Moi drodzy czytelnicy,
Z przykrością informuję was, że ten blog zostaje zawieszony na nieokreślony czas. Powodów swojej decyzji wolę nie ujawniać. Po prostu przepraszam was i do zobaczenia... sama nie wiem kiedy.
Wasza kochana,
June
wtorek, 18 czerwca 2013
sobota, 15 czerwca 2013
14. Czy na prawde mnie kochasz ?
ciemnowłosego chłopaka. Uniosła się na łokciu i ucałowała jego lekko rozchylone usta. Niemalże od razu, brunet oddał jej czuły pocałunek i wciągnął jej ciało na swoje. Leżała na jego torsie z szerokim uśmiechem, a on gładził jej lekko zmierzwione ciemne włosy.
- Dzień dobry.-
Szepnęła zabierając mu z czoła opadające ciemne kosmyki.
- Dzień
dobry, Skarbie.- Uśmiechnął się od ucha do ucha i pogłaskał ją po policzku.
Odwzajemniła uśmiech i lekko speszona odwróciła wzrok. Złapał ją za brodę i
przyciągnął bliżej swojej twarzy.
- Możesz mi
wytłumaczyć czemu leżymy na podłodze ?- Zaśmiał się i ucałował jej różane
wargi.
- Łóżko
przestało ci wystarczać.- Roześmiana podniosła się z drewnianego parkietu,
owijając się ciasno kołdrą.
- Mi ?!-
Otworzył szerzej oczy i oparł się ze zdziwieniem na łokciach.
- Ja
odleciałam już za trzecim razem. Było mi wszystko jedno gdzie jesteśmy…-
Brunetka słysząc własny głos zaczerwieniła się i wzrokiem zaczęła szukać
sukienki.
- Jesteś
piękna gdy coś cię peszy.- Zaśmiał się i powoli zaczął wstawać. Opadł
bezwładnie na łóżko i westchnął.
- Co tak
wzdychasz?- Zagadnęła wesoło, rzucając mu jego spodnie i koszulę.
- Już od
dawna nie czułem się tak dobrze.- Przeciągnął się i zamknął oczy.
- Cieszę
się.- Pstryknęła go czule w nos i ponownie schyliła się by ucałować jego usta.
Złapał ją zwinnie w pasie i przewrócił na łóżko. Krzyknęła, lecz gdy przygniótł
ją swoim ciałem i zachłannie wpijał się w jej wargi przycichła, głaszcząc go po
plecach.
- Nie, Liam,
ja już nie mam siły…- Jęknęła czując jak jego dłonie przesuwają się po jej
brzuchu, piersiach i udach. Nagle drwi do pokoju w którym się znajdowali
otworzyły się z hukiem.
- Liam,
popaprany leniu! Wstawaj!- Młoda blondynka stała w progu z założonymi na
biodrach rękami.- Dochodzi dwunasta w południe, a ty ciągle leżysz w… o kurwa…-
Mina Stephanie zrzedła niemal momentalnie. Otworzyła szeroko usta i wskazała
palcem na przygniataną przez bruneta, osiemnastolatkę.
- Co ona tu
robi?- Zapytała drżącym głosem.
- Leży,
oślepłaś ?- Warknął nieprzyjemnie chłopak. Dziewczyna, leżąca na łóżku
zepchnęła z siebie ciemnowłosego i owijając się ciaśniej kołdrą, złapała
sukienkę wraz z bielizną i ruszyła w stronę łazienki. Gdy zamknęła za sobą
drzwi, usłyszała szepty rozmawiających za ścianą tytanów.
- Czy mi się
wydaje czy ona była naga?- Odezwała się Stephanie.
- Nie wydaje
ci się. Była.
- Jezu…
Liam, nie chcesz chyba powiedzieć, że przeleciałeś ją w tym domu?!- Jęknęła
wzburzona.
- Owszem. W
tym domu, na tym łóżku i na tej podłodze.- Brunetka, uśmiechnęła się słysząc te
słowa i powoli zaczęła zakładać bieliznę.
- A
dowiedziałeś się czegoś ciekawego ?- Już miała naciskać na klamkę i wychodzić,
lecz intuicja kazała jej posłuchać co wydarzy się dalej.
- Że gada
przez sen.
- Nie o to
mi chodzi idioto! Czy wyciągnąłeś z niej informacje na temat Lykanów.
- Co ?-
Brunetka szepnęła sama do siebie
- Nie było
okazji… Zrobię to następny razem.- Drzwi od łazienki otworzyły się z impetem.
Ciemnowłosa piękność z kamiennym wyrazem twarzy podeszła do łóżka na którym
wylegiwał się brunet.
- Daj mi
moje pieniądze.- Warknęła przez zaciśnięte zęby. Chłopak westchnął i uderzył
się otwartą dłonią w czoło.
- Zapłaciłeś
jej ?!- Krzyknęła blondynka i złapała się za głowę z niedowierzaniem.
- Louise to
nie jest tak…
- Nie
nazywaj mnie tak!- Krzyknęła na niego, a łzy same wypłynęły spod jej
zaciśniętych powiek.- Chcę po prostu swoje pieniądze.- Szepnęła i zwiesiła
głowę. Chłopak wstał i próbował objąć dziewczynę, lecz ona odepchnęła go i
ciasno objęła się własnymi ramionami. Nigdy nie czuła się tak wykorzystana.
Liam potraktował ją jak przedmiot. Jak przedmiot który po spędzonej przyjemnie
nocy wyśpiewa wszystko na czym będzie mu tylko zależeć. Otarła łzy, a gdy ten
wręczył jej kopertę wyrwała mu ją z ręki.
- Przelicz.
Powinno być równo czterdzieści pięć.- Szepnął przyglądając się wściekłej i
jednocześnie bezgranicznie smutnej dziewczynie.
-
Umawialiśmy się na czterdzieści.- Zaczęła przyglądać się zawartości koperty.
Chłopak przemilczał jej uwagę.
- Proszę,
nie odbieraj tego w ten sposób…- Położył dłoń na jej policzku. Brunetka
spojrzała na niego pełnymi boleści oczyma. Pochylił się by złożyć na jej ustach
pocałunek, lecz zamiast miękkości jej warg, poczuł jak wymierza mu silny prawy
sierpowy.
- Nie
dotykaj mnie jeśli chcesz być w jednym kawałku.- Warknęła gdy chłopak zawył z
bólu i złapał się za krwawiący nos.
- Cholera
jasna! Złamałaś mi nos !- Krzyknął zginając się w pół, lecz dziewczyna nie
słyszała już jego uwagi. Biegła przed siebie korytarzem. W mgnieniu oka
pokonała schody, a gdy znalazła się tuż przed wyjściem zatrzymał ją miły głos,
starszego człowieka.
- Panienko Valliére ! Dokąd się tak panience śpieszy ?- Zapytał uprzejmie.- Nie zechciała by panienka zostać na obiedzie? Panicz Liam na pewno by się ucieszył.- Zacisnęła dłonie w pięści słysząc jego imię.
- Panienko Valliére ! Dokąd się tak panience śpieszy ?- Zapytał uprzejmie.- Nie zechciała by panienka zostać na obiedzie? Panicz Liam na pewno by się ucieszył.- Zacisnęła dłonie w pięści słysząc jego imię.
- Myślę, że
Liam ma teraz ważniejsze sprawy niż jedzenie obiadu w moim towarzystwie.-
Syknęła.- Żegnaj Enrico.- Szepnęła już milej i obróciwszy się na pięcie ruszyła
w stronę drzwi. Zatrzymała się na progu i westchnęła.- Przepraszam.
- Za co
panienka przeprasza ?- Zdziwił się kamerdyner.
- Czy
mógłbyś wyświadczyć mi przysługę?- Zapytała pomijając jego wcześniejsze
pytanie.
- Ależ
naturalnie.- Uśmiechną się szeroko. Podała mu kopertę i odwzajemniła uśmiech.
- Możesz
oddać to Liamowi, gdy dojdzie już do siebie?- Zapytała uprzejmie.
-
Oczywiście, ale…- Nie dokończył. Wiedział, że nie jego sprawą jest mieszanie
się w życie tych dwojga ludzi.- A czy ja mógłbym zadać panience jedno pytanie?
-
Naturalnie, że tak.- Uśmiechnęła się szeroko.- Zamieniam się w słuch.
- Jesteś
Lykanką, prawda?- Mina brunetki zrzedła momentalnie. Objęła się ciaśniej
ramionami i spojrzała ze strachem na starszego Tytana.- Tak myślałem… Jesteś za
niska jak na Tytanidę, a na dodatek twoje oczy… Nie przejmuj się, nikt się ode
mnie nie dowie, nawet Liam.
