskiem opon ruszył dalej prosto.
***
Biegłam
pustym korytarzem mijając rzędy białych szafek. Moje czarne Converse wydawały nieprzyjemny dla ucha
dźwięk. Jeszcze raz zerknęłam na zegarek w telefonie, wskazywał godzinę
dziewiątą osiem. Zaklęłam i skręciłam ostro za jednym z murowanych filarów przy
schodach. Poczułam jak czyjeś dłonie
oplatają się wokół moich bioder i mocno ciągną do siebie. Pisnęłam cicho i
obróciłam się w stronę nieznajomego.
- Ethan
idioto !- Zaśmiałam się widząc jego szelmowski uśmiech. Obejmował mnie mocno i
głaskał delikatnie po plecach. Skubnął płatek mego ucha i wychrypiał:
- Nie
takiego przywitania się spodziewałem.- Zmysłowo przesunął językiem po linii mojej
szczęki.
Westchnęłam
z uśmiechem i przymknęłam oczy. Oddałam się rozkoszy jaką czułam w silnych
ramionach, wysokiego blondyna. Lgnęłam do ciepła które biło z jego torsu.
Mocniej zacisnęłam dłonie na jego koszulce, mnąc ją przy okazji w niektórych miejscach.
Czułam na karku i ramionach ciepły
oddech swojego chłopaka. Zawsze wiedział w jaki sposób dotknąć bym oddała się
całkowicie jego woli. Tym razem nie było inaczej. Zamieniliśmy się miejscami.
Teraz on przypierał mnie do białej gładkiej ściany, całując moje gładkie,
różane usta i delikatną bladą skórę dekoltu. Oplotłam go nogą w pasie i
odchyliłam głowę do tyłu, wydając z siebie niekontrolowany jęk.
Nagle do
mych uszu dobiegł cichy stukot. Otrzeźwiona potencjalnym zagrożeniem
momentalnie otworzyłam oczy i rozejrzałam się uważnie. Poprawiłam czarne jeansy
i luźną bluzę tego samego koloru.
- Słyszysz
?- Zapytałam cicho, a on odpowiedział dziwnym mruknięciem i musnął z czułością
moje spragnione czułości usta.
- Wydaje ci
się… Hej, skarbie popatrz na mnie.- Przeniosłam rozkojarzony, mętny wzrok na
jego połyskujące złotem oczy. Pogłaskał mnie po policzku i pocałował z wielkim
zapamiętaniem. Otworzyłam oczy okalane tysiącem, długich czarnych rzęs i
rozciągnęłam usta w szczerym uśmiechu.
-
Przepraszam, przeszkadzam wam?- Usłyszałam miękki, męski głos, którego barwa
sprawiała, że przechodził mnie przyjemny dreszcz. Odepchnęłam od siebie
blondyna, który z niekrytym grymasem zareagował na ten gest.
- Odrobinę.-
Warknęłam nieprzyjemnie, mierząc chłopaka wzrokiem od góry do dołu. Był dobre
dziesięć centymetrów wyższy od Ethana, obcisła czarna koszulka i powycierane
jeansy tego samego koloru wyraźnie uwydatniały jego muskularną, szczupłą
sylwetkę i podkreślały skórę koloru białej czekolady. Przeczesał dłonią czarne
jak noc, rozwichrzone włosy sięgające do czubków uszu. Niesforna grzywka
zasłaniała jedno ze stalowych dużych oczu, a pełne, różane usta przyciągały jak
magnes.
Zamrugałam kilka
razy i na powrót przybrałam groźną minę. Patrząc na niego nie mogłam się
skupić, wyglądał jak model wycięty z pisemka o modzie.
- Czego
chcesz?- Zapytał oschle wysoki blondyn, stając przede mną. Nie lubiłam tej jego
zaborczości, zawsze musiał się w coś wtrącić. Nie mogłam jednak sprzeciwić się
jego zachowaniu, mogło by się to źle skończyć.
- Chciałem
tylko zapytać gdzie jest teraz historia stanów. Zgubiłem kartkę z planem i nie
wiem w której sali znajdę Hayesa.- Wzruszył ramionami, chowając ręce do
kieszeni spodni.