- On wie.-
Zerknęła na swoją dłoń, na której znajdował się pierścień który od niego
dostała. Zdjęła go z palca i podała kamerdynerowi.- To też może mu pan oddać.-
Westchnęła i ponownie ruszyła w stronę wielkich, mosiężnych drzwi.- Żegnaj
Enrico.- Krzyknęła, nawet nie odwracając głowy w stronę siwego mężczyzny.
- Możesz już
wyjść Margo.- Zarekomendował starzec. Grubiutka pokojówka wyłoniła się zza
potężnego drewnianego filaru i z poważną miną stanęła obok kamerdynera.
- A więc
jednak.- Zaczęła.
- Isotta
miała rację.- Uciął siwiejący mężczyzna i wrócił do odkurzania starych obrazów.
- Co z tym
zrobimy?
- Nic. Dajmy
szansę tym młodym ludziom. Może nie wyjdzie nam to na złe…
***
Półtorej
godziny później, zapłakana i zmęczona dziewczyna wysiadała z taksówki przy
Winter ST. Niechętnie zapłaciła kierowcy trzydzieści pięć dolarów i jak cień
snuła się w stronę swojego domu. Gdy otworzyła z klucza drzwi, do jej nosa
dotarł nieprzyjemny zapach zepsutego jedzenia i niewyrzuconych śmieci.
Skrzywiła się, sięgając pod zlew aby pozbyć się cuchnących odpadów.
- Fuj.-
Jęknęła zatykając nos. Kilka minut później dokładnie myła dłonie pod bieżącą
wodą. Rozejrzała się dookoła i westchnęła. Nie było jej w domu od czterech dni,
na wszystkich meblach zbierała się gruba warstwa kurzu, a po podłodze walały
się okruszki sprzed tygodnia. Zrezygnowana powlekła się do małego pomieszczenia
w głębi domu. Szybko uwinęła się z szukaniem środków czystości i sięgnęła po
odkurzacz.
Wieczorem
dom lśnił czystością, a młoda brunetka zalegała z kubkiem gorącej czekolady, na
kanapie przed telewizorem. Z zażenowaniem patrzyła w ekran, na którym
wyświetlany był film którego głównym motywem była miłość głównych bohaterów.
- Nie wierz
mu.- Rzuciła, gdy mężczyzna grający rolę przystojnego detektywa Johna, chwytał
za dłonie przestraszoną, kruchą blondynkę której imię brzmiało Anna.- Ten debil
tylko cię przeleci i zostawi.- Krzyknęła gdy kobieta na ekranie rzuciła się w
ramiona mężczyzny.- Co za dno.- Sięgnęła po pilota i zmieniła kanał.
-„Super
oferta w sklepie ‘Robby & Sue’ ! Tylko do dwunastego grudnia artykuły
spożywcze dwadzieścia procent taniej!”
- Ta
informacja odmieniła moje życie…- Prychnęła gdy skończyła się reklama sklepu
spożywczego z rogu Madison i Forbes ST. Zaburczało jej w brzuchu. Złapała się
za niego i przeklęła cicho. Lodówka była zupełnie pusta, tak samo jak portfel
Soul.
- Muszę
znaleźć sobie pracę…- Jęknęła ponownie zmieniając kanał.
- To dobrze
się składa bo ja szukam pracowników.- Usłyszała w progu damski głos w progu.
Przewróciła oczami i po raz kolejny przycisnęła guzik na pilocie.
- Nie
interesuje mnie „rodzinny biznes”, Scarlett.- Ułożyła się na kanapie, kładąc
nogi na oparciu, a gdy jej głowa bezwładnie zwisała w dół, dziewczyna
uśmiechnęła się szeroko.- Co tam słychać?
- Gdzie
byłaś przez te cztery dni?- Kobieta podeszła do kanapy zakładając ręce na
piersi.
- Daj
spokój, nie muszę ci się chyba…
- Owszem,
musisz.- Złapała jej nogi w kostkach i wygięła pod dziwnym kątem. Leżąca na
kanapie dziewczyna, wyprostowała się gwałtownie i syknęła z bólu.
-
Popierdoliło cię do reszty ?!- Wrzasnęła wyrywając się i zeskakując z mebla.
Wściekła siedziała na podłodze, rozmasowując poturbowane nogi.
- Mnie? Nie
było cię nigdzie przez cztery dni ! Odchodziłam od zmysłów.
- Mam prawo
mieć swoje życie.
- Ale są
granice.- Wysoka brunetka zgromiła spojrzeniem siedzącą na podłodze
dziewczynę.- Czuję jego perfumy.- Skwitowała krótko.- Byłaś z nim?
- Idę spać. Trafisz
do wyjścia.-Podnosząc się, machnęła dziewczynie dłonią na odchodne i powoli ruszyła
ku drewnianym schodom. Nagle postać smukłej brunetki, pojawiła się przed nią
niespodziewanie szybko. Kobieta złapała osiemnastolatkę za gardło i przycisnęła
ją do sosnowej ściany.
- Nie
lekceważ mnie, Soul.- Syknęła przez zaciśnięte zęby.
- I vice
versa.- Odepchnąwszy sztywne dłonie starszej przyjaciółki, zgromiła ją
wściekłym spojrzeniem i w mgnieniu oka znalazła się za drzwiami swego pokoju.
***
Kolejny
dzień okazał się być taki jak każdy inny. Poniedziałkowy poranek podczas
którego wszyscy nastolatkowie świata chodzący do szkoły, zachodzą w głowę jak
ktoś mógł być na tyle głupim, żeby otworzyć pierwszą szkołę. Gdy nastoletnia
Soul Coleman otworzyła zaspane oczy, przeklinała samą siebie za głupotę.
- „Hej
jestem Liam, mam niezłą dupę i mnóstwo kasy z którą już sam nie wiem co zrobić,
może pójdziemy do łóżka ?”- Z ironią udawała głos chłopaka, patrząc na siebie w
lustrze.- „Oczywiście Liam! Pozwolę ci się przelecieć pięć razy podrząd, a
potem będę miała głęboko w dupie twoje zasrane czterdzieści pięć kawałków.”-
Uderzyła pięścią w ścianę, a z jej oczu mimowolnie popłynęły łzy.- Jestem
beznadziejna…- Załkała osuwając się bezradnie na podłogę.
- Nie, nie
jesteś… I pochlebia mi, że uważasz moją dupę za „niezłą”.- Usłyszała drwiący
głos dochodzący z głębi swojego pokoju. Zerwała się z zimnych kafelków i łapiąc
pierwszą lepszą rzecz, która wpadła jej pod ręce, wbiegła do pomieszczenia.
Przy oknie stał, lekko uśmiechnięty, wysoki brunet. Patrzył głęboko w oczy
stojącej przed nim, owiniętej jedynie w szlafrok, dziewczyny.
- Wynoś się
stąd!- Krzyknęła rzucając w niego szczotką do włosów. W ostatniej chwili
osiemnastolatkowi udało uchylić się przed „narzędziem zbrodni”, które zamiast
roztrzaskać jego głowę, zrobiło spore wgłębienie w drewnianej szafie.
- Uspokój
się Louise.- Złapał dziewczynę za nadgarstki i przytrzymał gdy zaczęła się
mocniej szarpać.
- Wynoś
się!- Krzyknęła przez łzy, wyrywając dłonie z jego uścisku.- Nie chcę cię
znać…- Szepnęła.
- Nie
płacz…- Otarł słone krople spływające po jej policzkach. Zadrżała na tak czuły
gest z jego strony.
- Nie
dotykaj mnie.- Odepchnęła się od niego i opadła zmęczona na łóżko.- Czemu to
zrobiłeś ?- Zapytała, a on milczał. Przeczesał dłonią czarne jak noc włosy i ze
smutkiem w srebrnych oczach przyglądał się jej załamanej sylwetce.- Nie
potrafisz mi teraz odpowiedzieć ?- Szydziła.
- Nie.-
Szepnął krótko.
- Lubisz
bawić się kosztem innych? Udało ci się. Znalazłeś łatwą i naiwną dziewczynę.-
Wskazała na siebie i zaśmiała się przez łzy.- Nie pomyślałeś, że twoja
„zabawka” to morderca i zdrajca który od dwunastu lat nie miał styczności z
innymi Lykanami.- Warknęła wściekle i zerwała się z materaca. W kilku krokach
pokonała dzielącą ich odległość i stanęła z wysokim brunetem, twarzą w twarz.
- Nie
postrzegam cię w tych kategoriach.- Szepnął wytrzymując jej spojrzenie.
- No jasne…
Liczyła się jeszcze moja dupa i cycki.- Zaszydziła popychając go na biurko.-
Może warto odwiedzić Scarlett albo Beth ? Z nich miał byś więcej pożytku.- Gdy
chłopak odwrócił wzrok nic nie mówiąc, pokręciła głową z niedowierzaniem.
Cofnęła się kilka kroków z szeroko otwartymi oczyma, w myślach analizując
wczorajszą rozmowę ze Scarlett.- Ty łajzo…- Szepnęła.
- Powinienem
już iść…- Szepnął brunet, lecz nim zdążył wykonać jakikolwiek ruch do biurka
dociskała go rozwścieczona ciemnowłosa dziewczyna.
- Zaliczyłeś
ją?!- Krzyknęła wymierzając mu siarczysty policzek.
- To nie
tak.- Złapał się za bolące miejsce.
- Masz mnie
za głupią czy niedorozwiniętą ?- Zapytała ze złością.- Kiedy? Kiedy to zrobiłeś
?
- Louise to
nie…- Zacisnął usta w wąską linię gdy jej zaciśnięta w pięść dłoń uderzyła go
prosto w lewy policzek. Złapał ją za ramiona i przewrócił na drewnianą podłogę.
Własnym ciężarem przytrzymywał nieruchomo, a ona nawet nie próbowała się
szarpać. Jedynie wpatrywała się w niego wielkimi z przerażenia oczyma.
- Uspokój
się…- Szepnął jej czule do ucha.- Nie potrafię wytłumaczyć ci się ze
wszystkiego, ale chcę żebyś wiedziała, że…- Przymknął oczy i odetchną głęboko.-
…Że nigdy nie myślałem o tobie jak o źródle informacji. Noc którą z tobą
spędziłem uważam za najlepsze co przytrafiło mi się w życiu i…- Spojrzał w jej
chłodne oczy z miłością i odgarnął kosmyk jej ciemnych włosów z bladego
policzka.
- Jest tak
jak w tedy…- Szepnęła.
- „W tedy”?
- W lesie…
Gdy chciałeś mi coś powiedzieć.- Westchnęła i przymknęła oczy.- Liam… Czy ty…
Czy widziałeś co on mi w tedy zrobił?- W odpowiedzi uzyskała jedynie ciszę.
Kiwnęła ze smutkiem głową i przygryzła wargę.- Tyle mi wystarczy.
- Louise…
- Soul. Od
dziś jestem już tylko Soul.- Zepchnęła go z siebie i wstała.- Możesz już iść.-
Rzuciła przez ramię, łapiąc za klamkę drzwi od łazienki. Przystanęła w progu,
słysząc jak chłopak wychodzi.
- Kocham
cię, Soul…- Szepnął myśląc, że trzask drewna uderzającego o futrynę, zagłuszy
jego wyznanie.
- Ja ciebie
też…- Uśmiechnęła się sama do siebie, wchodząc pod prysznic. Całe serce nagle
zostało zalane ciepłem. Ciepłem którego od lat nie czuła od nikogo. Wiedziała,
że jest ktoś dla kogo warto żyć, ktoś dla kogo warto podjąć walkę z całym
światem.
Dobra dziś, krótko, zwięźle i na temat. Rozdział krótki- wiem, ale nie miałam czasu. Choroba mnie rozwala, mam chyba coś z zatokami, w środę i piątek mam egzaminy z anielskiego i woda w kiblu wie więcej ode mnie, a na dodatek za dwa tyg. jadę na obóz i nie mam przygotowane nic. NOTHING! Muszę się szybko ogarnąć :p A tak przy okazji skoro już wspomniałam o wyjeździe... Nie będę nic wstawiać od 30 do 7 i nie wiem czy pierwszy lipcowy post nie pojawi się dopiero 14 :< To tyle na dziś <3 Do zobaczenia mordki :* !
PS: Wszyscy jednogłośnie stwierdziliście, że +18 było znośne :p Bardzo wam dziękuję za głosy (chodź były tylko 3 xD), wasze zdanie wiele dla mnie znaczy *łezka w oku* :D
PSS: DOBILIŚMY DO 2000 wejść!@##$@$!@$#%%^@$%^$~! *o* KOCHAM WAS ! *o* O.O *o* :p
PSSS: Mam dla was niespodziankę :D Już piszę kontynuację tego opowiadania. Będzie trochę... inna :P Ale togo dowiecie się za jakiś dłuższy czas, na pewno grubo po wakacjach :D Chyba, że będę wstawiać rozdziały w zastraszającym tempie :p
PSSSS: Hahahahaha ile "PS'ów" xd Przepraszam, że tytuł taki... "z dupy" ale nie miałam pomysłu :p
PS: Wszyscy jednogłośnie stwierdziliście, że +18 było znośne :p Bardzo wam dziękuję za głosy (chodź były tylko 3 xD), wasze zdanie wiele dla mnie znaczy *łezka w oku* :D
PSS: DOBILIŚMY DO 2000 wejść!@##$@$!@$#%%^@$%^$~! *o* KOCHAM WAS ! *o* O.O *o* :p
PSSS: Mam dla was niespodziankę :D Już piszę kontynuację tego opowiadania. Będzie trochę... inna :P Ale togo dowiecie się za jakiś dłuższy czas, na pewno grubo po wakacjach :D Chyba, że będę wstawiać rozdziały w zastraszającym tempie :p
PSSSS: Hahahahaha ile "PS'ów" xd Przepraszam, że tytuł taki... "z dupy" ale nie miałam pomysłu :p
wtorek, 4 czerwca 2013
13. Karminowe usta Soul
słodkiego, francuskiego rogalika. Ziewnęła przeciągle i rozprostowała kości z beztroskim westchnięciem, opadła leniwie na poduszki. Patrząc w sufit zastanawiała się co zrobi mając w kieszeni dwadzieścia tysięcy amerykańskich dolarów. Wiedziała, że sprzedała swoje ciało na jedną noc, ale doskonale znała „kupującego” i nie widziała w tym problemu.
Zjem za
darmo, napiję się, a potem grzecznie pójdę spać.- Myślała uśmiechając się
beztrosko.
-Boże,
dwadzieścia kawałków za nic ! Jestem genialna.- Zaśmiała się wyciągając ręce ku
niebu.
- Oj jesteś,
jesteś. Coraz częściej zastanawiam się czemu nie opłacam cię co wieczór.-
Odezwał się młody mężczyzna oparty o drzwi pokoju. Spojrzała w jego stronę z
szerokim uśmiechem, a gdy zobaczyła, że w dłoniach trzyma tacę zastawioną
pożywnym jedzeniem, krzyknęła rozradowana:
- Śniadanie !- Oczy zabłysły jej jak gwiazdy. Przyklasnęła i szybko usiadła na łóżku, układając poduszki wygodnie pod plecami.
- Śniadanie !- Oczy zabłysły jej jak gwiazdy. Przyklasnęła i szybko usiadła na łóżku, układając poduszki wygodnie pod plecami.
- Prosto z
kuchni, madame…- Rzucił z kiepskim francuskim akcentem i postawił tackę na jej
kolanach. Dziewczyna w mgnieniu oka wgryzła się w idealnie wypieczonego
rogalika i westchnęła z rozkoszą.
- O tym
marzyłam.
- Czy
dostanę coś ekstra za spełnienie twoich porannych pragnień.- Zapytał
roześmiany, kładąc się obok niej na łóżku.
- Kopa w
tyłek, jeśli już tak bardzo chcesz.- Pokazała mu język i złapała łyk kawy.-
Jestem w niebie.- Westchnęła i powoli
dokończyła śniadanie.
- Do nieba
ciągle ci daleko.- Cmoknął ją w policzek i wstał z łóżka nim zdążyła przyłożyć
mu za zuchwałość.- Ale mogę ci je przybliżyć.- Uśmiechnął się tajemniczo i
podszedł do wielkiej szafy. Otworzył jedną z szuflad i wyciągnął z niej spore,
beżowe pudełko.- Myślę, że będzie pasować.- Puścił jej perskie oczko i położył
pakunek w nogach łóżka, pośpiesznie opuszczając pokój.
Gdy tylko
zamknął za sobą drzwi, jak oszalała wyskoczyła spod pierzyny i złapała
pudełeczko. Szybko uchyliła wieko i zajrzała do środka, a to co zobaczyła
przeszło jej najśmielsze oczekiwania.
***
- Liam, jest
cudowna !- Pisnęła zachwycona prezentem. Stała przed olbrzymim lustrem
oglądając idealnie dolegającą, sięgającą tuż przed kolano, rozkloszowaną
sukienkę w stylu Audrey Hepburn, z rękawem 3/4. (Nie wiem czy będziecie wiedzieć oco mi tu chodziło, więc dorzucam zdjęcie :D) Z tyłu suknia wcięta była w
literę „V” przez co można było podziwiać jej idealnie wyrzeźbione plecy w ich
całej okazałości. Rozradowana objęła chłopaka za szyję i stanęła na palcach by
złożyć na jego pełnych, kuszących ustach, krótki pocałunek. Brunet uśmiechnął
się szeroko, obejmując ją w talii i przyciągając do siebie bliżej.