- Ja mam z
nim teraz lekcje. Ethan, zaprowadzę go. Wracaj na lekcje i tak już jesteśmy
nieźle spóźnieni.- Pocałowałam, dorównującego mi wzrostem blondyna i
uśmiechnęłam się delikatnie, ściskając jego dłoń. Złotooki zmierzył rywala
lodowatym wzrokiem i odmaszerował w swoją stronę.
Spojrzałam
na czarnowłosego i kiwnęłam głową.
-Chodź.
Ruszyłam
prosto korytarzem myśląc, o awanturze jaką dostanę od nauczyciela. Znałam go,
nie przepadaliśmy za sobą. Zwykle nie przychodziłam na jego zajęcia, ale kiedy
groziła mi poprawka za zbyt dużą ilość opuszczonych godzin spóźniałam się
maksymalnie ile tylko mogłam, by jak najkrócej oglądać jego, zmarnowaną przez
czas twarz.
- Ten buc to
twój chłopak.- Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Spróbowałam go zignorować.-
Jak to możliwe, że tak ładna dziewczyna spotyka się z kimś takim.
- Zachowaj
te teksty dla siebie.- Warknęłam przez ramię i przyśpieszyłam kroku. Poczułam
czyjąś rękę na swoim ramieniu. Moje źrenice gwałtownie zwęziły się i dopiero po
chwili wróciły do normalności, a oczy mignęły złotym blaskiem. Odwróciłam się
szybko, zrzucając z barku jego dłoń.
- Jesteś
nowy, nie znasz tutejszych zasad.- Jednym krokiem zmniejszyłam dzielącą nas
odległość i z całej siły złapałam skrawek koszulki na jego torsie. Zadarłam do
góry głowę. Chłopak miał co najmniej metr dziewięćdziesiąt, a ja jak na
dziewczynę byłam bardzo wysoka. Mimo to, brakowało mi przynajmniej dziesięciu
centymetrów żeby się z nim zrównać.- Jako przykładna uczennica dam ci pierwszą
radę. Trzymaj się ode mnie i Ethana z daleka. Różnimy się, a im szybciej to
pojmiesz tym będzie dla ciebie lepiej.- Odepchnęłam go i podsunęłam wyżej
rękawy bluzy, z wściekłością złapałam klamkę drzwi sali numer dwadzieścia
osiem.
Srebrnooki patrzył
na nią z zaciekawieniem. Nigdy nie spotkał tak pewnej siebie dziewczyny.
Oczywiście przewinęły się wokół niego setki „pustaków” które idealnie grały
twardzielki, ale kiedy przyszło zabić zwykłego pająka z krzykiem uciekały gdzie
pieprz rośnie. Ona jednak wierzyła w to co mówi i rygorystycznie tego
przestrzegała. Wiedział jak to jest być innym, wymagano od niego więcej niż od
zwykłego człowieka. Czuł jak jej ciało reagowało na niego. Była kimś więcej niż
przeciętną nastolatką.
- Wejdę
pierwsza. Jeśli nie chcesz problemów, odczekaj chwilę i dopiero przyjdź.- Z
impetem otworzyłam drzwi i weszłam do klasy. Chłopak uśmiechnął się szeroko i
nie odstąpił nawet na krok.
Pan Hayes poniósł
wzrok znad otwartej książki od historii i zmierzył krytycznym spojrzeniem
dwójkę uczniów.
- Cieszę
się, że wpadłaś Coleman. Zależy ci na zaliczeniu semestru?- Zapytał z
aroganckim uśmiechem, starszy mężczyzna. Był dopiero co po czterdziestce, a
mimo to na jego głowie dominowała biel. Nosił duże okulary, ze szkłami jak
denka od butelek i nigdy się nie golił, przy czym odrobinę przypominał samego Lincolna. Ubierał się zawsze w ten sam
grafitowy garnitur i fioletowy krawat w kółeczka. Był prawdziwym hipochondrykiem.
-
Postanowiłam zrobić dla Pana wyjątek.- Ukłoniłam się jak prawdziwa dama,
rozkładając ręce na boki. Na twarzy z daleka można było zobaczyć mój znak
firmowy- zawadiacki i kpiący uśmiech. Wyprostowałam się i posłałam uczniom
siedzącym w klasie lodowate spojrzenia. Wszyscy opuścili głowy, udając, że w
wertują podręczniki w poszukiwaniu informacji. Rozbawiona ruszyłam do swojej
ławki na końcu sali, cały czas towarzyszył mi zgryźliwy głos starszego
mężczyzny.