- Wyglądasz
przepięknie.- Pocałował ją ponownie. Powoli, delikatnie. Gdy uchyliła wargi,
wsunął między nie swój język, który niemal natychmiast splótł z jej. Wplątał
jedną dłoń w jej piękne, długie, lekko zwichrzone czarne włosy i nie odrywając
ust spijał wszystko co najlepsze. Mógłby całować ją tak całą wieczność, lecz
ona ciągle trzymała chłodny dystans.
Odczepiła
się od niego i uśmiechnęła z lekkim
zażenowaniem. Widział jak na jej policzki występują, purpurowe rumieńce, które
tak uwielbiał. Czerwieniła się bardzo często, a przynajmniej w jego
towarzystwie robiła to notorycznie. Zdążył się już przyzwyczaić, więc gdyby
nagle ich zabrakło, czuł by się co najmniej dziwnie.
- Muszę
skoczyć do domu po buty.- Szybko ucięła jego rozmyślania swym pięknym, gładkim
głosem.
- Nie, nie
musisz…- Wymruczał w jej szyję i obrócili się razem ku wielkiej garderobie.
Podniósł ją na ręce, a gdy zdziwiona nie zorientowała się jeszcze o co chodzi.
Ruszył ku ogromnym, zamykanym drzwiom.
- O nie,
nie, nie… Ja tam z tobą sama nie wejdę!- Krzyknęła łapiąc się progów i nie dając wciągnąć się do środka garderoby. Oboje
roześmiani dawali pokazy swej siły zapierając się w drzwiach. W końcu odpuścił
i postawił ją na ziemi. Uśmiechnęła się triumfalnie i podparła o boki.
- Dobra,
wygrałaś.- Jęknął opierając dłonie o kolana i sapnął ze zmęczeniem. Zaśmiała
się poklepując go po plecach i weszła do olbrzymiej garderoby.
- Ile tu
ciuchówwwww~!- Pisnęła przeciągając sylabę i rzuciła się w stronę półek z obuwiem.
Nigdy nie widział, żeby komuś aż taką przyjemność sprawiało przymierzanie zwykłych
butów. Dziewczyna niemal skakała z radości gdy udało się jej wypatrzeć dwunastocentymetrowe
szpilki na platformie. W sumie nie wyróżniały się niczym szczególnym. Krwisto
czerwona podeszwa, zaokrąglone, zakryte czuby i czarny zamsz pokrywający cały
but.
Wsunęła w
nie swoje drobniutkie stopy i z szerokim uśmiechem podeszła w jego stronę. Byli
teraz niemal jednakowego wzrostu, z jego kilkucentymetrową przewagą. Pomimo, że
dziewczyna do najniższych nie należała, on jako Tytan był naprawdę wysoki.
Liczył dobre metr dziewięćdziesiąt pięć.
- Na którą
mam być gotowa?- Zapytała. Chłopak wyciągnął z kieszeni białą kopertę, otworzył
ją i wysunął blado błękitny kawałek papieru.
- Do Heleny
jest około godziny drogi, kolacja rozpoczyna się po osiemnastej… Myślę, że
jeżeli wyjedziemy koło siedemnastej będziemy kulturalnie, spóźnieni.- Uśmiechnął
się szeroko i ucałował ją w czubek nosa.- Masz jeszcze sześć godzin.-
Westchnęła i ruszyła w kierunku łazienki.
***
- Soul teraz
to naprawdę się spóźnimy!- Krzyknął uderzając pięścią w drzwi łazienki.
- Daj mi
dziesięć minut!
- Masz
dwadzieścia sekund.- Słyszał jedynie ciche przekleństwa rzucane w swoją stronę
i dźwięk przewracających się na szafce kosmetyków. Cicho uchylił drzwi i
wśliznął się do środka, lecz to co zobaczył, zbiło go z nóg.
- Czy tu
przeszło tornado ?!- Złapał się za głowę i rozejrzał po zagraconym
pomieszczeniu. Dziewczyna dokończyła malować rzęsy i odwróciła się w jego
stronę z szerokim uśmiechem. - I jak
wyglądam?- Przez dłuższą chwilę Liam zbierał z podłogi szczękę, która
opadła mu
na widok pięknej kobiety, stojącej tuż przed nim, przez co zupełnie
zapomniał o bałaganie.- Zamknij buzię… Ślinisz się.- Zaśmiała się
podchodząc do półki na
której stały perfumy. Ich kuszący zapach osiadł na jej idealnym ciele i
rozproszył się po całej łazience. Ostatni raz zerknęła w lustro.
Widziała w nim
piękną, szczupłą kobietę ubraną w sukienkę w stylu Audrey Hepburn której
długie
czarne jak noc włosy swobodnie opadały falami na lewe ramię. Zbłąka
ne kosmyki,
wysuwające się z pieczołowicie ułożonej na prawy bok, fryzury, okalały jej
idealną, pociągłą twarz z tejże strony, co dodawało jej wdzięku i subtelności.
Karminowa szminka czyniła usta jeszcze pełniejszymi i kuszącymi, a duże,
ozdobione odpowiednim przydymionym makijażem i długimi, gęstymi rzęsami, oczy
przyciągały każdego na kogo spojrzała ich właścicielka. Dziś nie zakładała
soczewek. Lewe oko spoglądało na ludzi lodowatym błękitem, a prawe niczym szkło
podczas zachodu słońca, mieniło się odcieniami złota.
- Jesteś…-
Zająknął się podchodząc do dziewczyny od tyłu. Objął ją w pasie i ucałował
linię żuchwy. Przymknęła oczy mrucząc z zadowoleniem. Łakomie przesuwał dłońmi
wzdłuż jej idealnego ciała, dopóki ponownie nie poczuł jej chłodnego
zdystansowania.
- Płacisz mi
dopiero od osiemnastej. Zachowaj parę na później.- Szepnęła mu słodkim głosem
do ucha i wyszła z dusznej łazienki. Chłopak odchrząknął znacząco i poprawił
blado błękitną koszulę którą miał na
sobie.
***
Gdy samochód
zatrzymał się przed ogromnym wiktoriańskim pałacem, Soul z niedowierzaniem
wyjrzała przez okno.
- Ty… Ty tu
mieszkałeś?- Zająknęła się. Drzwi od jej strony szybko otworzył ubrany w
wystawny smoking, szofer. Podał jej dłoń. Chwyciła ją delikatnie i wysiadła z
samochodu, stawiając szpilki na wysypanym, białym tłuczniem podjeździe.
Podziękowała uprzejmie mężczyźnie i z gracją podeszła do Liama.- Rozpoznają
mnie, Liam.- Szepnęła mu do ucha. Chłopak zmarszczył brwi i złapał ją za
nadgarstek.- Ej poczekaj !- Krzyknęła gdy pociągnął ją w stronę różanych
krzewów.
- Załóż to.-
Wyciągnął z kieszeni pudełeczko z małym, ozdobnym pierścionkiem.
- Mam udawać
twoją narzeczoną? To kosztuje jeszcze kilkadziesiąt dolarów ekstra.- Prychnęła
gdy wsunął na jej szczupłe palce, srebrny pierścień.
- Poczekam
jeszcze z oświadczynami. A tak poważnie, ten pierścionek nosiła moja
praprababka. Była człowiekiem, a jej mąż nie chciał by straciła swoją ludzkość
i stała się bestią.- Zacisną usta w wąską linię i chwycił dziewczynę za dłoń,
przyglądając się srebrnemu cudeńku.- Gdy chciał oszukać rodzinę, że wiąże się z
pełnoprawną Tytanidą, nakazał wykuć ten pierścionek, podobno w oczach innych
stajesz się kimś bardziej im bliskim.- Uśmiechnął się gładząc ją delikatnie po
policzku. Kiwnęła głową zaciskając dłonie w pięści.
- Liam…-
Zaczęła.
- Hmmm?-
Mruknął wygładzając lekko pomiętą koszulę.
- Czy twoi
rodzice naprawdę mieszkają w tym…
- Tak,
mieszkają w tym „pałacu” na co dzień.- Zaśmiał się urywając jej wypowiedź.
Spletli razem dłonie i ruszyli ku głównemu wejściu.
- Cóż…
Mogłam wyciągnąć od ciebie znacznie więcej za tę noc.- Uśmiechnęła się chytrze
i cmoknęła go w policzek.
Wchodząc do
wielkiego holu otworzyła z wrażenia usta. Sufity zawieszone były wysoko ponad
ich głowami, a ze sklepień zwisały ogromne kryształowe żyrandole, wszystkie
rozświetlały dość ponure wnętrze. Bordowe ściany z prostym wzorem obudowane
były filarami z ciemnego, egzotycznego drewna, z tego samego z którego zrobiona
została błyszcząca klepka. Wszędzie wisiały obrazy w złotych, ciężkich ramach.
Przedstawiały nieznanych jej ludzi, ubranych w średniowieczne i nowożytne,
bogate stroje. Idąc prosto korytarzem, należało przejść przez mocne, pięknie
rzeźbione drzwi, niedaleko których stała mała wiktoriańska komoda i kilka
foteli. Skręcając w prawo natrafiało się na potężne drewniane schody z ręcznie
rzeźbionymi po wywijanymi balustradami, które wręcz zapraszały gości na górę.
Gdy dziewczyna podeszła do nich, w całym pomieszczeniu rozległo się echo
stukotu jej szpilek.
- Wow…-
Szepnęła i wskoczyła na pierwszy schodek.
- Robi
wrażenie, prawda?- Poczuła jak jego sprawne dłonie oplatają ją w pasie i unoszą
do góry. Pisnęła cicho gdy zakręcił się z nią dookoła.- Już po osiemnastej, możesz
zacząć swoją grę.- Uśmiechnęła się
szeroko i ujęła jego twarz w dłonie.
Zetknęli swe usta w delikatnym, czułym pocałunku. Obejmował ją mocno w talii, a
ona przytrzymywała jego głowę. Czuł miękkość jej warg i zapach pociągających go
perfum. Zapewne za chwilę wziął by ją na ręce i zaniósł na piętro- do sypialni,
w końcu przez cały wieczór miała być tylko jego, lecz słodką chwilę przerwało
im donośne chrząknięcie zza pleców. Oderwali się od siebie jak oparzeni, ona roztarła
karminową szminkę równomiernie na pełnych, kuszących ustach, a on otarł
wierzchem dłoni jej resztki, które wyglądały w tej chwili nieco niestosownie.
Uśmiechnęli się do siebie z zażenowaniem, gdy zobaczyli kto przerwał im tę
intymną chwilę.
Starszy, posiwiały,
a nawet lekko łysiejący na bokach, mężczyzna wlepiał w nich rozradowane
spojrzenie. Ubrany był w bardzo gustowny smoking, który podkreślał jego silnie
zarysowane, pomimo wieku, muskuły. Otworzywszy ramiona uśmiechnął się szeroko i
podszedł do nich szybkim krokiem.
- Panicz
Liam!- Odezwał się przyjemnym dla ucha głosem. Czarnowłosa dziewczyna cofnęła
się o krok, widząc jak mężczyźni padają sobie w ramiona.
- Enrico !-
Zakrzyknął ciemnowłosy i poklepał „dziadziusia” po plecach, uśmiechając się
ciepło.- Jesteśmy bardzo spóźnieni ?- Zapytał ze skruchą.
- Nie
bardziej niż twoja siostra…
- …Jak
zawsze.- Odpowiedzieli razem niemalże chórem. Dziewczyna dotychczas stojąca z
boku zaśmiała się cicho, przez co posiwiały staruszek zerknął na nią z
zaciekawieniem.
- Witam
panienkę w domu państwa Váradi.- Ukłonił się nisko i ujął jej dłoń, by
następnie ją ucałować.- Nazywam się Enrico Morricone.
- Louise
Françoise de La Blanc.- Przedstawiła się i dygnęłam lekko. Mężczyzna
zmarszczył brwi i wypuści jej rękę.
- De La Blanc… Skądś znam to nazwisko.- Szepnął
cicho, a po chwili ponownie uśmiechnął się szeroko i wskazał dłonią na
drewniane, ciemne drzwi.- Zapraszam na kolację.- Młodzi ludzie spletli razem
dłonie i ruszyli we wskazanym kierunku.
Gdy
przekroczyli próg, do ich uszu dobiegły dźwięki klasycznej muzyki,
charakterystycznej dla epoki wiktoriańskiej. Rozejrzałam się dookoła i
zaniemówiłam, po raz drugi dzisiejszej nocy. Sala do której weszli była
ogromna! Piękne kilkunastometrowe okna sięgające od samego sufitu, po podłogę
osłonięte były, na oko ciężkimi bordowymi zasłonami. Ściany tak jak w
poprzednim pomieszczeniu pokrywał ten sam kolor i te same wzory, nawet
drewniane okucia były identyczne. Stali na piętrze, od którego na boki
rozchodziły się długie balkony, podtrzymywane drewnianymi filarami o które
poopierani byli elegancko ubrani ludzie. Kobiety w długich wieczorowych
sukniach lśniły, na parkiecie oświetlanym przez kryształowe żyrandole, niczym
gwiazdy na nocnym niebie, a mężczyźni w czarnych garniturach i smokingach
eskortowali je podczas tańca. Pary poruszały się z gracją i wdziękiem, jakby
nie robiły nic innego od setek tysięcy lat. Pierwszy raz poczuła się jak
księżniczka na wielkim, średniowiecznym zamku.
- Chyba mam
trochę nieodpowiednią sukienkę.- Szepnęłam do ucha stojącego obok mnie
chłopaka.
- Mnie się
podobasz.- Ucałował ją w policzek i podał ramie. Ujęła je z uśmiechem i ruszyła
ku ogromnym schodom. Nagle poczuła szarpnięcie. Liam stał w miejscu.
- Coś się
stało?- Zapytała kładąc mu dłoń na ramieniu.
- Możesz mi
wytłumaczyć czemu przedstawiłaś się jako Louise… Soul ? Sam nie wiem jak cię
nazywać.- Przeczesał dłonią włosy.
- Dziś
wyjątkowo zmieniam się dla ciebie w Louise.- Uśmiechnęła się szeroko i objęła
go w pasie.- Brzmi bardziej szlachecko.- Zaśmiała się i przygryzła płatek jego
ucha. Przymknął oczy i westchnął gdy poczuł jej delikatne dłonie na plecach.
Ponownie usłyszeli znaczące chrząknięcie.
- Czy wy
wszyscy macie chore gardła ?!- Warknęła nieprzyjemnie odwracając się w stronę
denerwującego głosu. Jej oczy otworzyły się szeroko, a nogi same cofnęły się za
ciemnowłosego chłopaka.
-
Przeszkadzam?- Mężczyzna w białej masce, która zasłaniała połowę twarzy, stał
przed nimi ubrany w czarną pelerynę. Przed oczami stanęła jej wczorajsza scena
w lesie.
- Skądże.
Witaj Nathanielu.- Liam wyprostował się i złapał brunetkę za rękę.
- Twoja
matka zaczyna się denerwować.
- Już
idziemy. Dziękuję za upomnienie.- Uśmiechnął się uprzejmie i pociągnął
dziewczynę za sobą. Ruszyła krok do przodu gdy drogę zastąpił jej wysoki
brunet. Złapał ją za ramiona i popchnął do tyłu, przez co ręce młodych ludzi
rozłączyły się. Czarnowłosa zachwiała się do tyłu i z głuchym jękiem uderzyła
plecami w drewniany filar.
- Miejsce
dla służby jest w piwnicach.- Warknął ukazując rząd białych zębów. Jego oczy
zaszły mgłą i zaświeciły ja żarówki, a żyły znajdujące się pod skórą obok nich
stały się czarne i nader widoczne.
- Więc czemu
jeszcze cię tam nie ma ?- Dziewczyna wydała z siebie gardłowy warkot i skulona,
zjeżyła się jak kot.
-
Nathanielu, cofnij się inaczej będę zmuszony wskazać ci drogę do wyjścia.-
Poczuła się odrobinę pewniej i ominęła rozwścieczonego mężczyznę szerokim
łukiem.- Louise, uspokój się.- Objął ją w talii i nie oglądając się na bruneta,
razem ruszyli w dół schodami.
***
(Polecam włączyć sobie piosenkę Nightwish- „Sleeping Sun”, robi klimacik- przynajmniej według mnie xd)
(Polecam włączyć sobie piosenkę Nightwish- „Sleeping Sun”, robi klimacik- przynajmniej według mnie xd)
Przeciskali
się między tańczącymi parami, czasem obracając się w rytm muzyki. Śmieli się i
żartowali. Widać było, że dziewczyna czuła się z nim bezpieczna. Czasem znikali
na chwilę w tłumie by na nowo pojawić się, nigdy osobno-zawsze razem. Gołym
okiem można było dostrzec jak on burzy mury którymi ona broni się przed światem
zewnętrznym. Coś zaczynało się między tą dwójką dziać i bynajmniej nie wpływała
na to ciepła atmosfera którą wszyscy budowali.