- Witamy w
naszej klasie Liam.- Stary zgred wstał od biurka i uścisnął dłoń srebrnookiemu.
Usiadłam w ławce i ze znudzeniem wyglądałam przez okno, na przelatujące za
szybą gołębie. Hayes poklepał czarnowłosego po ramieniu i powiedział mu na
ucho.- Nie najlepiej zaczynasz rok. Wałęsanie się po szkole, na dodatek z
ewenementem takim jak Coleman, nie przystoi twojemu statusowi. Ona jest inna.- Zacisnęłam
pięści i w myślach przeklęłam swój wyostrzony słuch. Kątem oka zauważyłam jak
obaj mężczyźni przyglądają się mi w skupieniu.
- Jako karę
za twoje prawie dwudziestopięciominutowe spóźnienie, napiszesz mi referat o Konstytucji Niepodległości.- Warknął na mnie
nieprzyjemnie stary nauczyciel. Gdy się odwrócił pokazałam mu jednoznaczny gest
dłonią, na co czarnowłosy zareagował cichym śmiechem. Sama nie wiedząc czemu
odwzajemniłam uśmiech i znów spojrzałam na okno.
- A ty
Liamie…- Zastanowił się chwile siwy starzec.- Rebecca, oprowadzisz Liama po
szkole. Na pewno szybko się zapoznacie.- Wskazał palcem na niską, smagłą
blondynkę, która miała na twarzy tak duże ilości pudru i fluidu, że chyba cudem
nie odpadały gdy się uśmiechała.
Rebecca
pokiwała z radością głową i posłała mi triumfalne spojrzenie, którego ta nawet
nie raczyłam zauważyć.
- Jeśli mam
wybór…- Wtrącił się Liam, patrząc nauczycielowi w oczy.- Wolał bym, żeby to ona
oprowadziła mnie po budynku.- Wskazał na mnie skinieniem głowy.- Znamy się już
odrobinę.- Przymrużył oczy świdrując mnie wzrokiem, zrobiłam to samo. Nie
chciałam mieć z nim nic wspólnego, tym bardziej teraz, kiedy zmarła Ever.
- Nie widzę
takiej potrzeby. Rebecca świetnie sobie poradzi, a teraz siadaj, marnujemy
lekcje.- Wyraźnie niezadowolony chłopak zajął miejsce w trzeciej ławce, tuż
przed swoją przewodniczką, nadętą Rebeccą, która śmiała się jak głupia i
nakręcała włosy na palce.
Gdyby nie to, że miałam już ten rozdział napisany i czekał tylko na dodanie, pewnie nie dała bym rady nic sensownego napisać. Jestem totalnie wypompowana po wczorajszym dniu i nocy. Obudziłam się o 16, a spać poszłam o 7 rano. Przynajmniej miałam 3-cie miejsce na zawodach !!! :D Następna notka, nie mam pojęcia kiedy. Albo za tydzień albo jutro. Zależy czy będzie mi się chciało dopisać zakończenie 2-go rozdziału(i czy będę mieć na to czas :o) No nic, dumał nie dumał, pisać trzeba :D Do zobaczenia Pingwinki :*
dobry rozdzial ! :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny, pozdrawiam ;)
Szczerze? To powiem tak: nigdy nikomu niczego nie zazdrościłam, jednak kiedy zaczęłam czytać twojego bloga, stwierdzam, że chciałabym pisać tak jak ty :*
OdpowiedzUsuńCzytając to opowiadanie, czuję się jakbym czytała książkę. I to nie byle jaką! Tylko fantastyczną, wspaniałą i wiele tu wymieniać. I nie piszę ci tego, żeby dosładzać, oj nie. To nie w moim stylu :) I chociaż powinnam w tej chwili zająć się nauką nie mogę się oderwać i lecę wszystko nadrobić :)
Nigdy nie słyszałam czegoś tak miłego *.* Pochlebiasz mi tą książką :p Ja też nie należę do osób które "słodzą", szczerze mówiąc to lubię wytykać cudze błędy xDD (Pomińmy fakt, że sama swoje w 90% olewam bo nie chce mi się nad nimi pracować xd)
UsuńPomyśleć, że ktoś kto pisze tak "świetnie", według ciebie, ma ledwo 4 z polskiego a prawie każde wypracowanie jest na 3 :p Tylko opisy sytuacji i emocji piszę na 6 xd
~June