Bardzo
wysoka, piękna brunetka wyglądająca na około dwadzieścia kilka lat, wzdychała
przeciągając się ze znudzeniem w pozycji półsiedzącej-półleżącej na pozłacanym
szezlongu w stylu wiktoriańskim. Jako jedyna nie miała na sobie typowo
„balowej” sukni. Ubrana w dopasowaną w talii sukienkę o kwiecistych wzorach i
bufkach na rękawach, ciągle tylko głaskała przerzuconą przez prawe ramię
czarną, futrzastą etolę. Jej włosy, idealnie upięte w gładki pin up, ozdabiała
czarna chusta która Urody
dodawała jej nie tylko nieziemska kreacja, ale również perfekcyjnie
przygotowany makijaż. Krwistoczerwona szminka o lekkim odcieniu bordo w
połączeniu z mlecznobiałą skórą i przydymionym spojrzeniem spod gęstych,
czarnych rzęs nadawała jej wygląd co najmniej niebezpieczny. Do tego szpiczaste
brwi, które co chwilę unosiła marszcząc przy tym z niezadowoleniem nos, gdy
tylko oceniała przechodzących obok niej ludzi.
utrzymywała je w świetnym stanie nawet bez użycia ton
lakieru do włosów. Największą uwagę przykuwało jej czoło, na którym ułożona była
zawinięta w „różyczkę” grzywka, spoczywająca spokojnie na prawym boku. Kobieta
wyglądała jak wyjęta z czasów vintage.
- Gdzie, do
jasnej cholery, podziewa się mój syn ?!- Warknęła zrywając się z szezlonga.
Złapała za płaski kieliszek, wypełniony po brzegi jej ulubionym Martini.
Stojące za nią pokojówki spojrzały na siebie znacząco i skrzywione zaczęły
zabawiać swoją rozkapryszoną panią.
- Daj spokój
Margo ! Nie będę rozmawiała z tymi dziwakami! W tej chwili chcę się zobaczyć z
synem.- Tupnęła nogą tak zamaszyście, że z trzymanego przez nią kieliszka
uciekło kilka kropel alkoholu. Pokojówka, zwana Margo, posłusznie skinęła głową
i usunęła się w cień, a zirytowana kobieta na raz wychyliła cały trunek i
odstawiła szkło na stoliczek. Odwracając się przodem do gości jej wzrok spoczął
na pięknej czarnowłosej dziewczynie. Miała zapewne niewiele ponad osiemnaście
lat. Śliczny, szczery uśmiech ozdabiał jej pociągłą buzię, a sukienka
uwydatniała wszystko co najlepsze- długie do samego nieba nogi i zgrabną, pełną
sylwetkę. Obracała się zupełnie nie w takt granego właśnie przez orkiestrę
walca. Razem z ubranym w błękitną koszulę chłopakiem, wpadali na tańczące
dookoła pary, potrącając je lub czasem nawet przewracając. Przepraszali z
powagą, a gdy stratowani przez nich ludzie odchodzili z niezadowoleniem, ci
wybuchali śmiechem i wieszali się na sobie.
Kobieta
skrzywiła się widząc zachowanie młodej dziewczyny, która przed chwilą
obmacywała ciemnowłosego. Przytulali się w dość nieodpowiedni sposób zważywszy
na tłum który ich otaczał. Jednak z daleka widać było jak bardzo opinia innych
ich interesuje, a mianowicie- nic.
- Proszę
Pani, a czy to przypadkiem nie Panicz Liam ? Przyprowadził nową damę… Całkiem
ładna dziewczyna, wygląda na typową Amerykankę.- Szepnęła do ucha ciemnowłosej
piękności, lekko zlękniona Margo. Kobieta przekrzywiła głowę i dokładnie
zlustrowała nieodpowiednio zachowującą się parę stojącą tuż przed nią.
- To zdaje
się mój syn…- Szepnęła jeszcze bardziej krzywiąc się i poruszając śmiesznie
brwiami.- Myślałam, że nieco lepiej go wychowałam. Obłapia się na oczach tych
wszystkich ludzi z jakąś pierwszą lepszą… Amerykanką.- Syknęła wściekle coraz
szybciej głaszcząc, nieżywą futrzastą etolę. Chłopak czując na sobie czyjeś
wrogie spojrzenie rozejrzał się wkoło i zdziwiony spostrzegł, że to właśnie
jego matka obdarza go tym nieprzyjemnym gestem.
- Moja matka
już nas wypatrzyła.- Szepnął do ucha piękności która zgodziła się mu dziś
towarzyszyć.
- Chrzanić
twoją matkę, chodźmy tańczyć !- Pocałowała go przelotnie i pociągnęła ku
środkowi pakietu, jednak on stanowczo pokręcił głową.
- Jeśli
teraz pójdziemy, ona obedrze mnie ze skóry.
- A to była
by spora strata dla mojego portfela…- Szepnęła pod nosem i ruszyła za nim
spokojnym krokiem.
Odeszli
niewielki kawałek od bawiących się gości. Matka Liama stała obok pięknego wiktoriańskiego
szezlonga i przyglądała się im zawistnie. Pierwsze na co dziewczyna zwróciła
uwagę to jej kurczowo zaciśnięte dłonie. Trzymała je splecione na piersi, a jej
postawa zdradzała wielkie niezadowolenie.
- Witaj mamo
!- Krzyknął czarnowłosy rzucając się kobiecie w ramiona. Ucałował jej dwa
policzki i cofnął się kilka kroków by zrównać się ze swoją partnerką.- Poznaj
proszę, Louise. Spotkaliśmy się jakiś miesiąc temu.- Pchnął zaskoczoną
osiemnastolatkę w stronę swej matki, która nawet nie kryjąc niezadowolenia wyciągnęła
do niej sztywno dłoń. Nie spuszczała z wrogiego nastawienia, ciągle trzymając z
brunetką kontakt wzrokowy. Dziewczyna nieśmiało, lecz z przyjaznym uśmiechem
uścisnęła jej dłoń i uprzejmie przedstawiła się.
- Bardzo miło mi Panią poznać, nazywam się Louise Françoise de La Blanc, ma Pani przepiękny dom.
- Bardzo miło mi Panią poznać, nazywam się Louise Françoise de La Blanc, ma Pani przepiękny dom.
- Isotta
Gianna Váradi, matka młodzieńca którego jeszcze chwilę temu tak ochoczo
obmacywałaś.- Skwitowała chłodno i wyrwała dłoń z jej uścisku. Uśmiech Soul
niemal natychmiast zbladł. Ponownie zaczęła budować swoje mury i osłaniać się
nimi od wszystkich zgromadzonych, a szczególnie od kobiety którą miała przed
sobą.
- Mamo…-
Jęknął Liam obejmując smutną dziewczynę w talii. Położył głowę na jej ramieniu
i uśmiechną się.- Mamo, czy wiesz może gdzie znajdziemy ojca? Chcę mu
przedstawić kobietę z którą kiedyś się ożenię.- Ucałował zaróżowiony policzek
Soul, nie zważając na jej lodowate spojrzenie. Znów wszystko wróciło do normy.
Powróciła jej chłodna obojętność i nienawiść do wszystkich dookoła. Isotta
zgromiła młodzieńca wzrokiem i zacisnęła pięści.
- Ożenisz?
Chciała bym to zobaczyć.- Prychnęła rozbawiona kobieta.- Takich panienek jak ty
było tu już sporo, koteczku. Na twoim miejscu nie nastawiała bym się na bycie
tą jedyną.- Zaśmiała się i poklepała dziewczynę po policzku. Ta jednak twardo odtrąciła
jej rękę i wyrwała się z objęć chłopaka. Przedzierała się przez tłum, nawet nie
widząc gdzie idzie. Oczy miała całe załzawione, chociaż sama nie wiedziała
czemu płacze. Było jej cholernie przykro. Bawiła się tak dobrze, lecz jedna
kobieta potrafiła zniweczyć jej dobry humor w niecałe pięć minut.
- Wredna
baba.- Szepnęła sama do siebie, wspinając się po wysokich schodach na balkon z
którego parędziesiąt minut temu schodziła. Już miała kierować się do wyjścia,
gdy jednak przypomniała sobie, że nawet nie ma jak wrócić do domu, a taksówka z
Heleny do Rogers Pass będzie kosztować ją majątek, zawróciła i ruszyła prosto
przed siebie balkonem w kształcie litery „U”.
Opierała się
o barierkę, obserwując z wysokości tańczących ludzi. Wydawali się być tacy szczęśliwi…
- Cholerni
faceci!- Syknęła opierając głowę o drewniany filar.
- Tak,
jesteśmy okropni…- Usłyszała tuż przy uchu jego głos. Wzdrygnęła się i ledwo
powstrzymała od odwrócenia głowy.
- Dobrze, że
tu jesteś. Odwieź mnie do domu.
- Mamy
umowę. Cała noc i dwadzieścia kawałków będzie twoje.
- Po akcji z
twoją matką cena skoczyła do czterdziestu.- Odepchnęła się od drewna i ominęła
chłopaka szerokim łukiem.
- Nich
stracę. Dam czterdzieści pięć jeśli będziesz chciała jeszcze chociaż raz na
mnie spojrzeć.- Te słowa zatrzymały ją w półkroku. Odwróciła się w jego stronę
z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Gdy spojrzał w jej dwukolorowe oczy widział w nich bezdenną rozpacz i samotność.
Jakby od środka błagała o chwilę bliskości. – Co powiesz na ostatni taniec?- Zapytał
wyciągając ku niej dłoń. Uśmiechnęła się delikatnie i ujęła ją. Chwilę później
obydwoje deptali sobie po palcach, udając, że tańczą najprawdziwszego walca.
***
Roześmiana
trzymała się go za szyje i pozwalała nieść między tańczącymi parami. Wypiła już
kilka kieliszków wina za dużo, przez co porządnie szumiało jej w głowie, a
sporym problemem okazało się utrzymanie pionu. Przyciskała się do niego i
chichotała jak wariatka, zwracając tym samym na siebie uwagę innych ludzi.
- Nigdy nie
byłam w tak tragicznym stanie.- Jęknęła gdy wchodził z nią po schodach na jeden
z balkonów.
- Przejdzie
ci. Wilkołaki szybko trzeźwieją.- Zaśmiał się i postawił ją na własnych nogach.
Delikatnie oplótł ją w talii dłonią i prowadził ku wyjściu z sali. Uśmiechał
się i pozdrawiał ludzi w nieznanym dziewczynie języku. Spojrzała na niego
zdziwiona gdy zaczął dłuższą rozmowę z jednym z gości.
- Dobrze
znasz włoski?- Zapytała gdy podeszli do schodów prowadzących na pierwsze
piętro.
- Moi
rodzice pochodzą z Włoch, to prawie jak mój ojczysty język. A ty? Co umiesz po
włosku?- Zaśmiał się widząc jak brunetka powoli łapie równowagę i lekko
podpierając się ściany wchodzi o własnych siłach po schodach.
- Tequila…-
Szepnęła potykając się o schodek i runęła jak długa na półpiętrze.
- Tego się
mogłem spodziewać...- Westchnął i pomógł jej wstać.- Tequila jest meksykańska.-
Czknęła pijacko i oparła się o ścianę.
- Dalej nie
idę.- Tupnęła nogą i założyła ręce na piersi.
- No cóż…-
Złapał ją w pasie i przerzucił przez ramię, w mgnieniu oka znaleźli się na
pierwszym piętrze. Odstawił ją pod drzwi pokoju i ucałował w czoło.
- Dalej już
chyba sobie poradzisz, prawda?- Zapytał otwierając przed nią drzwi. Ona jednak
pokręciła przecząco głową i złapała go za rękę.
- Pokaż mi
dom.
- Przecież
ledwo stoisz na nogach.- Westchną zażenowany, widząc jednak, że dziewczyna
pochyla się i zupełnie sprawnie zakłada wysokie szpilki, otworzył szerzej oczy.
- No co tak
patrzysz?- Zapytała prostując się i opierając o ścianę.
- Udawałaś?
- Pfff… no
pewnie.- Wzruszyła ramionami i ruszyła ku potężnym mahoniowym drzwiom wgłębi
korytarza.- Umiem udawać orgazm, chwiejny krok to przy tym pestka.- Uśmiechnęła
się tajemniczo i pobiegła przed siebie, znikając chłopakowi z oczu.
- Czekaj!
Zgubisz się!- Krzyknął, ruszając biegiem w ślad za nią. Schowana za filarem
brunetka uśmiechnęła się szeroko gdy lekko zdenerwowany przeczesywał dłonią
włosy, poszukując jej wzrokiem.- Z nią są zawsze same problemy…- Warknął.
- No wiesz
co !- Wyrosła jak z pod ziemi, stając za jego umięśnionymi plecami. Chłopak
niemal podskoczył do góry słysząc jej delikatny głos tuż za sobą.
Zmrużył oczy
i zdenerwowany przerzucił dziewczynę przez ramię. Krzyknęła zaskoczona jego
zachowaniem, lecz już po chwili okładała go pięściami po plecach próbując
wyswobodzić się ze stalowego uścisku.
- Puść !
Puść ! Puść !- Krzyczała machając nogami. Czuł jak od jej ciała bije ciepło,
jak perfumy wymieszane z zapachem jej skóry wdzierają się w jego delikatne
nozdrza. Wierciła się, ocierając piersiami o jego łopatkę, niemal czuł koronkę
jej stanika. Przełknął głośno ślinę i z zawrotną prędkością pokierował się na
czwarte piętro, ogromnego wiktoriańskiego pałacu. Biegł z przewieszoną przez
ramię brunetką, długim korytarzem, aż w końcu znaleźli się w łączniku, do
którego przez olbrzymie okna wpadały wąskie strużki księżycowego światła.
Zsunął ją z
ramienia i oparł o ścianę, tak by jej twarz oświetlały delikatne wiązki,
błyszczącego na nocnym niebie, księżyca. Z całą namiętnością którą tego
wieczoru nosił w sobie, wpił się w jej karminowe usta. Smakował ich z nadmierną
zachłannością pozbawiając oddechu za równo siebie, jak i partnerkę. Przygryzał
delikatnie jej wargi, co chwila wsuwając między nie język. Oddawała jego
W końcu
oderwał się od niej z żalem by złapać oddech, lecz odsunęła się i podeszła do drzwi
znajdujących się tuż obok nich.
-
Dzisiejszej nocy jestem twoja.- Szepnęła ciągnąc go za rękę ku pomieszczeniu
które chwilę wcześniej otworzyła.
+18
(Tylko dla wytrwałych ! :p)
Gdy z jej
ust padły cztery, tak ważne słowa, jego serce zabiło mocniej i szybciej.
Wiedział jakie będą następstwa chwili rozkoszy którą przeżyje razem z nią. W
duchu modlił się by te czterdzieści pięć tysięcy zwróciło mu się z nawiązką.
Wciągnęła go
do pomieszczenia, zatrzaskując drzwi biodrem. Przypadek, a może przeznaczenie sprawiło,
że znaleźli się w jego dawnym pokoju. Wnętrze było chłodne i urządzone dość
klasycznie. Ciężkie mahoniowe meble, stare tkane ręcznie dywany z wieloma
ozdobnikami i wzorzyste zasłony w oknach sięgających od podłogi do samego
sufitu. Chciał dosięgnąć włącznika światła, by rozjarzyć wiszący na środku
pomieszczenia, ogromy kryształowy żyrandol, jednak dziewczyna złapała go za
ręce i położyła je na swoich biodrach.
- Po co ci
światło…- Mruknęła niskim, gardłowym głosem ocierając się o niego jak łasząca
się kotka.- Chyba trafisz?- Zaśmiała się krótko i nim zdążył skomentować
jej niezwykle „trafną” uwagę, zamknęła
mu usta głębokim pocałunkiem. Ich języki splatały się i pieściły wzajemnie.
Przygryzła jego dolną wargę i przesunęła dłonią w górę rozgrzanego torsu.
Westchnął gdy przylgnęła do niego całym ciałem. Poczuł jej ciepło, przez co
ogarnęło go jeszcze większe podniecenie. Położył dłonie na jej pośladkach i
lekko uciskał je, sprawiając, że dziewczyna mruczała rozkosznie obgryzając
powoli płatek jego ucha. Wsunął palce pod sukienkę brunetki, jakież było jego
zaskoczenie gdy wyczuł pod nią szorstki materiał podwiązek. Już miał sięgać po
suwak by zedrzeć z niej to niepotrzebne okrycie jednak ona porzuciła ten
pomysł, łapiąc go za dłonie i splatając razem palce docisnęła je do ściany tuż
nad jego głową. Językiem sunęła wzdłuż linii jego żuchwy i szyi, zataczając
koła w miejscach gdzie koszula nie była dopięta. Mężczyzna przymknął oczy i
oddał się jej całkowicie. Powoli wyswobodziła ręce i lekko drżącymi z pożądania
dłońmi rozpinała guziki błękitnego materiału, który okrywał jego ciało. Gdy
uporała się z ostatnim kawałkiem plastiku, zsunęła z jego barków koszulę i
opuszkami palców zaczęła wędrówkę po umięśnionym ciele swego partnera.
Kąsając,
naprężoną od doznań, skórę przesuwała się coraz niżej, zatrzymując się czasem w
bardziej strategicznych punktach, dotarła na końcu do jego podbrzusza.
Pogłaskał ją po głowie i uniósł za ramiona ku górze. Nie mógł pozwolić na to by
nie doznała przyjemności którą ona tak hojnie obdarowała jego. Ucałował czule
jej wargi, przesuwając językiem po równiutkich zębach, dziewczyny i dłonią
zawędrował do zamka błyskawicznego przyszytego na tyle sukienki. Rozsunął go, a
czarny materiał okrywający jej idealne w proporcjach i kształtach ciało, opadł
bezwładnie na ziemię. Odsunęła go szybko nogą w kąt pokoju, tak by nie zawadzał
w ich dalszych igraszkach. Teraz ich role się zamieniły. Obrócił się,
przyciskając ją swym ciałem do ściany. Podgryzał i drażnił językiem szyję tuż
pod linią szczęki, a dziewczyna kurczowo zaciskała palce na jego nagich
plecach. Powoli zaczęła wydawać z siebie ciche pomruki zadowolenia, czasem
nawet zdarzyło się jej westchnąć i odlecieć Bóg jeden raczy wiedzieć gdzie.
Czuła jego ręce, przesuwające się po jej piersiach, plecach i pośladkach, na
których zwykle najdłużej zagrzewały miejsce. Sięgnęła do haftki czarnego
stanika, którego niemalże przeźroczysta koronka, drażniła jej pobudzone jego
delikatnym dotykiem piersi, lecz nim udało jej się wyswobodzić z uwierającego
materiału, gdyż natrafiła na jego cichy protest.
- Daj mi się
chodź raz wykazać…- Szepnął jej do ucha i złapał pod prawym kolanem, unosząc
tym samym nogę dziewczyny w górę. Objęła nią jego biodro, przyciskając go do
siebie bliżej. Poczuła, na samej sobie jak bardzo jej pożąda. Wreszcie
wiedziała w jak silnym stopniu pobudziła jego organizm, zdawało się jej, że
gdyby teraz miał sposobność, zatopił by w niej swoje kły.
Jego dłoń
przesuwała się wzdłuż jej długiej, smukłej nogi, a gdy natrafiła na szorstki
materiał jej półprzeźroczystej, koronkowej bielizny, wsunął pod niego palce,
gładząc jej skórę. Jęknęła i wbiła palce w jego nagi tors, gdy poczuła jak
dłonią rozsuwa jej pośladki i delikatnie przejeżdża opuszkami palców po ich
wewnętrznej stronie, zahaczając lekko o jej wilgotną już kobiecość. Słyszała
jego urywany, płytki oddech gdy powoli zsuwał się na kolana całując ją po
naprężonym od doznań brzuchu. Mocno zagryzła wargi czując jak stanik swobodnie
opada na ziemię, a cienki materiał koronkowych majtek zsuwa się po udach,
ściągany przez chłopaka zębami.
Wydała z
siebie zduszony jęk czując jak, ciągle nie podnosząc się z kolan, rozsuwa jej
nogi. Wbiła paznokcie w ścianę do tego stopnia, że całe zbielały, gdy jego
zwinne dłonie i gorące usta zetknęły się z jej najdelikatniejszym miejscem.
Chłopak smakował jej powoli, delikatnie lecz zachłannie, a ona z odczuwanych
emocji, ledwo dawała radę stać na własnych nogach. Trzęsła się i wzdychała jak
oszalała gdy jego ruchy stawały się coraz szybsze i pełniejsze. On też pomrukiwał
z zachwytu.
W pewnym
momencie już sama nie wiedziała co się z nią dzieje. Wplotła palce we włosy
partnera i przycisnęła go do siebie mocniej, przygryzając dolną wargę aby nie
krzyknąć, chociaż nawet pomimo takich starań jej jęki były dość głośne. Nagle
wszystko odeszło. Rozlało się po jej drżącym w konwulsjach ciele, a napięte do
tej pory mięśnie rozluźniły się, przez co zmęczona, z zamkniętymi oczami
osunęła się na podłogę.
- Już
wymiękasz?- Zapytał ją z przekąsem, oblizując wargi. Zerknęła na niego spod
przymkniętych powiek i westchnęła beztrosko. Złapał ją za ramiona i podniósł do
pionu. Uwiesiła się kurczowo na jego szyi i odnalazła, kuszące wargi. Ich
języki przepychały się wzajemnie, tocząc zaciętą bitwę w której nie było
przegranych. Pchnął ją na łóżko w międzyczasie rozpinając pasek spodni. Opadła
z głuchym jękiem na poduszki. Położył się na niej i lekko skubiąc, badał jej
ciało jeszcze dokładniej. Ona również nie traciła czasu, kiedy partner zajmował
się jej, oswobodzonymi z koronkowego stanika, piersiami, ona gładziła jego
umięśnione plecy i zsuwała się niżej- ku pośladkom. Mruknął gdy poczuł jak jej
delikatne dłonie pozbywają się materiał jeansów i bokserek, pozwalała sobie na
coraz więcej, a on jako mężczyzna nie mógł tego znieść. Wpadł więc na skuteczny
w wyniku, pomysł. Złapał drżące dłonie i przycisnął je wysoko nad jej głową.
- Co robisz…?-
Zapytała, oddychając ciężko. Kątem oka wypatrzył krawat, który jeszcze kiedyś
kazała mu nosić matka i nic nie mówiąc związał jej szczupłe nadgarstki i mocno
przytwierdził do wezgłowia łóżka. Otworzyła szerzej oczy i zaczęła szarpać się
by wyzwolić skrępowane ręce, jednak supeł na nich był tak mocny, że nie dała
rady ich rozerwać.
Rozszerzył
kolanem jej zaciśnięte mocno nogi i patrząc w pełne podniecenia oczy,
dziewczyny uśmiechnął się zawadiacko. Ucałował delikatnie napiętą skórę jej
brzucha i podciągnął biodra brunetki do góry. Zagryzła dolną wargę i odchyliła
szyję, otwierając się na niego.
Kochali się
powoli, bez pośpiechu. Jakby nie liczyło się nic poza ich obopólną satysfakcją.
Chłopak chcąc zaspokoić potrzeby partnerki w najdrobniejszych szczegółach,
poruszał się według rytmu który ona sama nadawała. Dziewczyna pragnęła tego
samego dla niego, zaciskała dłonie w pięści, próbując szarpnięciami uwolnić się
z więzów, jednak gładkie ruchy chłopaka, który wypełniał ją całą, nie dawały
skupić się na obranym wcześniej celu. Czuła jak już jest blisko, wiedziała, że
i jemu niewiele brakuje. Nie zważała na to czy krzyczy i czy goście, bawiący
się na sali cztery piętra niżej, usłyszą jej głos. Ważna była teraz jedynie
rozkosz która rozlewała się po jej wnętrzu. Zacisnęła mocniej nogi i wygięła
kręgosłup w łuk. Na czoło wystąpiły jej kropelki potu, a serce o mało co nie
wyskoczyło z piersi.
- Liam…-
Szepnęła, opadając na poduszki ciągle targana konwulsjami, chwilę temu
przeżytej ekstazy. Dyszała i wiła się na pościeli, nie mogąc znaleźć dla siebie
odpowiedniego miejsca. Uspokoiła się dopiero gdy poczuła ciepło ust chłopaka na
swoich wargach. Był delikatny, dotykał opuszkami palców jej drobne piersi, a
językiem przesuwał po wysuszonych ustach. Obejmował ją swoim ciałem i sam
rozkoszował się jej bliskością.
- Liam…
jestem w niebie…- Zaśmiała się ochryple, oddając jego pocałunki z
zachłannością.
- Skarbie…-
Sapnął gryząc ją w kark.- To dopiero początek…
Jako iż w sobotę jadę do siostry ciotecznej na urodziny, uroczyście ogłaszam, że "pechowa 13" pojawia się właśnie dziś- we wtorek ! :D Jakoś szybko mi się pisało ten rozdział i szczerze powiedziawszy to miało być w nim zawarte jeszcze wieeeeele wyjaśnień pewnych spraw, ale był by po prostu makabrycznie długi O.o Uważam, że 10 stron w Wordzie to max ile możecie znieść moich wypocin xD Tak więc, rozdział 13 kończymy, beznadziejnym "+18" które myślałam, że wyjdzie mi lepiej :/ Jakoś tak dziwnie mi się to wszystko opisuje xD
Dobra nie zanudzam, liczę na duuużo komentarzy i do zobaczenia za tydzień :D Buziaczki :*
PS: Zapraszam do udziału w ankiecie u góry strony.
Dobra nie zanudzam, liczę na duuużo komentarzy i do zobaczenia za tydzień :D Buziaczki :*
PS: Zapraszam do udziału w ankiecie u góry strony.
Subskrybuj:
Posty (Atom)